Tym razem izraelsko-francuski duet zawędrował do wytwórni Ici d’ailleurs.
Muzykę Ruth Rosenthal i Xaviera Klaine’a określa się jako pogrzebowy pop lub dziwna fala. I w tym przypadku nie są to puste słowa wypowiadane jedynie w celu przyciągnięcia uwagi. Klimat nagrań Winter Family ma autentycznie wiele odcieni noire, ale nie brakuje im też dystansu i specyficznego poczucia humoru.
Artyści poznali się w 2004 roku w Jaffie. Po trzech latach współpracy wydali swój pierwszy album pod skrzydłami oficyny Sub Rosa. Następne ich wydawnictwa ukazały się w różnych labelach, choć w 2011 roku jeszcze raz zapukali do drzwi belgijskiej firmy, która wypuściła krążek „Red Sugar”. Ten materiał zarejestrowali w kościele w Lotaryngii i na gospodarstwie w regionie Sarthe (mieszkali tam przez dwa lata). Wówczas wykorzystali pokaźne ilości nagrań terenowych z Jerozolimy. Koniec końców, „Red Sugar” przyniósł Winter Family większy rozgłos i uznanie wśród krytyków.
Później przeprowadzili się z Francji do Stanów Zjednoczonych. Wybrali Nowy Jork. Rosenthal (wokal, teksty, elektronika) i Klaine (warstwa instrumentalna, elektronika) zafascynowani kulturą Indian i Karaibów, zaczęli pracować nad nowymi kompozycjami, a te dopiero teraz trafiły na longplay „South From Here”. Jedna z historii dotycząca powstawania „South From Here” ma dość smutny wydźwięk. Pod koniec 2012 roku, Huragan Sandy zniszczył ich dom oraz znajdujący się w nim sprzęt. To spowodowało, że kupili stary automat perkusyjny i stare syntezatory, dodając ich brzmienia. Jakaś część utworów powstała także w Kobe (Guggenheim House) oraz w trakcie nocnych sesji w niemieckiej świątyni w La Chaux-de-Fonds (Szwajcaria). Duet zaprosił do współpracy również innych artystów, którzy zadbali o odpowiedni puls sekcji rytmicznej (Ben McConnell, Victor Gachet). Doskonale to słychać chociażby w „Miss Bonaventure”.
„South From Here” jest fascynującą podróżą, gdzie każde nagranie prowadzi nas w wiraż pełen stylistycznych przygód, takich jak zimna fala, pogrzebowa ballada (takich numerów jak „No World”, „Ikea”, „Jesus”, „Cortelyou Rd”, „Nina” nie powstydziliby się Lou Reed / Nick Cave), syntezatorowe electro pachnące latami 80., czy post-punk z okolic Suicide („Yallah”, „The Land of the Free”). W pięknym i wyciszonym „Delightful Blindness” Rosenthal z kolei recytuje swój tekst w języku hebrajskim. Żeby nie było, że Winter Family wciskają do naszych uszu tani patos. Na potwierdzenie zachęcam wsłuchać się w znamienne słowa wypowiadane przez Rosenthal w „Imagine”. No właśnie, jakie?
03.02.2017 | Ici d’ailleurs
Strona Winter Family »
Profil na Facebooku »
Strona Ici d’ailleurs »
Profil na Facebooku »
Ileż to razy ślizgałam się po stronie i ten piękny owad nie dawał spokoju. Nie spodziewałam się po niej zawartości tak zaangażowanej jak Gaza czy The Land of Free. Warto zaopatrzyć się w egz. (fizyczny czy „pliczny”) z tekstami. Bo albo ich niemal nie słychać (wiem, że tak ma to post-punkowo być), albo teksty okażą się pomocne w odkryciu czegoś naprawdę bardzo ładnego: No world, Spring roll czy Ikea to kawałek niezłej poezji.
To prawda, ich teksty od początku przyciągnęły moją uwagę, to znaczy od pierwszej płyty. A na tej najnowszej, skądinąd znakomita okładka, jest jeszcze lepiej, bardziej przewrotnie i nieprzewidywalnie.