
Nowy zespół w Glitterbeat. Sprawdźcie zatem, jak radzi sobie syntezator Mooga na tunezyjskiej pustyni.
Nazwa grupy odnosi się do terenów leżących pomiędzy górami północnej Tunezji (nieopodal granicy z Algierią) a doliną Bargou. Mieszkańcy tej krainy wypracowali własną kulturę, która do tej pory nie została udokumentowana. Założyciel Bargou 08, czyli Nidhal Yahyaoui (śpiew, wtar), postanowił to zmienić. Zresztą urodził się i wychował w tamtych okolicach, więc doskonale zna tamtejsze obyczaje, legendy, opowieści i pieśni. Oprócz niego w Bargou 08, mamy też Lassaeda Bougalmiego (gasba, zokra), Imeda Rezguiego (bendir), Sofyana Ben Youssefa (Moog) i Benjamina Chavala (perkusja).
Debiutanckie wydawnictwo, „Targ”, kiełkowało w umyśle Yahyaouiego od wielu lat, choć sam proces rejestrowania utworów udało się zrealizować w przeciągu trzech tygodni. Co z tego wyszło? Powstała muzyka przybierająca formę kapsuły: z jednej strony chroniąca kulturę przed jej zapomnieniem, a z drugiej – uwspółcześniona hybryda przesiąknięta tradycją. Ten drugi aspekt bardzo dobrze obrazują choćby kompozycje „Le min ijina” i „Tarjaachi layem”, unoszone podmuchami potężnego basu z Mooga. W „Wazzaa” lekkość brzmienia gasby daje wiele przestrzeni dla perkusji i pulsującego bitu. Oczywiście swoistej mozaiki dostarcza także mocny i wyrazisty, a zarazem uduchowiony głos Yahyaouiego. Nagranie „Hezzi haremek” z kolei pokazuje, iż tunezyjscy muzycy lubią eksperymentować z rytmem, tym samym unikają banalnych struktur.
Po kilku przesłuchaniach albumu „Targ” naszła mnie pewna refleksja: jak to jest tańczyć na targu, na którym szybciej spotkamy psychodeliczną mieszankę kultur, niż stoiska z owocami czy warzywami? Zostawiam was z tym pytaniem. A ja z wielką przyjemnością wracam na plac zabaw.
17.02.2017 | Glitterbeat
Strona Facebook Bargou 08 »
Profil na BandCamp »
Strona Glitterbeat »
Profil na Facebooku »

Znam ich tylko z OST – Dondurman Gaymak,ale niebawem odsłucham najnowszej pozycji. I tak braknie mi życia na wszystko:) I pomyśleć, że jeszcze niedawno (to względne pojęcie) kupowało się płyty ze względu na…okładki, nie wiedząc co tak naprawdę zawiera krążek. Teraz, w dobie netu – jest zbyt wiele „miłych okoliczności”,co niestety powoduje także pogoń za nowalijkami…I tylko ten czas. Zdrowia!
To prawda, czas i jeszcze raz czas. Pamiętam doskonale te czasy kupowania dla okładek. Później bywało tak, że wpadały w ręce różne katalogi sklepów wysyłkowych – i tam po krótki opisie + okładka, dokonywało się zakupu :). Obecne czasy umożliwiają szeroki dostęp do muzyki oraz możliwość wyboru – i to jest piękne! Pozdrawiam!
A z innej beczki panie Łukaszu: Group Doueh & Cheveu i Dakhla Sahara Session?
Nic mnie tak jeszcze nie kopnęło w tym roczku. Pozdrawiam!
Już od jakiegoś czasu ten album jest na moim celowniku. Fragmenty zrobiły na mnie spore wrażenie. A słuchał pan może tegorocznego wydawnictwa tureckiego zespołu Baba Zula? Tutaj pisałem: https://nowamuzyka.pl/2017/01/27/baba-zula-xx/