Wpisz i kliknij enter

clipping. – CLPPNG

It’s clipping. bitch.

Podczas zeszłorocznego Unsoundu krakowski hotel Forum zapalał się surowym stroboskopowym, białym światłem, niczym od wystrzałów. Na tegorocznym Sonarze, czy Offie wizualizacje powinny uderzyć w pastele, a już sama zmiana scenerii daje do myślenia.

„Body And Blood” można było usłyszeć już podczas zeszłorocznych koncertów. Najbardziej taneczna pozycja Amerykanów na żywo brzmiała dyskotekowo i mało przekonująco. W wersji albumowej jest już o wiele ciekawiej- mocna, industrialna w smaku, z miarowym bitem dużo lepiej zapowiada płytę, niż hałasujący utwór otwierający. „Work Work”, pierwszy singiel z albumu, to już prawdziwy banger. Ostrożne syntezatorowa partie, mimo że nieśmiałe i krótkie, pokazują apetyt i możliwości clipping. na polu piosenki popularnej.

Zaskakująco duża część kompozycji na CLLPNG oparta jest na ładnych, prostych liniach melodyjnych. W nadaniu piosenkowego charakteru clipping. pomaga podśpiewujący MC i zgraja gości zaproszonych do nagrania. „Summertime” brzmi funkowo, wpadające w ucho, kiczowate „Tonight” to popis melodyjnego flow i piosenkarskich umiejętności wokalisty z użyciem … vocodera.

W centrum brzmienia clipping. na debiucie pozostaje bezapelacyjnie flow MC. Daveed Diggs kradnie każdą ścieżkę, na której się odzywa. Wydawać by się mogło, że potrafiłby zrobić taneczny numer z dźwięku pracującego silnika Simsona, ale w dużej części jest to zasługa tego jak oszczędnie, ale dokładnie obsługują go na CLPPNG Snipes i Hutson. Mimo że album powstawał w przeciągu raptem roku, w dużej części w trasie, pod względem pomysłowości, jakości kompozycji, poczucia humoru od debiutanckiego mixtape’u dzielą debiut pełnogrający lata świetlne.

Słuchając płyty uważnie, na przestrzeni trzynastu kompozycji, wychwycić można prawdziwie imponujący katalog hałasów. Od industrialnych uderzeń, metalicznego klekotania, szum, plusk, dźwięki ulicy. Świetnie wypada trylogia „Dream” – „Wake Up” – „Or Die”. Ambientowy, szeptany niskim głosem, płynący pluskający sen wybudza brutalny, nieubłagany budzik, na koniec wpada w apokaliptyczny, trzeszczący senny koszmar. Trzy minuty Wake up z flow ubranym tylko i wyłącznie w wyjątkowo irytujący miarowy budzik z pięknym refrenem Mariel Jacody to prawdziwa perełka tego albumu. Intensywny w przekazie „End” oparty jest na skaczącym CD i kopniętym samplu żywej perkusji. Cały czas jednak – hałas w służbie piosenki.

Ale to też do czasu. Zamknięcie albumu to kilkuminutowa wycieczka po poprzednich trzynastu trackach. Porwana, postrzępiona narracja tej porywającej płyty, którą znajdziecie w telefonach chłopaków pod blokiem, streamie przy korporacyjnym biurku, jak i w gramofonie wykształciuchów na każdym kroku węszących echa Cage’a.

Czerwiec 2014 | Subpop

Profil na Facebooku »
Oficjalna strona zespołu »







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy