Coś dzieje się w Düsseldorfie – to już trzeci zespół w ostatnich miesiącach, który syntetyzuje na własny sposób to, co było najlepsze w dawnej nowej fali.
Mirko Podkowik i Lukas Heerich zaczęli występować trzy lata temu. Ich koncerty od razu zwróciły na siebie uwagę lokalnej publiczności. Połączenie nerwowej ekspresji scenicznej z wyszukanymi wizualizacjami przemawiało do wyobraźni – bo było równie sugestywne, jak niegdysiejsze prezentacje ich duchowych ojców z tej samej metropolii – D.A.F.
Opublikowany w 2011 roku debiutancki album Neustadt ukazał się w niewielkim nakładzie wyłącznie na winylu. Całe szczęście dzięki współpracy z inną grupą z Düsseldorfu – Stabil Elite – przypomniało sobie o nim szefostwo kolońskiego Italika. I dzięki temu „Drohgebärden” powraca teraz w kompaktowej wersji, aby w pełni objawić swą zjawiskowość.
Już pierwsze dźwięki z krążka wszystko wyjaśniają – lodowaty podmuch syntetycznego wiatru otwiera przed nami drzwi do mrocznej, ale fascynującej krainy dźwięków. „Blau” to klasyczne minimal wave z początku lat 80.: mechaniczny bit wsparty warczącym basem wnosi zgrzytliwą partię klawiszy, zza której dochodzi niepokojący szept wokalisty. Podobnie wypada umieszczony nieco dalej „Geleit” – całkowicie instrumentalna kompozycja, rozpisana na skowyczącą gitarę i powoli odmierzające rytm uderzenia automatu perkusyjnego.
Echa brytyjskiej zimnej fali słychać z kolei w „Zurück/Nach Vorn”. Metaliczne bębny wsparte przesterowanym basem wprowadzają atmosferę złowieszczego rytuału – a kiedy dołącza do nich zanurzony w kłębach chmurnych syntezatorów pełen rezygnacji głos frontmana, staje się jasne, że innym patronem twórczości Neustadt jest Ian Curtis. Bardziej marszowy charakter ma z kolei „Du Und Ich” – ale tym razem więcej tu melodii, bo wprowadzają ją chwytliwe kaskady pohukujących klawiszy.
Nie brak na „Drohgebärden” również silnych wpływów kraut-rocka. Oto podstawą „Neustadt” jest hipnotyczny motorik-beat wywiedziony z epokowych dokonań Neu! – tutaj jednak opatrzony industrialnym pochodem klawiszy i paranoicznie drgającym basem, ukrywającymi powtarzany niczym mantra refren. Umieszczony na finał „Nirgendwo” zaczyna się od brutalnie łupanego rytmu oplecionego świdrującymi dźwiękami syntezatorów – ale kiedy wydaje się, że będziemy mieli do czynienia z kolejną wariacją na temat klasyki Neue Deutsche Welle, utwór przechodzi w plemienny trans odwołujący się do dawnych dokonań Can czy Amon Düül. A wszystko wieńczy ekstatyczna eksplozja świetlistego noise’u – o niemal apokaliptycznym rozmachu.
„Drohgebarden” to zjawiskowy album – wspaniale kontynuujący wątki rozpoczęte wiele lat temu przez wykonawców pokroju D.A.F., Din A Testbild czy Alu, którzy tworząc własną wizję nowej fali, świadomie czerpali z jej korzeni, tkwiących w kraut-rocku. Blisko dokonaniom Neustadt do wykonawców w rodzaju Tropic Of Cancer, skupionych wokół kalifornijskiego oddziału Downwards. W muzyce düsseldorfskiego duetu jest jednak więcej szczerości – zawartej zarówno w szorstkiej i surowej muzyce, jak również w prostych i wyrazistych tekstach. Nie przegapcie tej płyty!
Italic 2013