Wpisz i kliknij enter

Zeitgeber – nasza rozmowa

Obaj są niezrównanymi DJ-ami, producentami i właścicielami dwóch świetnie przędących wytwórni. Luca Mortellaro aka Lucy i Jochem Paap aka Speedy J wpadli na pomysł połączenia swoich wielkich producenckich sił w jednym studio. Zeitgeber znaczy zsynchronizowany. Czy obaj producenci zsynchronizowali się w zadowalający sposób? Jak przebiegała i wypadła ich współpraca? Tego i wielu innych ciekawostek dowiecie się z wywiadu.

Wywiad będziecie mogli także usłyszeć dziś o 23.00 na falach Akademickiego Radio LUZ (91,6 fm) w audycji Strikt, która w pełni poświęcona jest muzyce techno.

 

Czemu Zeitgeber hołduje bardziej- naturze czy miastu?

Luca Mortellaro: Dla mnie projekt jest bardziej oddany naturze, ponieważ ja osobiście teraz tak się czuję. Za to mocno związany i zafascynowany jestem także dźwiękami miejskiego środowiska.

Jochem Paap: Dla mnie projekt bardziej związany jest z miastem. Podczas produkcji targały nami naturalne procesy, takie jak naturalny flow. Z kolei środowisko, w którym komponowaliśmy to oczywiście miasta, bo nagrywaliśmy i u mnie w studio, i w studio Luci, a oba przecież zlokalizowane są w miastach. Środowisko zawsze wpływa na nagranie czy nastrój produkcji w pewien sposób. Także można powiedzieć, że projekt powstał w miejskim środowisku, ale procesy który towarzyszyły jego narodzinom mogą być określone jako naturalne.

Zeitgeber brzmi jak rave rozłożony na czynniki pierwsze. Rave’owe sample i pierwotne plemienne rytmy…

L: Ja bym to bardziej nazwał elementarnym niż plemiennym brzmieniem. Teraz kiedy o tym myślę z perspektywy minionego czasu, to produkowanie albumu było bardzo instynktowne. LP sam w sobie stanowi swoisty ‘powrót do przeszłości’, za to narzędzia i techniki, które zastosowaliśmy były bardzo ‘postępowe’. Te wszystkie sprzeczności są bardzo ciekawe.

J: Kiedy produkowaliśmy album nigdy nie planowaliśmy niczego konkretnego, po prostu zeszliśmy się w studio i szybko zauważyliśmy, że współpraca idzie nam bardzo dobrze. Nigdy nie posługiwaliśmy się muzyczną terminologią, nie używaliśmy słów opisujących gatunki i współczesne muzyczne koncepcje, to było bardziej abstrakcyjne. Wszystko opierało się na teksturach, kontraście… To był naturalny proces, który zaowocował czymś, czego się nie spodziewaliśmy. Zaczynaliśmy każdy utwór z jednym, kiełkującym pomysłem w zanadrzu i pozwalaliśmy muzyce się poprowadzić.

L: Głównie był jeden bazowy element, który wydawał się atrakcyjny dla naszych uszu i to on był obudowywany tym, na co według nas zasługiwał.

J: Omawialiśmy to już w poprzednich wywiadach, ale chodzi o to, że ciągle tworzysz skojarzenia, sugerujesz coś, co jest naturo-podobne czy miasto-podobne. Piękne w muzyce elektronicznej (zwłaszcza gdy nie pojawia się tekst, twór jest abstrakcyjny i nieprzywiązany do konkretnego gatunku) jest to, że pozostawia wiele przestrzeni na interpretacje, więc nigdy nie gadaliśmy o tym gdzie chcemy zabrać muzykę ani o tym jak chcemy współpracować. Po prostu bawiliśmy się konkretnym narzędziem, a potem pojawił się album. I najlepsze w tym jest to, że jeśli produkcja jest tak otwarta i niepodpięta pod żaden gatunek ani koncept, to mamy wiele miejsca na interpretację. Możesz tworzyć własne nawiązania, my wykonaliśmy swoje zadanie i teraz od ciebie zależy co z tym zrobisz.

