Wpisz i kliknij enter

Moiré – No Future

Muzyka sobie, a ideologia sobie.

Kiedy ten londyński producent zaczynał swoją działalność, krajobraz nowej elektroniki wyglądał jak po burzy: z jednej strony artystyczną zapaść przeżywał dubstep, a z drugiej – z nowym impetem nacierały dawne gatunki: house i techno. Nic więc dziwnego, że muzyka Moiré była rozpięta między tymi wszystkimi antynomiami, znajdując sobie patrona w postaci symbolu ówczesnych przemian – Actressa. To właśnie on opublikował nakładem swej Werk Discs młodszemu koledze debiutancki album „Shelter” z 2014 roku – przyjęty jako kolejny wykwit sceny bass music.

Kiedy Moiré zaczął przygotowywać materiał na jego następcę, miał już za sobą single dla R&S i Spectral Sound, które wprowadziły go do szerokiego grona producentów próbujących odświeżyć klasyczne odmiany house’u i techno. „Idea techno polegała zawsze na tworzeniu nowych brzmień. Oczywiście nie musiało to być wynajdywanie koła na nowo, bo w sumie wszystko już było. Ale słuchając tej muzyki, na pewno oczekiwałem czegoś innowacyjnego” – deklaruje artysta. W przypadku „No Future” nowością okazało się przesłanie: bo już sam tytuł płyty ma nam uświadomić niepokój twórcy o losy świata w obecnej sytuacji politycznej.

Niespecjalnie przekłada się to jednak na muzykę. Wśród dwunastu nagrań umieszczonych na albumie, dominuje masywny deep house o detroitowym rodowodzie, któremu Moiré nadaje jednak modne obecnie w hipsterskich kręgach brzmienie w stylu lo-fi. To oznacza twarde bity i przesterowane basy z jednej strony, a oniryczną elektronikę i psychodeliczny klimat z drugiej („Sequence I”, „Opium” czy „Jupiter”). Nie brak tu również utworów odwołujących się do brytyjskiego breakbeatu – osadzonych na połamanych rytmach i wnoszących do zestawu nieco rave’owej energii („Lost You” czy „Opposites”). Co ciekawe – w niektórych kompozycjach rozbrzmiewają nawet raperskie nawijki – głównie znanego ze współpracy z LTJ Bukemem MC DRS.

„No Future” opowiada o tym, gdzie jesteśmy obecnie jako społeczeństwo. A stan ten opisują cztery słowa: strach, hipokryzja, nierówność i kłamstwa” – deklaruje Moiré. To dziwne – bo nagrania z albumu ewokują zupełnie inny nastrój: rozmarzony, zrelaksowany, odrealniony, balansujący między snem a jawą. Słucha się tego materiału bardzo przyjemnie, a lęk czy gniew są ostatnimi emocjami, jakie mógłby on wywołać. Coś się więc tutaj rozjechało – bo przesłanie nie odpowiada muzyce i na odwrót. Pozostańmy zatem lepiej przy muzyce – bo po wyjęciu jej z kontekstu lewicowych niepokojów, sprawdza się ona znacznie lepiej.

Ghostly International 2017

www.ghostly.com

www.facebook.com/ghostly

www.facebook.com/MoireMusic







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy