Wpisz i kliknij enter

Robert Hood – Motor: Nighttime World 3

Miłosny list do Detroit.

W lecie 1995 roku austriacka wytwórnia Cheap opublikowała nowy album Roberta Hooda – „Nighttime World Vol. 1”. Płyta była sporym zaskoczeniem – bo choć zrealizowana w niedługim okresie po słynnym „Minimal Nation”, zawierała zgoła inną muzykę. Wyciszoną, nastrojową, ilustracyjną. W ten sposób słynny producent z Detroit odsłaniał swoje nowe oblicze – dalekie od klubowej bombardierki. Kontynuację tego wątku przyniósł wydany w 2000 roku nakładem jego własnej wytwórni M-Plant „Nighttime World Vol. 2”. Tym razem muzyka na krążku była bardziej rozbudowana aranżacyjnie – ale też stonowana. Upłynęła kolejna dekada i dostajemy trzecią część cyklu, tym razem zrealizowaną dla belgijskiej firmy Music Man.

Inspiracją do stworzenia tego materiału był dokumentalny film Juliena Temple (tak, tego od Sex Pistols i The Clash) – „Requiem For Detroit”. Obraz pokazuje bowiem, jak pod wpływem przemian ekonomicznych w USA ostatnich lat, doszło do przerażającej degradacji jednego z największych ośrodków przemysłowych świata. Po krachu finansowym Motor City pustoszeje dosłownie z dnia na dzień. Ogromne połacie miasta rozpadają się pod naporem zieleni – w tej chwili już ponad czterdzieści procent jego powierzchni zostało oddane prerii. Ale co ciekawe – mieszkańcy Detroit w tym upatrują drogę wyjścia z beznadziejnej sytuacji. Okazuje się bowiem, że spora część młodej populacji miasta zwraca się ku… rolnictwu.

Sytuacja ta stała się dla Roberta Hooda punktem wyjścia do stworzenia futurologicznej wizji, obejmującej swym zasięgiem nie tylko Motor City, ale cały nasz glob. Bo przecież amerykański producent nie byłby w pełni chrześcijaninem, gdyby choćby w desperacki sposób nie szukał nadziei. Hood widzi ją właśnie w odwrocie od degradującej ludzkość industrializacji, a tym samym – w powrocie do najbardziej rudymentarnych form współżycia z naturą, czyli ekologicznego rolnictwa. W tym kontekście Detroit znów jawi się miastem… przyszłości, pierwszą post-amerykańską metropolią, która ma szanse pokazać światu, że jest możliwe znalezienie wyjścia z powolnego rozpadu przemysłowej cywilizacji.

Jak to się przekłada na muzykę? W fascynujący sposób. Tym razem amerykański producent już nie stawia na tak łagodne brzmienia, jak za pierwszym czy nawet drugim razem. Sporą część materiału z nowej płyty wypełnia mocno osadzone w kontekście jego wcześniejszych produkcji solidne techno. Tworzą je klasyczne dla tego gatunku dźwięki – mocne uderzenia twardego bitu podrasowane głębokimi pochodami basu, które uzupełniają rozwibrowane pasaże klawiszy („Drive – The Age Of Automation”), acidowe loopy o żrącym tonie („Motor City”) czy dubowe efekty („Torque One”). Punktem kulminacyjnym jest tutaj rozbudowany „Black Technician” – dziesięciominutowa symfonia rozegrana na melodyjne klawisze, przestrzenne efekty i soundtrackowe ozdobniki. Hood pozostaje oczywiście w kręgu detroitowych brzmień – bo wszystkie te utwory są zanurzone w głębokich tłach, nadających całości charakterystyczny klimat nocnej wędrówki przez przemysłową metropolię.

Są tu też bardziej ilustracyjne kompozycje, w naturalny sposób kontynuujące wątki z dwu wcześniejszych albumów. Dalekie od klubowej funkcjonalności, bo osadzone na mechanicznym rytmie nie nadającym się do tańca, odpowiadają one naszej wizji Detroit – miasta zdominowanego przez maszyny. Hood zestawia jednak monotonne uderzenia automatu perkusyjnego z zaskakująco łagodnymi melodiami, niesionymi przez nostalgiczne akordy klawiszy o fortepianowej barwie („The Wheel”) czy niesłyszane wcześniej w jego produkcjach niemal rave`owe loopy („Assemby”). Do zestawu tego pasują także dwa całkowicie odmienne nagrania – z jednej strony wypełniony pięknymi dźwiękami pianina optymistyczny „Better Life”, a z drugiej – osadzony na IDM-owym podkładzie chmurny „Learning”. Połamaną rytmikę znajdujemy na płycie zresztą znacznie częściej. W „Slow Motion Katrina” amerykański producent stawia na spowolniony hip-hop, a w finałowym „A Time To Rebuild” – na wymodelowany na tribalową modłę zawiesisty breakbeat.

Niepokój miesza się tutaj z nadzieją, mroki dzisiejszego Detroit z łagodną wizją przyszłości miasta, bezradność wobec obojętności państwa z zapałem wypływającym z solidarnego współdziałania ludzkiej wspólnoty. A wszystko to w fascynującej oprawie dźwiękowej, mocno zakorzenionej w naturalnej dla Motor City „czarnej” tradycji muzycznej. W ten sposób Robert Hood potwierdza, że jest mistrzem w tworzeniu elektronicznych concept-albumów. Co najważniejsze jednak – również „Motor: Nighttime World 3” przenika głęboka wiara z możliwość człowieczego odkupienia. A to coś unikalnego, nie tylko we współczesnej pop-kulturze, ale wręcz we współczesnej sztuce w ogóle. „As long as there is a seed, there is hope”.

Music Man 2012

www.musicmanrecords.net

www.facebook.com/musicmanrecords

www.facebook.com/pages/Robert-Hood







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
solcys
solcys
11 lat temu

„Drive – The Age Of Automation”
Mega!

Polecamy