L: Mam pewną wizję, która zobrazuje tę sytuację. Dwóch matematyków spotyka się żeby porozmawiać o twierdzeniu matematycznym, czyli o czymś abstrakcyjnym, ale rozmawiają przy tym za pomocą języka poetyckiego. Tak mniej więcej produkowaliśmy Zeitgeber.

Mówiłeś o elemencie składowym, stanowiącym bazę każdego z utworów. Co to było? Dźwięk czy nastrój?

L: To był bardziej nastrój. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym jakiego dźwięku nam potrzeba, po prostu bawiliśmy się maszynami, komputerami i całym sprzętem w ogóle. Potem tylko pozwalaliśmy muzyce samej doprowadzić nas do końca.

J: Ty się odwołujesz do początku, a ja uważam że w niektórych przypadkach zwyczajnie przeglądnęliśmy niektóre dźwięki, które nagraliśmy wcześniej i dokonaliśmy selekcji, której mogliśmy użyć jako palety dla bębnów czy czegokolwiek, zwykła technika studyjna. Po prostu zaczynasz z czymś, z czego może narodzić się dźwięk albo nastrój i to może stać się czymś na kształt techniki produkcyjnej.

L: Znowu przychodzi mi do głowy pewien obrazowy przykład. Wyobraź sobie dwóch malarzy, którzy spotykają się ze sobą żeby pomalować wielką ścianę. My jako malarze skomponowaliśmy i wyselekcjonowaliśmy paletę kolorów zanim nadaliśmy życie tej strukturze.

Czy planujecie rozwinąć projekt Zeitgeber? Więcej EP-ek, granie live?

L: Planujemy kontynuować współpracę, ale nie na zasadzie, nazwijmy to- live act tour z prawdziwego zdarzenia. Będziemy grać b2b dj sets tak jak zrobiliśmy to w Boiler Room. Wybierzemy parę miejsc i dat, które według nas są odpowiednie dla projektu.

Dlaczego wydaliście Zeitgeber w Stroboscopic Artefacts a nie w Electric Deluxe? Czy mieliście na celu nadanie produkcji brzmienia bardziej a’la Stroboscopic Aftefacts?

L: Nie, to nie chodziło o to. Historia jest znacznie prostsza. Na początku nie mieliśmy pojęcia gdzie ani jak wydać album. W pewnym sensie kiedy go skończyliśmy i byliśmy na etapie masteringu zaczęliśmy myśleć o tym, co zrobić i pomyśleliśmy nad wydaniem produkcji w wytwórni  kompletnie niezwiązanej z naszą działalnością. Jednak okazało się, że projekt ma szansę zostać dobrze odebrany na pokładzie S.A. Jochem był wtedy bardzo zapracowany i przyjęcie mojego zaproszenia było mu bardzo na rękę, bo nie musiał się troszczyć o administracyjną stronę sprawy, także w ostateczności wybór był dość spontaniczny.

Jochem, powiedziałeś kiedyś w wywiadzie dla portalu beatport, że lubisz używać małych wycinków muzyki w niespodziewany sposób i wyciągać je z kontekstu. Czy za ideą produkcji Zeitgeber stało wyciąganie różnych dźwięków z kontekstu?

