Wpisz i kliknij enter

Clark – Clark

Clarkowe techno w zimnych, choć organicznych objęciach.

Clark powraca swym siódmym albumem i to albumem o znaczącym tytule, bo jeśli człowiek z tak obszernym, a przy tym docenianym dorobkiem nazywa płytę swoim imieniem, to można być pewnym, że będzie osobiście i poważnie. Urodzony w Anglii producent niewątpliwie posiada pewien charakterystyczny dla siebie styl, który można odnaleźć w niekiedy dość odległych obszarach jakie zawierają jego nagrania, krążące mniej lub bardziej wokół formuły techno. Jego ostatni występ na tegorocznym TNM w Katowicach tylko potwierdził, że jest w dobrej formie i rozbudził apetyt na nowy krążek. Już po pierwszym odsłuchu można stwierdzić, że najnowsze dziecko 34-latka jest albumem dojrzałym, zawiera pewien subtelny koncept, który daje o sobie znać już na poziomie tytułów odnoszących się do tajemniczych, surowych obszarów na styku morza i lądu, klimatu rodem z marynistycznych legend o syrenach, latarnikach czy zapomnianych wrakach.

Nie od dziś wiadomo, że Clark jest fanem „field recordingu”, w otwierającym „Ship Is Flooding” poza wiolonczelą można usłyszeć odgłos ciągniętego krzesła zarejestrowanego w hali byłej fabryki bawełny w Lipsku. Tego typu detali pobranych z środowiska jest na tym albumie całkiem sporo, choć oczywiście rozpoznanie ich źródła jest praktycznie niemożliwe. Berliński rezydent podkreślał w jednym z wywiadów, że fascynuje go odmienność odczuć wobec tego samego dźwięku w różnych kontekstach, np. nieprzyjemnego odczucia w naturalnych okolicznościach (chociażby odgłos przyciskania kredy o tablicę), a zneutralizowanego w towarzystwie muzyki.

Clark_Found_Sound_Dummy

Hala w byłej fabryce bawełny w Lipsku

Generalnie „Clark” jest raczej wyważonym materiałem, choć zawiera bardziej szalone elementy rodem z pamiętnego „Body Riddle” czy „Turning Dragon„. Mam na myśli tu, np. „Banjo”, w którym brutalne synthowe smażenie spotyka się z basem spod electro szyldu, a nawet z brzmieniem skrzypiec przy końcu numeru. Ponad 7-minutowe „There’s A Distance In You” rozbiega się rozbudowaną rytmiką, ale piorunujące wrażenie wywołują dopiero niskopasmowe dźwięki kojarzące się z syrenami statków w drugiej części utworu. Rasowe 4/4 odnajdziemy w „Sodium Trimmers”, które przechodzi diametralne przeobrażenie w swojej połowie, gdy ze spokojnego raczej kawałka zamienia się w surowe, metaliczne pędzenie, smagane kneblowanymi wokalizami.

Ulubionym dźwiękiem Chrisa Clarka jest ponoć odgłos chodzenia po świeżym śniegu, nie dziwi zatem pojawienie się w zestawie 13 utworów kilku związanych niejako z tym zjawiskiem. Pierwszy „Winter Linn” to mariaż wręcz popowego zacięcia w duchu Moderat z deszczem potężnych skwierczących basów i latających wokół melodyjek – ciekawie mogło by to zagadać z wokalistą/-ką, których w przeciwieństwie do niektórych poprzednich wydawnictw Clarka na „Clarku” nie uświadczymy. Drugim zimowym numerem jest „Snowbird”, gdzie powolne tąpnięcia powodują buchanie talerzowej pary przeplatanej echo-sopran-głosami przechodzącymi w melancholijne melodie dzwonków, które mniej więcej od półmetka uspokajają groźny nastrój utworu.

its_clark10_110514

Berlińskie studio Clarka (foto by Steve Braiden)

Na większości albumów, począwszy od swojego debiutu, Clark znajduje miejsce na pianistyczną miniaturę. Tym razem 4-akordowy pochód w „Strength Through Fragility” podbija techniczna, przygłucha stopa oraz regularnie podgłaśniane szumiące efekty przypominające pracujące morze. „Siła poprzez kruchość” to zdecydowanie trafiony tytuł. „Beacon” obezwładnia ekwilibrystycznymi arpeggiami, „The Grit In The Pearl” mogłoby zwojować niejeden parkiet lub plażę, „Silvered Iris” hipnotyzuje snującymi klawiszami, ale najlepiej na omawianym krążku wypada jednak znany od dłuższego czasu singiel „Unfurla”. Rozbudowany, ale płynny aranż tego numeru, użyte brzmienia (klawesyn?), wielowarstwowość, niebanalna melodyka wybijają tę pozycje ponad solidną całość.


Clark – „Unfurla”

Na longplay’u nie zabrakło też ambientowych elementów: półtoraminutowe „Petroleum Tinged” ma znamiona jedynie przerywnika, w opozycji do zamykającego album „Everlane”. Zawartość tego utworu zdaje się zataczać koło niczym światło latarni, które „oświetla” nas w regularnych odstępach dźwiękowymi promieniami pulsujących ambientowych padów i syrenich wokaliz, które stopniowo i niespiesznie oddalają się by finalnie zniknąć w głębinowej ciszy.

„Clark” to z pewnością dzieło dopracowane bardzo precyzyjnie, słychać w każdym niuansie ogrom pracy jakie reprezentant Warp włożył w materiał. Dobór brzmień pomimo sporej różnorodności sprawia wrażenie wziętego z „jednej bajki”, co buduje odczucie spójności całego albumu, jednocześnie potęgując wspomniane na początku wskazówki kierujące ku odpowiednim „marynistycznym” skojarzeniom. Siódmy album Chrisa Clarka nie przynosi wielkich zmian, nadal obcujemy z melancholijno-podniosłym techno przełamywanym IDM-owskimi i ambientowymi elementami. „Clark” potwierdza wysoką klasę swego autora i niczym odkryty skarb leżący gdzieś na dnie oceanu, rozbudza z każdym odsłuchem chęć wydobycia kolejnego.

P.S. 3 grudnia Clark zagra w berlińskim Berghain.

3.11.2014 | Warp

www.throttleclark.com/clark
www.facebook.com/throttleclark
www.twitter.com/throttleclark
www.discogs.com/artist/6396-Chris-Clark







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
gwiazdik
gwiazdik
9 lat temu

Trafna recenzja.

Ponadto uważam, że ta płyta zbliża się bardziej do „popu” niż jakakolwiek wcześniejsza Clarka. W sensie, że jest bardziej lekkostrawna dla przypadkowego słuchacza. To nie zarzut co jasne.

Myślałem, że ten krążek będzie bardziej jak Superscope a tu proszę

ReneGad
ReneGad
9 lat temu

Album bardzo w stylu Tauronowego seta – pierwszy odsłuch i jakbym gdzieś to słyszał, zwłaszcza te techno wałki

Polecamy