Maria Peszek wydała płytę „Karabin”, ale to Zamilska z niego strzela.
Natalia Zamilska nie patrząc na głosy wokół niej wydaje się po prostu konsekwentnie podążać drogą swojego pomysłu na muzykę. Jej odautorski sznyt jest niezaprzeczalny, co potwierdza zawierająca 7 utworów nowa epka artystki. Z jednej strony cały czas poruszamy się mniej lub bardziej w koleinie mocnego techno, z drugiej jednak czuć w tej bądź co bądź instrumentalnej muzyce spory ładunek ważnych znaczeń, dla których kontekstem są jednowyrazowe tytuły poszczególnych kawałków, tradycyjnie już mocne wizualnie teledyski polepione z materiałów umieszczonych na Vimeo wg. licencji creative commons czy też dyskutowana coraz szerzej okładka ze swastykami na ślubnej sukni z pierwszej dekady XX wieku.
ZAMILSKA – „RISE”
Muzyka z najnowszego minialbumu mogłaby stać się celnym soundtrackiem do zawirowań geopolityczno-kulturowych, które obecnie dzieją się na świecie. Można ją odbierać jako pewnego rodzaju krzyk, formę buntu wobec braku chęci wzajemnego zrozumienia – zarówno danego człowieka z innym człowiekiem jak i państwa z innym państwem, religii z inną religią czy jeszcze szerzej danej kultury z inną kulturą. Może też być to po prostu krzyk niezgody wobec cierpienia milionów powodowanych ślepą nienawiścią, fundamentalizmem, hipokryzją, ignorancją lub finansowym interesem. Interpretacja oczywiście zawsze będzie zależeć od interpretującego, ale sam fakt, że tak szeroka możliwość się pojawia wydaje się być cenna. Generalnie cała dotychczasowa twórczość Zamilskiej jest jak spawanie żeliwa pod taflą lodowatego morza, powierzchowność wydaje się być zdystansowana i zimna, ale w środku jest żar, który aż kipi od emocji.
ZAMILSKA – „FUCKFRAY”
„Undone” w porównaniu z debiutanckim albumem sprawia wrażenie mniej ekspresywnie noise’ującego, przez co można mieć odczucie, że jest nieco bardziej przystępny w odbiorze. W dalszym ciągu pojawiają się tu elementy jawnie industrialne („Warning”), prawdopodobnie poddany obróbce field recording i syntezatory modularne („Ruin”), ale można zauważyć również proste brzmienia 8-bitowe („Rise”). Producentka ze Śląska wplotła w najnowszy materiał sporo ornamentów wyraźnie orientalnych zarówno w warstwie sampli wokalnych jak i struktur perkusyjnych („Suffocation”, „Smash”). Sporo dzieje się też w rytmice, bo poza regularnymi ciosami w stylu rasowego techno i wspomnianymi wyżej etno-figurami Zamilska strzela karabinowymi seriami werblowymi lub odnosi się do lekko połamanej stylistyki IDM. Kompozycje mają ciekawie zaplanowane aranżacje, nie ma tu miejsca na nudę, z drugiej strony nie ma też poczucia ciasnoty dźwięków czy przekombinowania.
„Undone” nie zostawi słuchacza obojętnym, zwłaszcza jeśli otworzy się na tę bezkompromisową mieszankę i przyjmie szereg ciosów, które generuje ten zamknięty w 22 minutach bardzo dobrze brzmiący materiał.
19.02.2016 | Untuned Records
www.zamilska.com
www.zamilskaofficial.bandcamp.com
www.facebook.com/zamilska
Zamilska – I love U 😉