I tak oto trzeba stworzyć nowe określenie muzyczne „deep-dub”.
Słuchając czwartego albumu Pablo Bolivara, aby dobrze ukazać to co skomponował, niech się ujawni nowy tag, będący skrzyżowaniem deep house’u z muzyką dub. Bo oddzielnie, żaden z nich nie określa tego, co się dzieje na „Must”.
„Deep-dub”, bo taka jest muzyka Bolivara – zdominowana (pozornie) melodyką deep-house’u, ale dalszy plan, który jednak bywa pierwszym, to już królestwo dubu – przeróżnego: chmurnego, lżejszego, rozmytego, zbasowanego. Trzy poprzednie albumy barcelońskiego muzyka zahaczały o klub, dub i ambient. Na każdym z osobna dominował inny pierwiastek, jednak teraz, biorąc po cząstce z każdego, utrwalona została całość, czyli „Must” – muzyka Bolivara przedstawiona najsugestywniej i najdojrzalej do tej pory.
Bolivar porusza się po formach które zna i testował na poprzedniejszych albumach – tech-house, deep-house, ambient – i coraz śmielej znaczy je swoim autorskim pociągnięciem, czyli atmosferycznym podbiciem dubu. Kiedy łagodniejsze podkłady błyszczącej elektroniki zderzą się z bezdusznymi podmuchami dubu – naprawdę przynoszą kuszące momenty do słuchania. Od pierwszej do ostatniej minuty album, nawet gdy próbuje zajrzeć w kompletnie odległe gatunki („Rise Your Demons”, synth-pop jak u Kavinskiego) to foremne granie, bez awangardowych wstawek, całkiem konsekwentne.
Niby to nie jest nic nowego, bo każdy z zaprezentowanych gatunków miał już swój czas, swoją zapaść, swój renesans, jednak Bolivar bardzo zgrabnie połączył je, logicznie skroił i atrakcyjnie zaprezentował – z trzech dość uniwersalnych prądów zrobił jeden autorski mechanizm, w którym trzy tryby równo pracują w gęstej atmosferze.
AvantRoots, 2013
3,5/5
Najlepsze momenty: „Diamonds”, „New Order”, „Keep Moving”
moim zdaniem do „Recall” czy nawet „Motion” nie ma wcale ‚podjazdu’