Wpisz i kliknij enter

Nowości z 1000HZ

W końcu doczekaliśmy się w Polsce wytwórni, która zaczęła wydawać muzykę z Afryki. Dwie pierwsze płyty już są!

Tonga Boys – „Tiri Bwino” (05.04.2017 | 1000HZ)

Dzięki polskim wydawcom wędrujemy do wschodniej Afryki, dokładnie do malutkiego i jednego z najbiedniejszych państw Czarnego Lądu – Malawi. Lądujemy w Mzuzu, gdzie powstał zespół Tonga Boys tworzony przez Alberta, Guta, Solomona, Myriasa i „MadMax” Petera. Jak czytamy w notce prasowej członkowie tej grupy „Większość czasu spędzają w okolicach miejskiego rynku, starając się w jakikolwiek sposób zdobyć pieniądze do życia. Płytę nagraliśmy podczas sesji w ich rozpadających się domach z gliny i blachy. Zespół dopingujący się ziołami i alkoholem użył tylko jednego profesjonalnego instrumentu (djembe), improwizując pozostałe instrumenty z tego, co było pod ręką: plastikowych wiader, łopaty, puszek wypełnionych żwirem, gitary skonstruowanej z drutów na nieoheblowanej desce. Jedynym późniejszym dodatkiem jest elektroniczna stopa, która pomogła osiągnąć pożądane przez nich ciężkie brzmienie.

Ten rodzaj robienia muzyki z niczego skojarzył mi się od razu z Kasai Allstars i ich Congotronicą. Tyle, że grupa z Kinszasy ma status tzw. kultowej, a Tonga Boys dopiero przedzieraj się do świadomości Europejczyków. Po drugie, trudno sobie uzmysłowić, że utwory z „Tiri Bwino” powstały przy użyciu przedmiotów kompletne niezwiązanych z jakąkolwiek muzyką. Zatem ich twórczość można odczytywać zarówno jako etnograficzny dokument, jak i zapis iście improwizowanych oraz niczym nieograniczonych sesji, dających dowód na niebywałą wyobraźnię, wrażliwość i zmysł tworzenia Afrykańczyków. Już dawno nie słyszałem takiej dzikości, surowości i szczerość przekazu jak choćby w nagraniu „Amolotoni Sato”, gdzie żywiołowy rytm sięga do źródeł transu (techno nie wyrosło z techno), a i durbański gqom mógłby zaprzyjaźnić się z chłopakami z Tonga Boys.

Należy dodać, że cały zysk ze sprzedaży „Tiri Bwino” (wytwórnia) Stowarzyszenie 1000HZ przekaże dla zespołu. No i nie jestem samotny w sieci – Bartek Chaciński również docenił na „Polifonii” wydawnictwa z 1000HZ!

Kukaya – Kukaya 1: Ukhaliro” (05.04.2017 | 1000HZ)

„Kukaya 1: Ukhaliro” (tytułowe słowo oznacza „kultura”) jest debiutancką płytą północno malawijskiej grupy Kukaya, którą dowodzi Emmanuel Mlonga Ngwira – śpiewak, bębniarz, tancerz oraz syn tradycyjnego znachora leczącego swoich pacjentów za pomocą tańca vimbuza, pozwalającego opętanym na przepędzenie duchów. Nagrania zarejestrowano na żywo tuż przed domem Emmanuela, dzięki temu słyszymy różne odgłosy z otoczenia.

W tekstach Kukaya, podobnie jak u Tonga Boys, znalazło się dużo miejsca na wyśpiewanie problemów z jakimi zmagają się mieszkańcy Malawi, czyli epidemie malarii, HIV/AIDS. Kolejnym ważnym elementem dla Kukaya jest pielęgnowanie tradycji, więc interpretują pieśni różnych ludów w tym Ngoni, Tonga, Ngonde czy Tumbuka. Myślę, że wspólnymi cechami łączącymi muzykę tych plemion są: rytm i głosowe polifonie. W przypadku tego drugiego czynnika nie mogę nie nawiązać do niesamowitych wokalnych polifonii kultywowanych przez plemię Bayaka zamieszkujące lasy deszczowe Afryki Centralnej (tutaj więcej o nich).

Z kolei dzięki Kukaya pierwszy raz stykam się z nazwą i rytmiką tańca vimbuza. Więc jeśli chcecie zapamiętać brzmienie vimbuzy, to wsłuchajcie się uważnie w utwór „Ng’oma na Visekese”. W skrócie: bębniarski trans z grzechotkami i dzwonkami w tle. Inspirujące! Album zamyka trzynastominutowy i równie wciągający fragment „Ise Tazapano Kumkondweskani” z pięknym dialogiem żeńskich i męskich głosów.

„Kukaya 1: Ukhaliro” to ponad godzinna potańcówka przy dźwiękach tradycji, dla której żadne duchy nie są straszne! Cały zysk ze sprzedaży „Ukhaliro” zostanie przekazany członkom zespołu. Na koniec warto wspomnieć o formie w jakiej wydano oba krążki, czyli zapakowano je w folie z nadrukowaną grafiką. Brawo 1000HZ! Czekam na więcej!







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy