Wpisz i kliknij enter

Podsumowanie roku 2015 – Franek Ploch

Kilka dźwiękowych momentów, które zapamiętamy na dłużej.

To był niezwykle intensywny rok w świecie elektroniki. Za nami dwanaście miesięcy pełne naprawdę interesujących i inspirujących momentów. Jednocześnie w całym tym dźwiękowym przesycie niełatwo znaleźć wydawnictwa, które będziemy chcieli wspominać za kilka lat.

Poniżej w losowej kolejności opisałem jedynie kilka ciekawszych wydawnictw z zagranicy. Na dole strony znajdziecie z kolei wybór stu utworów 2015 roku.

Lace & Collar – Adonis [Janushoved]

Drugi rok działalności duńskiego labelu Janushoved przyniósł jeszcze więcej okazji do nurzania się w mroczno-romantycznych odmętach skandynawskiej elektroniki. Utrzymane w estetyce lo-fi, klimatyczne eksperymenty na kasetach kilkunastu artystów łączyły w warstwie muzycznej zarówno ambient, synth-pop i drony, jak industrial oraz całą gamę innych intrygująco splecionych gatunków. Na szczególną uwagę zasługują dźwięki Olympisk Løft, Rosen & Spyddet oraz Internazionale i Lace & Collar (oba projekty Mikkela Dunkerleya). Na Adonis słyszymy sześć przyjemnie pulsujących produkcji będących najlepszą wizytówką stylu kopenhaskiego labelu. Kasetę można potraktować jako zaproszenie do zapoznania się z ofertą skandynawskiego wydawcy. Warto dodać, że prawie wszystkie dotychczasowe produkty Janushoved rozeszły się w błyskawicznym tempie. Oby w nadchodzącym roku Duńczycy dostrzegli, nakład 100 egzemplarzy dla dobrego materiału to zdecydowanie za mało.

Alessandro Cortini – Risveglio [Hospital Productions]

W ciągu ostatnich kilku lat Cortini nieraz udowodnił, że potrafi wyciągnąć ze swoich sprzętów to co najlepsze. Najpierw przy okazji serii Forse nagranej na bardzo rzadkim syntezatorze Buchla Music Easel, później na albumie Sonno, a wreszcie i tegorocznym Risveglio mieliśmy przyjemność obcować z niecodziennie subtelną, emocjonalną, pełną przestrzeni elektroniką. Na krążku wydanym w Hospital Productions Prurienta słuchacz spotyka 11 niezwykle pobudzających zmysły pozycji. Nie da się ukryć – tak jak na wcześniejszych dziełach poszczególne partie płyty brzmią podobnie, lecz przy tak wspaniałym przekazie dźwiękowym nikomu nie powinno to przeszkadzać. Występ Włocha podczas tegorocznego Unsoundu należy uznać za, bezsprzecznie, jeden z najjaśniejszych momentów festiwalu.

Prurient – Frozen Niagara Falls [Profound Lore Records]

Tym razem Fernow postanowił wrzucić do jednego garnka i połączyć ze sobą elementy na pozór zupełnie nie pasujące. Noise, industrial i dark ambient przez półtorej godziny przeplatają się z dźwiękiem gitary, słodkimi melodiami syntezatorów i głosem narracji Amerykanina. Słowa Fernowa są osobistym przekazem od autora dla „Ciebie” – raz ubieranym w słowa o miłości, innym razem emanującym agresją i obskurnymi deklaracjami, które z pewnością podczas występu na żywo nabierają jeszcze większej siły rażenia i zyskują dla słuchacza głębsze znaczenie. Bez dwóch zdań Frozen Niagara Falls to materiał, w którym z wrzaskliwego kontrastu i pomieszania wydobywa się coś naprawdę ciekawego.

Rising Sun Systems (Legowelt) – Oberheim Space [Nightwind Records]

Nie każdy artysta może poszczycić się takim dorobkiem w obrębie jednego roku, jak Danny Wolfers. Pięć albumów, siedem epek i soundtrack to dziesiątki godzin fantastycznego materiału, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Ocierając się o muzyczną grafomanię, Holender kolejny raz pokazał, że potencjał melodii w jego głowie pozostaje niewyczerpany. Oberheim Space nagrany został, jak zwykle u artysty bywa, z użyciem masy sprzętu, w tym syntezatora Oberheim Matrix 1000, od którego nazwę bierze dzieło. Klimatyczna mieszanka ambientu, electro i vaporwave przez 70 ponad minut wypełnia nasze głowy, przenosząc umysł w zupełnie inny wymiar. Przesłuchanie tegorocznych dokonań Wolfersa zajęłoby cały boży dzień, w tym przypadku jednak śmiało można rzec, że nie byłby to czas stracony.

