Niespodziewana wycieczka w krainę psychodelicznej abstrakcji.
W ciągu piętnastu lat od swego debiutu, Sasu Ripatti dał się poznać jako jeden z najbardziej kreatywnych twórców nowej elektroniki. Światową popularność zdobył swym projektem Luomo, który w porywający sposób rewitalizował disco, ale wierną sympatię miłośników bardziej eksperymentalnej elektroniki przyniosły mu produkcje firmowane wymownym pseudonimem Vladislav Delay.
Nic więc dziwnego, że artysta znów do niego wraca – tym bardziej, że po raz kolejny sięga po ambientową estetykę. Materiał na „Visę” powstał zupełnie niespodziewanie na początku tego roku, kiedy Ripatti miał dwa tygodnie przerwy w muzycznym życiorysie, ponieważ władze USA odmówiły mu wizy na pracę i nie mógł wyruszyć w zapowiedzianą trasę koncertową po Ameryce. W jaki sposób zadziałało to na kreatywność twórcy?
Wbrew temu, co można by się spodziewać nie ma w muzyce z „Visy” ani złości, ani żalu. Przeciwnie – to cztery statyczne utwory utkane z różnych sampli na glitchowe modłę. Najważniejsza jest pierwsza kompozycja – trwająca ponad dwadzieścia minut „Visaton”. W nagraniu tym spotykają się wszystkie dotychczasowe doświadczenia fińskiego producenta, składając się na rozedrganą wizję ambientu, w której jest miejsce zarówno na jazzową improwizację, dronowe preparacje, noise’owe wstawki i glitchowe obróbkę dźwięku.
Cztery pozostałe utwory wypadają w tym kontekście niczym skromne miniatury. „Viaton” przypomina materiał z klasycznych płyt Delaya sprzed ponad dekady – „Entain” i „Multila”. To oznacza przede wszystkim przywołanie dubowych inklinacji – które wplecione zostają jednak w oniryczną sampledelię. „Viisari” lokuje się z kolei najbliżej ostatnich dokonań Fina dla wytworni Raster Notor. Mamy tu bowiem to samo, gęste brzmienie wsparte smolistą rytmiką, co na „Vantaa” i „Kuopio”.
Z kolei „Vihollinen” rezonuje echem jazzowych eksperymentów Ripattiego – skontrastowanym jednak w zaskakująco nośny sposób z industrialnym podkładem o mechanicznym metrum. Finałowy „Viimeien” opiera się natomiast na wokalnej preparacji – wpisanej jednak w kontekst zachwaszczonego poszatkowanymi dźwiękami eterycznego ambientu.
Ci, którzy znają winylowe dwunastocalówki publikowane od ponad roku przez fińskiego producenta nakładem jego oficyny Ripatti, wiedzą że penetruje on na nich rozległe obszary współczesnej bass music. Tak zabrzmiał też artysta podczas swego ostatniego występu na Unsound Festivalu. „Visa” to jednak niespodziewana wycieczka w krainę psychodelicznej abstrakcji, pokazująca że jej autor nadal potrafi zaskakiwać świeżością brzmień i pomysłowością aranżacji.
Ripatti 2014
Dzisiaj słuchałem całości, bo akurat Delay udostępnił to na swoim BandCampie z prośbą o kupowanie digitalu wprost od artysty – https://vladislavdelay.bandcamp.com/album/visa – i zastanawiałem się kto i co napisze o tej płycie na NM. Udało mi się przesłuchać całość 2 razy. Odnoszę wrażenie, że płyta jest rzeczywiście utkana z czasem odległych od siebie dźwięków, ale mimo to całość sprawia wrażenie dobrze skrojonego albumu. Zgodzę się z Pawłem Gzylem, że to taka psychodeliczna abstrakcja – no bo jak to inaczej określić? Bardzo podobają mi się takie typowe ambientalne momenty. Ciekawa rzecz.