Druga płyta po głośnym debiucie jest podobno zawsze szczególnie trudna dla każdego artysty. Ali Wells poradził sobie z tym syndromem bez problemu.
W cztery lata po eksplozji industrialnego techno, mamy takiej muzyki pod dostatkiem. Wszędzie pełno czarnych okładek, gotyckich liter, mrocznych zdjęć. Cała banda domowych producentów, którzy jeszcze w minionej dekadzie majstrowała kliniczny minimal, nagle przerzuciła się na ciężkie i brudne granie. Całe szczęście, kiedy uważnie się przysłuchać, od razu można odróżnić nieudolnych naśladowców od autentycznych innowatorów. Do tej drugiej grupy z pewnością należy brytyjski producent Ali Wells występujący jako Perc.
Jego debiutancki album „Wicker & Steel” był z jednej strony jedną z pierwszych manifestacji nowego brzmienia w techno, a z drugiej wielce aktualnym komentarzem do towarzyszących mu wydarzeń społecznych i politycznych w Anglii, a nawet w Europie. Od czasu jego wydania, Wells zrealizował kilka winylowych dwunastocalówek, które objawiły narastającą brutalizację brzmienia jego produkcji. Punktem zwrotnym dla drugiego albumu angielskiego artysty wydaje się z dzisiejszej perspektywy płyta „Interpretations”, na której podjął się on dekonstrukcji wczesnych rejestracji zespołu Einsturzende Neubauten z 1982 roku.
„The Power & The Glory” otwiera jedno z najbardziej niezwykłych nagrań w muzyce elektronicznej, jakie kiedykolwiek zostało zarejestrowane. „Rotting Sound” składa się bowiem z nanizanych na dźwięki otoczenia konwulsyjnych eksplozji cyfrowego hałasu, które uzupełniają przerażające wokalizy Dana Chandlera z noise-rockowej grupy Dethscalator. Utwór ma niesamowitą moc – łącząc punkową wściekłość z industrialnym brzmieniem i nowoczesną produkcją w stylu techno. Kontynuację zainicjowanych przezeń wątków podejmuje „Lurch”. Tym razem dostajemy jakby zdeformowaną wersję IDM-u – a to ze względu na chrzęszczące breaki umieszczone w podkładzie i komputerowe efekty, przywołujące dalekie skojarzenie z aktualnymi eksperymentami duetu Autechre. Podobnie wypada umieszczony pod koniec zestawu „Bleeding Colours”. Tym razem Wells stawia na mechaniczną rytmikę o przesterowanym tonie – podrasowaną na apokaliptyczną modłę chóralnymi zaśpiewami i podniosłymi klawiszami.
Nie brak na płycie bardziej konkretnego techno. „Dumpster” to klasyczny klubowy killer w stylu dawnego Tresora, pomysłowo podrasowany sonicznym akordami rodem z kreskówkowego rave’u. Bardziej współczesny charakter ma „Take Your Body Off”. Kiedy jednak wydaje się nam, że utwór upłynie pod znakiem dudniących bitów i głębokich basów rodem z Berghain, ponownie rozlega się przeraźliwy wrzask Dana Chandlera, a metaliczne perkusjonalia w stylu Test Department nadają całości niemal plemienny puls. Bardziej minimalistyczny sznyt ma „Galloper” – tym razem Wells obdziera swą kompozycję z wszelkich ozdobników, koncentrując się na metalicznych bębnach podszytych onirycznymi klawiszami.
Eksperymentalną wizję muzyki techno dostajemy w dwóch innych nagraniach. „Speek” uderza monotonnym rytmem rodem z hard core’owej klasyki gatunku z początku lat 90. – a kontrapunktem dla tej bezlitosnej bombardierki jest przetworzony głos Nik Void z grupy Factory Floor. Na podobnym podkładzie osadzony jest znajdujący się w centrum albumu „David & George” – nasycenie go fabrycznymi odgłosami i świdrującymi efektami sprawia jednak, ze bliżej mu do dokonań wspomnianego wcześniej Einsturzende Neubauten niż detroitowego kanonu.
„Horse Gum” pochodzi z zestawu ambientowych kompozycji Perca, które miał okazję zaprezentować niedawno w jednym z kościołów w Hackney. Nie ma tu jednak mowy o uspokojeniu. Nagranie brzmi jak ostatnie tchnienie umierającej fabryki – koncentrując się na zestawieniu przemysłowych zgrzytów i onirycznej elektroniki, niczym dawne dokonania niemieckich formacji Cranioclast i Kallabris. Do tego rodzaju utworów można zaliczyć również finałowy „A Living End” – bo to zapętlony motyw fortepianowy o przejmującej melodyce, zanurzony w nieinwazyjnych szumach. Jednym zdaniem – idealne zwieńczenie całego albumu.
Druga płyta po głośnym debiucie jest podobno zawsze szczególnie trudna dla każdego artysty. Ali Wells poradził sobie z tym syndromem bez problemu. „The Power & The Glory” to zupełnie inny materiał niż „Wicker & Steel”. Więcej tu śmiałych eksperymentów, brzmienie ma bardziej ekstremalny charakter, ale nie brak tu również surowej energii o klubowej proweniencji, chociaż całość ma zdecydowanie awangardowy ton. Co tu dużo pisać – Perc to autentyczny geniusz najmocniejszych odmian nowej elektroniki.
Perc Trax 2014
Pierwsza płyta to Wicker & Steel
Ciężko się tego słucha, odrazu czołó sie marszczy od tej muzyki, bardzo przejmujący materiał
Jakby z piersi wyrywalo sie cos ultraobcego – trudna muza ale zjmujaco odwazna
Jedyne co z tej płyty zapamiętałem, to okładka.