Dino Spiluttini ‎– All I Want To Be Is A Happy Man [Sacred Phrases]

Swoją muzyczną karierę Dino Spiluttini rozpoczynał na początku tego wieku. Od tego czasu jego epki, remiksy i kompilacje ukazywały się zarówno pod prawdziwym nazwiskiem, jak i kilkoma aliasami: Yeah Pretty Boy, Duran Durandom, Islands Of Light. Do dorobku solowego artysta dopisał stworzenie wytwórni Beatismurder Records i Total Light Records, współpracę w projekcie Swan Fangs z Volkerem Buchgraberem oraz udział w zespole Liger. Brzmienie najnowszej produkcji Spiluttiniego skręca w swojej formule w stronę, jak określił sam autor, współczesnej muzyki klasycznej. W All I Want Is To Be A Happy Man Austriak prezentuje ambient łączący w sobie lekkość padów i dronów z symfoniczną melodyjnością. W efekcie słuchacz wyobraża sobie nie małe wiedeńskie studio, lecz prawdziwe instrumenty i ich dźwięk w sali koncertowej.

D.Å.R.F.D.H.S. – In The Wake Of The Dark Earth [Field Records]

Dwa lata temu Jonas Rönnberg (Varg), Michel Isorinne i Acronym połączyli swe siły, by pod nazwą Dard Ǻ Ranj Fran Det Hebbershalska Samfundet stworzyć nowy, oryginalny odcień mrocznego ambientu. Już D.Ǻ.R.F.D.H.S. – pierwsze dzieło Szwedów – zapowiadało wiele ciekawych dźwiękowych pomysłów, których rozwinięcie mieliśmy okazję słyszeć w ich kolejnych wydawnictwach. W swej twórczości do klimatycznych produkcji dodają Szwedzi tajemniczą otoczkę różnego rodzaju historycznych nawiązań, geograficznych odwołań i skojarzeń. Przed słuchaniem In The Wake Of The Dark Earth warto sięgnąć po mapę Skandynawii. Wystarczy bowiem rzut oka na listę utworów, by wiedzieć, że odsyła nas ona do istniejących na nazw geograficznych. Tajemnicze, nieraz już historyczne miejsca w Szwecji i północnej Rosji nie zostały ułożone w przypadkowej kolejności – połączone na papierze stanowią ciekawą, możliwą do przebycia w przestrzeni podróż. Szwedzi na każdy utwór mają unikalny pomysł. Subtelny bas, oszczędna rytmika i kojące dźwięki syntezatorów nieustannie tworzą u słuchacza wrażenie obcowania z przestrzenią, jednocześnie we wspaniały sposób oddając dźwiękiem chłód i mrok północnych ziem. Album, który naprawdę zapada w pamięć.

Kazuki Koga – The Salathé Wall [Apothecary Compositions]

Zainteresowanie elektroniką przyszło u niego dopiero w 2009 roku. Kazuki Koga zaczął wówczas występować w swoim mieście jako dj i tworzyć na komputerze pierwsze kompozycje, których stylistyka z biegiem czasu ustaliła się jako „gorge music”. Od artysty dowiadujemy się, że jest to elektroniczny styl powstały w górskich rejonach Nepalu i Indii, a następnie rozwinięty w Japonii. Gorge music zostało stworzone z inspiracji kulturą gór – skalnymi wspinaczkami i wędrówkami po szczytach. Najnowsze dzieło Japończyka wzięło nazwę od jednej ze wspinaczkowych dróg na szczyt formacji skalnej El Capitan w dolinie Yosemite w Kalifornii. Deklarowana inspiracja górami i rzeczywista, muzyczna zawartość kasety stanowią dowód na to, że artysta pozostaje wierny filozofii gorge. Na The Salathé Wall Japończyk przez cały czas w efektowny sposób bawi się w loopowanie i przetwarzanie wszystkich dostępnych pod ręką dźwięków. Moc pomysłów.

100 / 2015

 

 







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Pitt
Pitt
8 lat temu

świetne podsumowanie…. i to jest własnie nowa muzyka 🙂

Polecamy