Wspaniałe zwieńczenie trylogii dla Dial.
Ten frankfurcki producent przez wiele lat tworzył w duecie ze swym kolegą po fachu Jörnem Ellingiem Wuttke. Efektem tego były znakomite nagrania takich projektów, jak Sensorama czy Alter Ego. Nigdy nie rezygnował również z całkowicie autorskiej pracy. I tu również osiągał wybitne efekty, czego przykładem były płyty firmowane szyldami Soylent Green czy Eigh Miles High. Ostatni z nich miał chyba najbardziej introspektywny charakter – i niemiecki twórca rozwinął ten wątek w swej twórczości jeszcze pełniej, rozpoczynając w 2011 roku współpracę z hamburską wytwórnią Dial, dla której nagrał trzy solowe płyty podpisane swoim własnym imieniem i nazwiskiem. Właśnie otrzymujemy najnowszą z nich.
„All The Righ Noises” podobnie jak „Fatty Folders” i „Happiness Is Happening” jest kolekcją nagrań w różnych stylach – ale tym razem utrzymaną w ryzach wyjątkowej spójności stylistycznej. Flügel potrafi zagrać do tańca – i tak dzieje się również tutaj, ale zarówno kiedy sięga po minimalowy house w „Dead Idols”, czy po minimalowe techno w „Warm And Dewy”, czy wreszcie po deep techno w nagraniu tytułowym, za każdym razem dostajemy zaskakująco wysmakowaną wizję gatunku. Frankfurcki producent ucieka od schematyczności i nasyca swe nagrania nieoczywistymi dźwiękami – choćby lekko podłamaną na modłę bass music rytmiką, IDM-owym pasażem bajkowych klawiszy lub shoegaze’ową partią zawodzącej gitary. Dzięki temu utwory te robią się bardziej muzyczne, tracąc klubową energię na rzecz wyrazistej melodyki i pomysłowego aranżu.
Nie raz Flügel zapuszczał się w przeszłość niemieckiej elektroniki. Tak jest i tym razem. Trzy miniatury zamieszczone na krążku – „Fantasy”, „Belivers” i „Life Tends To Come And Go” – układają się w rozmarzony tryptyk, na który składają się wpływy zarówno klasycystycznego ambientu w stylu wczesnych dokonań Briana Eno i Roberta Frippa, jak również echa teutońskiej kosmische musik spod znaku Clustera czy Harmonii. Ten ostatni trop wiedzie nas do kompozycji „Dust” – bo to idealny wprost przykład niemieckiego synth-popu z początku lat 80., w którym odbijały się zarówno dźwięki nowej fali, jak również elektronicznego kraut rocka. Blisko tych brzmień lokuje się również „The Mighty Suns”, przypominając wyrafinowaną wersję minimal wave, łączącą dubowe basy z industrialnymi efektami. W segmencie tym jest również miejsce na niemal klasyczne electro – w rozwibrowanym „Planet Zorg” i IDM-owym „Nameless Lake”.
„All The Right Noises” to perfekcyjny tytuł dla tej płyty. Tym razem udało się bowiem niemieckiemu twórcy dokonać porywającej wręcz syntezy tego, co najlepsze w jego twórczości. Z jednej strony mamy tu elegancką rytmikę, zdystansowaną energię i dandysowski wdzięk, a z drugiej – łagodną elektronikę, uwodzicielskie melodie, klasyczne odwołania i finezyjne aranże. Wszystko to składa się na tak wyrazisty podpis artysty, że nie sposób tych nagrań przypisać komukolwiek innemu ze współczesnej sceny nowych brzmień. Najbliżej w sumie temu albumowi do niezapomnianych kompozycji Sensoramy, które w latach 90. w doskonały sposób syntetyzowały ciepłe odmiany hosue’u, techno i IDM. Dziś taką muzykę tworzy sam Flugel – i jego nowy album jest najlepszym ogniwem całej trylogii zrealizowanej dla Dial.
Dial 2016