J: Tak, kontekst to coś czym możesz się bawić, to tylko jeden z elementów który rozważasz przy produkcji muzyki. Jeżeli więc rozmawiamy o muzyce, znacznie łatwiej jest ją opisać i wyrazić używając abstrakcyjnych kategorii. Dla przykładu – zaczynasz z czymś co ma bardzo naturalne flow, decydujesz się dołożyć coś co brzmi bardziej maszynowo, by podkreślić różnicę między tymi dwoma elementami. Tak więc w kategoriach wyboru, gdzie utwór powinien zdążać, gdy go produkowaliśmy faktycznie używaliśmy pojęć takich jak kontrast czy kontekst, głębia, położenia dźwięków z przodu, z tyłu, w trzech wymiarach. Takie kategorie to bardzo wygodny sposób by opisać co masz na myśli, gdy nie używasz konkretnych dźwięków. Niektóre z naszych utworów nie miały nawet elementów takich jak werbel, hi-hat czy stopa, jest tam za to masa hałasów, które mogą brzmieć jak perkusjonalia jednak są one tylko artefaktami czegoś lub w niektórych nagraniach to przesyntezowane dźwięki. W procesie produkcji więc, czasami łatwiej jest posługiwać się abstrakcyjnymi sposobami opisu niż używać muzycznej terminologii.

L: Chciałbym dodać coś do tego co powiedział Jochem o jednej z części produkcji albumu Zeitgeber, którą było wykorzystanie różnych przypadkowych nagrań terenowych. Używanie takich nagrań, co z resztą jest czymś, z czego ja sam korzystam bardzo często, to jak ukraść fragment rzeczywistości i wsadzić ją w inny kontekst by nadać jej inny sens. Wykorzystując więc głos dziecka na ulicy, dźwięk spadającej kropli wody, zabieramy je z oryginalnego miejsca i wsadzamy w inne, którego architektury nie znamy, wtedy te dźwięki nabierają innej spójności. W tym sensie więc, Zeitgeber wyciągał rzeczy z kontekstu i nadał im inny kontekst, co z resztą nie jest zbyt oryginalnym pomysłem, ponieważ mnóstwo ludzi korzysta i korzystało z tego. Myślę że ten temat jest bardzo inspirujący dla sposobu w jaki ja robię muzykę i oczywiście dla tego w jaki robiliśmy ją z Jochemem. W tym sensie wyciągaliśmy rzeczy z kontekstu.

Kiedy powstał pomysł na kolaborację Zeitgeber?

L: To nie był dokładny moment, wszystko zaczęło się od serii imprez Electric Deluxe, które Jochem organizował w Holandii, zaprosił mnie do występu na jednej z nich i tak się poznaliśmy. Po imprezie Jochem zaprosił mnie na kilkudniową zabawę dźwiękami w jego studio. W pewnym momencie, gdy siedzieliśmy w studio, jasne stało się, że właśnie dzieje się coś więcej niż tylko zabawa dźwiękami, więc zdecydowaliśmy się zabrać za większy projekt, na przykład album – tak narodził się Zeitgeber. Było to więc kilka dni później niż impreza Electric Deluxe w Amsterdamie.

Kolejne pytanie dla was z osobna – gdzie czujecie się bardziej spełnieni, w studio gdzie możecie eksperymentować z dźwiękiem, czy kiedy gracie w ciemnych, zatłoczonych klubach?

J: Te dwie rzeczy są zupełnie różne, choć obie mają coś wspólnego z tworzeniem czegoś z niczego oczywiście, ale w przypadku pracy w studio nie ma natychmiastowej odpowiedzi, można rzeźbić swoją ideę wiecznie, dopóki nie zdecyduje się że jest skończona a potem można wypuścić ją w świat lub wyrzucić. W żywym środowisku rzecz ma się zupełnie inaczej, ponieważ reakcja jest natychmiastowa. Gdy gra się na żywo lub improwizuje, ta natychmiastowa reakcja ludzi sprawia, że własne nastawienie jest zupełnie inne. Nie umiem powiedzieć co lubię bardziej – granie na żywo czy produkcję muzyki, myślę że nie umiałbym żyć bez obu. Obie rzeczy są bardzo ważne w sposobie w jaki podchodzę do mojej muzyki i grania na żywo, obie wzajemnie się uzupełniają. Nie ma sposobu by wyrazić jak satysfakcjonujący może być dobrze zagrany gig, tak samo nie da się opisać jak to jest stworzyć coś naprawdę mocnego w studio. Takie sytuacje nie zdarzają się często, zwykle jest po prostu okej, ale niektóre momenty potrafią być naprawdę budujące. Szczerze – granie na żywo i produkcja są niezbędną częścią mojego życia.

