Wpisz i kliknij enter

Christian Löffler – A Forest

Tęsknota za pięknem i harmonią.

Ta płyta powinna się ukazać jesienią. W upalnym świetle czerwcowego słońca może nie być należycie doceniona. Bo znajdujące się na niej dźwięki powstawały, kiedy jej autor mieszkał w małej nadbałtyckiej miejscowości na północy Niemiec w domku, którego okno wychodziło wprost na gęsty i mroczny las. Wędrówki wśród drzew często owocowały ciekawym materiałem dźwiękowym – teraz wplecionym w tkankę kilku nagrań z albumu.

Christian Löffler zadebiutował trzy lata temu, wydając w kolońskiej wytworni Ki winylową dwunastocalówkę „Heights”. Zgrabne połączenie indie-rockowej emocjonalności z wywiedzioną z detroitowego techno elektroniczną głębią spotkało się z ciepłym przyjęciem na europejskiej scenie klubowej. Na produkcje młodego studenta sztuki zwrócili uwagę bardziej uznani twórcy podobnych brzmień – Pawel Kominek i Till Rohmann – w efekcie czego jego nowe nagrania ujrzały światło dzienne nakładem ich wytwórni Orphaner i C.Sides.

Debiutancki album Löfflera to zgodnie z tytułem mistyczna podróż w głąb cienistego lasu, symbolizującego w czytelny sposób ludzką duszę. Oczywiste nawiązana do słynnego nagrania grupy The Cure pod tym samym tytułem znajdujemy od razu w otwierającym krążek utworze. Miarowy puls rodem z klasyki kolońskiego tech-house`u wiedzie nas wprost przez gąszcz chrzęszczących i szumiących efektów do nostalgicznej melodii przywołującej od razu wspomnienie legendarnej kompozycji Roberta Smitha i spółki. Ponieważ klawiszowy pasaż brzmi niczym odtworzony od tyłu – całość nabiera mocno psychodelicznego charakteru.

Kolejne nagrania kontynuują wątki wprowadzone przez „A Forest”. Niemiecki producent z jednej strony sięga po motoryczne bity o tanecznym charakterze, a z drugiej – zanurza je w głębokich pasażach perlistych syntezatorów o bajkowym tonie („Signals” czy „Eisberg – Hemal”). Wspomnieniem indie-rockowej przeszłości artysty (grał w zespole A City Is A Tree) są tutaj masywne pochody przejmująco zawodzącego basu („A Hundred Lights”), a przejawem jego fascynacji klasyką – tkliwe dźwięki fortepianu („Pale Skin”). W kilku kompozycjach pojawiają się również wokale – ale czy śpiewa duński muzyk Gry Noehr Bagøien („Feelharmonia”) czy niemiecka wokalistka Mohna („Eleven”) – ich delikatne głosy pogłębiają tylko tęskną nostalgię kolejnych kompozycji.

Zresztą nieuchwytny smutek przeszywa wszystkie nagrania z zestawu. Löffler wyciska go z niemal z każdego dźwięku – bez względu czy jest to spowolniony bit „Slowlight” czy elegijny pochód klawiszy w „Ash & Snow”. Ta głęboka emocjonalność muzyki niemieckiego producenta jest jednak ubrana w nadzwyczaj melodyjne dźwięki. Dlatego jego nagrania urzekają od pierwszego przesłuchania – zachwycając momentami wręcz nieziemskim pięknem. Kulminacją tej wzniosłości jest pozbawiona rytmu kompozycja „Swift Code”, której głównym elementem okazuje się być przejmująca melorecytacja niemieckiego poety młodego pokolenia – Marcusa Roloffa.

Sięgając do najgłębszych pokładów ludzkich emocji łatwo popaść w patos lub banał. Całe szczęście Löfflerowi udaje się cudem tego uniknąć. A decyduje o tym najprostszy z możliwych zabieg – wpisanie wszystkich tych skłębionych uczuć w formułę energetycznego tech-house`u. W tym korzystaniu z czystych i wzruszających dźwięków niemiecki producent przypomina zresztą na „A Forest” nieco Petara Dundova z jego majestatycznym albumem „Ideas From The Pond” czy Claro Intelecto z niezwykłej urody płytą „Reform Club”. Wszystko wskazuje więc na to, że modne eksperymenty z deformowaniem dźwięków na współczesnej scenie elektronicznej wywołały zaskakująco szybką kontrreakcję – wyrazistą tęsknotę za klasycznym pięknem i harmonią.

Ki 2012

www.ki-records.com

www.myspace.com/kicologne

www.christianloeffler.net

www.myspace.com/christianloeffler







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] artykuł o Christianie Löfflerze na nowamuzyka.pl […]

Paweł
Paweł
12 lat temu

Niebanalne dźwięki, pełne głębi i przemyśleń.

Polecamy

Depeche Mode – Memento Mori

Piętnasta płyta Depeche Mode zaczyna się dźwiękami maszyny perkusyjnej produkowanej pod…Warszawą. A potem zaskakuje jeszcze bardziej.