Ambient na czas po apokalipsie.
Holenderska wytwórnia prowadzona przez Speedy J. rozpoczęła w zeszłym roku publikowanie serii wydawnictw winylowych w limitowanym nakładzie. Po krążkach bardzo znanych artystów – Arada i JK Flesh – przyszedł czas na ich młodszego kolegę. FAR objawił się bowiem jak na razie jedną dwunastocalówką – opublikowaną również przez Electric DeLuxe pod tytułem „Inevitable Collapse”.
Temat destrukcji powraca również na nowej płycie tajemniczego artysty – ale o ile na poprzedniej mieliśmy do czynienia z opisem dziejącej się apokalipsy, tak tutaj mamy obraz próby odbudowania przez ludzkość utraconego świata. Nic więc dziwnego, że ich mozolne starania zostały rozpisane na kompozycje bliskie chmurnemu dark ambientowi podrasowanemu na industrialną modłę. Stąd oniryczne pasaże syntezatorów i głębokie pulsacje basów mieszają się tu z gęstwiną szumów i trzasków oraz przemysłowymi wyziewami („Landslide” czy „Compass”).
Momentami FAR stawia na jednoznacznie statyczne kompozycje – i wtedy milkną wszelkie usterki, a do głosu dochodzą jedynie kojące pasaże eterycznych syntezatorów („State To State” i „Apart”). Kontrapunktem dla tych najbardziej wyciszonych momentów płytą są utwory ocierające się o techno. Słychać w nich bowiem oddalony bit – i tak dzieje się w „Numbers”, a przede wszystkim w „Toba”. Te mechaniczne rytmy zanurzone są jednak tak głęboko w industrialnych preparacjach, że nieuważny słuchacz może nawet w ogóle nie zwrócić na nie uwagi.
Najlepszą płytą opisującą atomową apokalipsę i życie po niej jest niezapomniany album grupy Holy Toy z 1984 roku – „Panzer And Rabbits”. Dziesięć utworów z „Flash Point” oczywiście nie ma ambicji konkurować z tamtym dziełem – być może nawet FAR w ogóle go nie zna. Jego wizja jednak też jest dosyć wyrazista – i niesie ze sobą duży ładunek zarówno niepokoju, jak i nadziei. Być może w kilku słabszych momentach brakuje jej sugestywności, ale za to nadrabia nowoczesnym brzmieniem, wpisanym w modne na elektronicznej scenie trendy.
Electric DeLuxe 2016