L: Dla mnie sprawy mają się trochę inaczej – mógłbym żyć bez grania na żywo, ale nie mógłbym żyć bez produkcji w studio. Ciągle uwielbiam grać na żywo, to naprawdę niesamowite przeżycie przekraczać kolejne osobiste doświadczenia z publicznością przed sobą, ale w moim umyśle istnieje pewna nie nachalna wyższość siedzenia w studio. W studio jest się samemu, tak jak powiedział Jochem, ale nie do końca ponieważ jest obecność dwóch rzeczy: przeszłości wewnątrz mnie i czegoś w rodzaju niewidzialnych uszu, ponieważ robienie muzyki to komunikowanie czegoś. Produkując mam w głowie to, że chcę powiedzieć coś komuś. Nie jest się więc do końca samemu, ale prawdą jest że bycie na scenie to zupełnie coś innego. Granie na żywo można interpretować jako znacznie silniejszy bodziec albo ograniczenie przez time table, nagłośnienie lub specyficzne miejsce itd. jakkolwiek ja nie mógłbym żyć bez tworzenia w studio, to coś zbyt ważnego dla równowagi mojego umysłu.

Luca, skoro produkcja muzyki to dla ciebie komunikowanie czegoś to jaki komunikat stoi za Zeitgeber?

L: Komunikacja to bardzo szeroki termin, możesz komunikować na milion sposobów, możesz komunikować określone pomysły albo nastroje czy uczucia. Dobrą i fascynującą rzeczą w projektach takich jak Zeitgeber jest to, to wydawnictwo jest niezwykle abstrakcyjne i wszystkie jego struktury przenikają się nawzajem po to żeby później stworzyć spójną całość. Teraz, kiedy album jest skończony i patrzę na niego z dystansem, to wiem że zawiera mnóstwo komunikatów, ale nie będę podsuwał nikomu żadnych wskazówek odnośnie interpretacji.

J: Na to pytanie można odpowiedzieć w bardzo prosty sposób- gdybyśmy chcieli zakomunikować coś szczególnego to dodalibyśmy tekst <śmiech>.

Czy czujecie się ze sobą zsynchronizowani?

J: Jeśli pozwolisz ludziom współpracować w jakiejkolwiek kolaboracji, to może dać tysiąc różnych rezultatów. Szybko zgraliśmy się w studio i wszystkie sprawy potoczyły się w błyskawicznym tempie, co oznacza że na pewno jakaś synergia między nami istnieje. Czyli tak- myślę, że jesteśmy zsynchronizowani, tymi twórczymi częściami umysłów na pewno.

L: Taaaak. Jesteśmy Zeitgeber, jesteśmy zsynchronizowani.

Embedly Powered

 

Is Zeitgeber more devoted to nature or to a city?

L: For me personally it is more devoted to nature, but in a sense that I feel like right now. I feel much more attracted and fascinated by outside urbanity sound scapes.

J: Well, to me it’s more related to a city. In the production we used quite a lot of natural processes like natural flow things but the way we came together and the way we… the environment we were recording it was obviously cities because we recorded it in my studio as well as in Luca’s studio which are both in cities. Environment is always influencing the recording or the mood of the production in a certain extend. So it’s made in an urban environment but the actual processes could be described as natural.

Zeitgeber sounds like dissembled rave but on the other hand the primate rhythms are connected with tribal music.

L: I would call it, more than tribal, elemental music. That means like we and this is something I can think of afterwards because it’s not something you can really feel while we were producing, because while we were producing everything was very instinctual, but now to the album I feel that there’s a real research backwards in a way, but talking mood wise, but the techniques used are very much forward-like. Some nice contradictions going on.

J: While we were producing the album we never really set out with a plan we just came together in a studio and we had a really quick work flow. We never really discussed anything in musical terms. We didn’t use words that describes genres or actual musical ideas, it was more abstract then that. It was more based on textures, contrast…  It was a kind of a natural process which sort of resulted in something which we didn’t see coming. We started each track with maybe one little idea and then we just let the process guide us to where the music would take us.

