
Manchester dał światu wielu znakomitych artystów – również na polu współczesnej elektroniki. Na pewno należy do nich Mark Stewart działający pod szyldem Claro Intelecto. Najnowszy album producenta potwierdza jego wielki talent do tworzenia ponadczasowej muzyki. I już teraz jawi się jako jedna z najważniejszych płyt tego roku.
Stewart zaczynał dosyć wcześnie, bo jeszcze ucząc się w szkole średniej. Dużo pomogły mu kursy inżynierii dźwięku, które zaliczył w manchesterskich Spirit Studios (gdzie pracowali jego uznani ziomkowie z 808 State). Kiedy studiował na lokalnym uniwersytecie sztuki piękne, postanowił połączyć w jedno swe wszystkie fascynacje – muzykę, film i grafikę. W ten sposób narodził się projekt Claro Intelecto. Jego pierwsze nagrania opublikowała legendarna wytwórnia Ai – która w minionej dekadzie kontynuowała najszlachetniejsze tradycje brytyjskiego IDM-u. Nic więc dziwnego, że właśnie w takiej konwencji utrzymany więc debiutancki album Stewarta z 2004 roku – „Neurofibro”. Potem młody twórca rozszerzył swe zainteresowania o jamajski dub – i w ten sposób narodziły się kolejne jego płyty: znakomity cykl „Warehouse Sessions” i świetnie przyjęty drugi album „Metanarrative” – tym razem wydane przez Modern Love.
Po trzech latach milczenia (narodziny dziecka) Stewart niespodziewanie powrócił na początku roku dwunastocalówką „Second Blood”. Tym razem umieścił ją w katalogu holenderskiej wytwórni Delsin, która w ciągu ostatnich miesięcy wyrosła na jedną z najważniejszych tłoczni na elektronicznej scenie. Szybko okazało się, że to tylko zwiastun większego materiału. Jest nim trzeci album Claro Intelecto – „Reform Club”.
[embeded: src=”http://www.junostatic.com/ultraplayer/07/MicroPlayer.swf” width=”400″ height=”130″ FlashVars=”branding=records&playlist_url=http://www.juno.co.uk/playlists/builder/445053-01.xspf&start_playing=0&change_player_url=&volume=80&insert_type=insert&play_now=false&isRe lease=false&product_key=445053-01″ allowscriptaccess=”always”]
Płyta zaczyna się w dosyć nieoczywisty sposób – Stewart sięga po masywny deep house, wpisując smyczkowe akordy rwanych syntezatorów w oniryczne tło o skorodowanym brzmieniu („Reformed”). Zaraz potem pojawia się jednak już głębokie techno – z miarowo pulsującym strumieniem analogowego szumu, podbitym zgrabnie klangującym basem („Blind Side”). Podobne brzmienia znajdujemy nieco dalej. Tym razem brytyjski producent zestawia zdubowane uderzenia twardego bitu z przyjemnie szeleszczącymi hi-hatami, zalewając tę strukturę kolejnymi falami monochromatycznych klawiszy („Night Of The Maniac”).
Stąd już blisko do kompozycji stylowo nawiązujących do epokowych dokonań mistrzów z Motor City. „It`s Getting Late” rozgrywa się pomiędzy hipnotycznym podkładem rytmicznym a ilustracyjnym pasażem nocnych syntezatorów, natomiast „Control” zaskakuje podłamaną rytmiką rozpostartą na szeroko rozlanym tle o kosmicznym rozmachu. Oba nagrania przywołują wspomnienie najlepszych produkcji Model 500 – choć noszą wyraziste piętno talentu Stewarta. Echa muzyki z Detroit pojawiają się również w „Scriptease” – ale tutaj mają zupełnie inny wymiar. Tym razem brytyjski producent sięga bowiem po egzotyczny… tribal, oplatając jednak plemienne perkusjonalia zimnymi pasażami klawiszy rodem z IDM-owej klasyki. W efekcie utwór brzmi jak zaskakujące spotkanie Moodymana z Autechre.
Jest tu również miejsce na bardziej stonowane nagrania. Pięknie wypada „Still Here” – bo niespieszny puls bitu zostaje cofnięty daleko w tył, a na pierwszym planie pojawiają epickie pasaże soundtrackowych klawiszy wnoszące zaskakująco romantyczną nutę. Nieco podobnie jest w „Second Blood” – choć w tym przypadku element melodii wnosi subtelny akord piano, zanurzony w pulsującym morzu analogowego szumu. No i finał – wyjątkowo urokliwy ambient o filmowym tonie, będący jednoznaczną pochwałą skromnego i cichego życia z dala od zgiełku tego świata („Quiet Life”).
„Reform Club” zachwyca swą nieziemską urodą, urzeka mglistym klimatem smutnego Manchesteru, ujmuje szlachetnością aranżacji i melodii. Mark Stewart obrał zupełnie inną drogę niż jego dawny kolega – Andy Stott. Zamiast jaskrawego przerysowania materii dźwiękowej, stawia na wydobycie z niej niemal klasycznego piękna. Dlatego jestem przekonany, że „Reform Club” przetrwa próbę czasu i nigdy nic nie straci ze swej mocy, a ostatnie dokonania Stotta – szybko się znieświeżą.
Delsin 2012

przyjemnie się tego słucha 🙂
mega!!!
Trzeba przesłuchać koniecznie.
Płyta faktycznie świetna, ale ostatnia konkluzja… Jak dla mnie to właśnie Andy sprawił, że w najbliższym czasie będą pojawiać się płyty takie jak Claro Intelecto.
nie bardzo kumam
tzn. jakie plyty? claro intelecto juz od prawie dziesieciu lat rozwija swoj styl i te „slimacze” i zdeka przehajpowane techna andy’ego stotta nic tu nie zmienia.
dobrze, ze zadomowil sie w delsin i opuscil (?) modern love – troche za ciezko i duszno sie tam zrobilo.
plyta przednia