Wszystkie nagrania z płyty zanurzone są w przyjemnym smutku, otulającym nas ciepłym kocem utkanym z pożółkłych wspomnień.
Martin Müller i Daniel Stroter są obecni na niemieckiej scenie elektronicznej od połowy lat 90. Zarówno w swojej twórczości didżejskiej, jak i producenckiej od zawsze skłaniali się ku głębokim i przestrzennym brzmieniom. Takie dźwięki dominują też na płytach zrealizowanych przez ich duet youANDme. W ciągu pięciu lat swej fonograficznej aktywności, opublikował on kilkanaście winylowych dwunastocalówek, które umieściły w swych katalogach takie wytwórnie, jak Rotary Coctail, Snork Enterprises, Cocoon czy Ornaments.
Ta ostatnia firmuje również debiutancki album Martina Müllera, wydany pod zdecydowanie mało komercyjnym szyldem youAND:THE MACHINES. „Behind” stanowi podsumowanie ponad piętnastu lat jego fascynacji różnymi odmianami nowej elektroniki. I trzeba przyznać, że niemiecki twórca przygotowywał swój autorski materiał z wyjątkową pieczołowitością. Stąd na płycie nie brakuje również „żywych” dźwięków, wnoszonych przez specjalnie zaproszonych gości – przede wszystkim wokalistów, ale też instrumentalistów, grających na smyczkach, fortepianie i Rhodesie. Czy to wszystko ułożyło się w miarę spójną całość?
Otwierająca płytę ambientowa miniatura idealnie wprowadza słuchacza w intymny i rozmarzony nastrój albumu („Entrance””). A oto za chwilę uderza głęboki bit wsparty masywnym basem, wnosząc pohukujące akordy skorodowanych klawiszy – to oczywiście chmurne dub-techno ozdobione melancholijnym monologiem Tony’ego Rodrigueza z nowojorskiego duetu Brothers’ Vibe („Perception”). W podobnym tonie utrzymana jest kolejna kompozycja – z tym, że tym razem mikrofon przejmuje hinduska poetka i wokalistka działająca pod pseudonimem Bajka („Drift”).
Eteryczny klimat tej muzyki podtrzymuje „Sansula” – ciepłe downtempo o spowolnionej rytmice. Zwalisty bit o dubstepowym rodowodzie uderza w „The Veil” – łącząc pohukujący motyw syntezatorowy z mroczną narracją czarnoskórego rapera z Chicago – Ketera Darkera. Nawet kiedy Müller bierze się w „Noise Room” za industrialny prepar – zamienia go w psychodeliczną wizję nierzeczywistej wycieczki do zarośniętej zielskiem starej fabryki. Segment ten puentuje „Desire” – kolejna ambientowa miniatura, tym razem jednak ozdobiona tęskną partią skrzypiec Olgi Kholodnayi.
W zestawie tym nie mogło zabraknąć monumentalnego deep techno. I dostajemy je w dwóch znakomitych nagraniach trwających po dziesięć minut – „Domain Specific” i „Beyond”. Miarowo pulsujący bit rzucony na przestrzenne tło wprowadza tutaj rozimprowizowane solo na analogowym syntezatorze, przywołujące dalekie echo kosmische musik z początku lat 70. Co więcej – drugi z utworów kończy się niespodziewanie smyczkową kodą – oczywiście w wykonaniu berlińskiej skrzypaczki z Deutsche Symphonie Orchester.
Pod koniec płyty Müller znowu sięga po dub-techno. Modeluje jednak rytmikę poszczególnych nagrań tak, że flirtują one z zupełnie innymi gatunkami. „Sway” wypełniają początkowo metaliczne tony rdzawych akordów – by w pewnym momencie ustąpić miejsca radosnej partii elektrycznego piano i house’owym uderzeniom automatu perkusyjnego. W „Diamond” trafiamy z kolei na funkowy podkład o niemal tech-house’owym metrum – choć w tle słychać przewalające się kaskady zdubowanych klawiszy. Rwany puls przypominający dubstepowe produkcje rozbrzmiewa z kolei w „Uncover” – wprowadzając liryczną wokalizę Delhii De France.
Na finał niemiecki producent zostawia wyjątkowo smakowity kąsek. „Inner Connected” łączy bowiem w swej rozbudowanej aranżacji acidowe dźwięki Rolanda 303 z nostalgicznymi tonami oldskulowego Rhodesa – by stworzyć odpowiedni podkład dla matowego głosu samego Roberta Owensa – legendy wokalnego house’u z Chicago.
„Behind” objawia Martina Müllera jako twórcę czerpiącego garściami z różnych estetyk – i to nie tylko muzyki tanecznej. Pod jego palcami te odmienne brzmienia nabierają jednak spójnego charakteru. Wszystkie nagrania z płyty zanurzone są bowiem w przyjemnym smutku, otulającym nas ciepłym kocem utkanym z pożółkłych wspomnień. Dlatego choć nie brak tym utworom tanecznej energii, najlepiej sprawdzą się one w intymnym odsłuchu podczas któregoś z letnich wieczorów.
Ornaments 2013