L: Mainly there was one basic element that was really something cool to our ears and then we were building up what that elemental part was deserving around it.

J: You instantly make an association with something, you suggest something to us if do you think it’s like urban or city-like or nature-like. The beautiful thing about electronic music (especially if there are no lyrics and if it is abstract and when it’s not tighten to a certain domain or a genre) is that it leaves a lot of space for interpretation of the listeners so we don’t really talking terms of actual concepts where we wanted to take the music or how we wanted to work together. We never really discussed it in an possible outcome, we just did something and fucked around with some gear and then this came out and the cool thing about is that if so opened and no genre or no concept was used it leaves more room for interpretation afterwards which is cool. You can make your own associations or can make your own associations with it. We are finished with our work and now it’s up to you to interpretate it or whatever.

L: I have a nice image coming to my mind. Imagine two mathematicians talking mathematics between them, so it’s a  very abstract concept, but through poems. That’s a bit how we produced the album.

You talked about basic element- was it a sound or more like mood?

L: It was much more about the mood. We never really discussed about whatever kind of sounds we wanted we just playing with machines, computers and staff like this and then letting the mood drive our end. Not much talk actually.

J: You were referring to an actual starting point and I think in some cases we just browse through some sounds which we recorded from machines previously and just made a selection of a staff that we could use as a palette for drums or whatever, just basic studio technique. You just start with something which could be a sound or it could be a mood or it could be something like sort of a production technique.

L: I do have another image coming to my mind Jochem. Two painters come together and try to paint a big wall. We as a ‘painters’ tried to compose and select this palette of colors just before giving life to the structure of this image.

Do you plan to develop the concept of the Zeitgeber? Other EP’s or playing live?

L: We are actually planning not a real live act tour but we’re planning to keep on giving shows like in Boiler Room, b2b dj sets with a very kind of leftfield selection of tracks in relation to what we usually do on our own for pretty few selected venues and places that makes sense in talking about the project. It’s not gonna be a proper extensive tour but just a few selected dates.

Why stroboscopic artefacts released Zeitgeber, when You produced it, you wanted to sound it more stroboscopic like?

L: No, not at all. The story was much more simple i guess. Actually in the beginning we were even knew nothing about where release it or how to release it. At some point when the album was done and we were, i think already on the mastering process we started to think about what to do with it, and at the beginning we were thinking about releasing it on a 3rd party label, but at some point we found out that specific moment that the label stroboscopic artefacts could welcome project well on board, and also Jochem was in a very hyper-busy moment with his musical career so for him it was also ok to accept my invitation, so he could avoid taking care about all this administrative side of the thing, so at the end it was a very spontaneous choice.

Jochem, you said in the interview for Beatport portal, that you like to using small parts of music in an unexpected way, and taking them out of context, do you think that Zeitgeber production idea is to take things out of context?

L: Haha, nice one

J: Yeah, context is something you can play around with, it’s just one of the elements that you can take into consideration if you producing music. So if you were talking about musical things in more abstract term sometimes they’re easier to do with, they’re easier to describe. For example if you start with something which has very sort of natural flow, you decide to put something more machine like against that, to even enhanced the difference between that two elements. So in terms of choosing where a track should go while we are producing it we did in fact use concepts like contrast or context terms like depth or putting things in a front, in a back, 3 dimensional. All this things are very suitable ways to describe an idea if you don’t really are using concrete sounds. Because some of the track don’t have things like snare drums or bass drums or hi-hats, there’s a lot of noises going on and they may sound like drums sounds but they are just artefacts of something or maybe they were in some recording oversynthed. So in a production process it’s sometimes easier to do with more abstract ways of describing thing than talking actual about musical terms.

