Wpisz i kliknij enter

Chúpame El Dedo – S/T

Grindcore’owa cumbia na winylu!

Czy wyobrażacie sobie połączenie brzmień syntezatorów, death metalu, grindcore’a i black metalu z cumbią, salsą, currulao i reggaetonem? Kolumbijski duet Chúpame El Dedo postanowił stawić czoła temu wyzwaniu.

Wszystko zaczęło się od niewinnego spotkania koncertowego w Berlinie w 2013 roku, gdzie niemiecki muzyk i dziennikarz Detlef Diederichsen, poprosił dwójkę artystów z Bogoty, czyli Eblisa Álvareza (Meridian Brothers, Los Pirañas, Frente Cumbiero) i Pedro Ojeda (Romperayo, Los Pirañas, Frente Cumbiero, Ondatrópica), żeby przygotowali swoją wizję death metalu łącząc go z tropikaliami. Duet zaprezentował się na dwóch festiwalach w Niemczech: Evil Music i Böse Musik. Zachwycające efekty tej współpracy skłoniły muzyków do zarejestrowania materiału w studiu, ale już w Bogocie.

Początkowo nie mogłem sobie wyobrazić propozycji Kolumbijczyków, lecz po dwóch/trzech przesłuchaniach winyla (wcześniej kasety) moje wszelkie wątpliwości odeszły na dalszy plan. W materiał wsłuchiwałem się z taką ciekawością, jak małe dziecko oglądające ulubioną bajkę, które dodatkowo przy tym ssie swój palec. Nie bez powodu wspominałem o tym palcu, gdyż nazwa projektu Chúpame El Dedo oznacza po prostu „ssanie palca”. Pierwszy kontakt z ponad dwudziestominutowym materiałem, może co poniektórych doprowadzić do pierwotnych stanów – i zamiast ze zdziwienia obgryzać paznokcie, to mogą właśnie zacząć ssać palca.

Po pierwszym fragmencie „Cabildo muerto” ciężko jest uwierzyć w powyższe deklaracje muzyków, że będzie to na przykład tropikalny death metal. W tym numerze zdecydowanie im bliżej do industrialnego, kwaśnego i brudnego punka granego na syntezatorach czy też no wave’u. Choć w kolejnych trzech kapitalnych nagraniach „Desmontemos esta farza”, „La maté” i „La negra en bola”, da się wyczuć wyraźne nawiązanie do grindcore’a, szczególnie w warstwie wokalnej – i brzmi to momentami, jak zespół Napalm Death w otoczeniu automatów perkusyjnych, syntezatorów oraz tropikalnych rytmów. Świetnie wypadają też partie instrumentów perkusyjnych, które stworzył Pedro Ojeda („Josefina”), znakomicie łączących się z syntezatorową tkanką i dzikim, szalonym oraz psychodelicznym śpiewem („Monsanto”, „Me meé en la zebra”). W zamykającym utworze „No me coja la cola” mamy dość skomplikowane rytmy wywiedzione z cumbii, jak też grindcore, noise i awangardę.

Oczekuję nie tylko od muzyków kolumbijskich, by mieli odwagę na częstsze krzyżowanie ze sobą tak rożnych kultur, wpływów, gatunków etc. To że duet Chúpame El Dedo wyszedł z tego zadania obronną ręką, to mało powiedziane, oni rozbebeszyli na czynniki pierwsze tradycję muzyczną swego kraju (np. cumbię) wplatając w nią death metalowe czy grindcore’owe wątki. Nie jest to profanacja czy zbezczeszczenie ich kultury, lecz bardzo przytomne spojrzenie na światową scenę eksperymentalną, która tylko czeka na takie wyzwania. Proszę o więcej!

2014 (kaseta) / 15.07.2016 (LP) | Discrepant

 

Strona Bandcamp Chúpame El Dedo »
Strona Discrepant »
Profil na Facebooku »
Słuchaj na Soundcloud »







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] Chupame El Dedo – Desmontemos esta farza („S/T”, […]

Polecamy