L: I would like to add something on top of what Jochem said that specifically about one part of the production of the Zeitgeber album which is the some use of field recordings in it which were very random. I mean, when you use field recordings which is something i also personally, extensibly did in a past it’s like, let’s put it like this, you steal a piece of reality and you put it, as you say, in another context to give another kind of sense to it. So the voice of a child in the street or like the sound of a drop of water you get, when you take it out of it’s original place and put it into another one, we don’t know the architecture, it’s like you start to give different density. So in this sense yeah, it is like putting things out of context, and giving them another context, and this is even not a very original concept, because it’s something that even already people sock out and wrote about really extensibly, i think this topic is something which was hugely influential for the way i do music and of course the way we did together with Jochem, so in this sense yeah, you always put things out of context

I have to ask you about when idea of Zeitgeber was born?

L: Actually, it was not an exact moment, we can tell you when it started, it was for one of Electric Deluxe event that Jochem hosts most of the time in Nederlands and in one of this events they invited me, and that’s how we met first time properly with Jochem, and then he invited me to spend a few more days with him in the studio just to have some fun. At some point when we were in the studio it was pretty immediate the perception that something more than just some fun was going on, so we decided to build up a bigger project like an album and that’s how Zeigeber was born, so was born actually couple of days later than Electric Deluxe event in Amsterdam.

Another question for you separately – when do you fell more fulfilled: in the studio when you experimenting with a sound, or when you playing for a people in a crowdy, dark clubs.

J: They are both entirely different, although they both have something to do with creating something from nothing of course. But in one instance, in the studio you have no immediate response, in a studio you can basically sculpt your idea forever, until you decide it’s done and then you can throw it into the world or thrash it. In an live environment it’s the complete opposite because the reaction is immediate. While you are playing live or when you are improvising there’s an immediate response to it, that makes a lot of difference in your approach because it feels completely different. I wouldn’t be able to say which one is my favorite, i don’t think i could live without either one of them. I think both are very important in the way that i approach all my music and live stuff, they’re both part of each other but there’s no way to describe how satisfying a really good gig can be, and there’s also no way to describe how it is to blow your own mind when you’re in the studio. It doesn’t always happening, most of the time it’s an average experience, but some moments can be really uplifting. They are both essential for my life to be honest.

L: For me i think it’s a bit different in a sense that, let’s say, i could still live without playing life, but i couldn’t live without producing in the studio. Still, i really love to play, it’s something amazing, the experience of crossing the new personal, individual experience with one of the public and crowd in front of you, but for me there are kind of a spontaneous priority in my mind which is when i’m sitting in my studio. In the studio you are alone as Jochem was saying, but you’re not really alone because you have, let’s say, both – the presence of the past inside you, also the presence of „invisible ears” that are natural, because making music for me is communicating something. In any way i have in mind that i’m saying something to someone. So you’re not alone either way, but it’s true that when you’re on stage it’s different. You can interpretate it as an even more powerful input or as a restrained to have a specific time schedule or a specific place with a specific sound etc, but for me, anyway, i couldn’t live without the studio production, it’s something too important even for my mind equilibrium.

Let’s talk about communication if it is so important to you. What do you communicate with Zeitgeber?

L: Communication is such a large word, you can communicate in a millions of way, you can communicate specific concepts or you can just communicate moods and feelings. A good and a fascinating thing about the project like Zeitgeber is that we did a very abstract output and all these kind of things cross-pollinate each other so they come all together in one shot. So now when the album is finished I can look at it with some distance it’s says a lot of things but it’s not my task to give guidelines for the listeners.

J: It can be said in a really short way- if we would have something to say in words we would’ve added lyrics.

Are you guys synchronized with each other?

J: If you put two people together  as  collaborators without them even knowing each other, there are so many possible outcomes. We hit it off really quickly in the studio and things came together really fast so there’s definitely some kind of synergy going on between us when we are producing  together so I guess we are synchronized with those part of our minds we are definitely.

L: Yeah. We are Zeitgeber, we are synchronized.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
sobek
sobek
10 lat temu

interesujący wywiad, dzięki!

Polecamy