Świeży powiew w bass music.
Alec Storey po rozpoczęciu producenckiej działalności w połowie minionej dekady, zjadł zęby na różnych odmianach muzyki klubowej. Wszystko to działo się pod szyldem Al’Tourettes, czego śladem kilkanaście winylowych EP-ek, zawierających wszystkie odmiany nowoczesnych brzmień tanecznych: od electro do dubstepu. Podsumowaniem tych młodzieńczych doświadczeń, wynoszącym jednak twórczość Anglika na zdecydowanie wyższy poziom, okazał się jego kolejny projekt, działający od czterech lat – Second Storey.
Producent trafił ze swoją inteligentną wersją bass music w odpowiedni moment – i jego nagrania pojawiły się od razu w katalogach renomowanych tłoczni, od AUS, przez R&S, po Houndstooth. Mało tego: jego twórczość docenił jeden z weteranów sceny z Bristolu – Applebim – powołując z nim do życia duet ALSO, który na trzech EP-kach wydanych w ciągu 2014 i 2015 roku z powodzeniem zrewitalizował klasyczny breakbeat. Storey nie zapomniał jednak o swej podstawowej działalności, czego efektem jest jego drugi album – „Lucid Locations”.
Brytyjski twórca nie oddala się tu jakoś szczególnie od tego, co umieścił na debiutanckim krążku. W warstwie rytmicznej z powodzeniem żongluje połamanym metrum, balansując od szybkiego UK garage’u („Offbeat World”), przez masywny dubstep („Acute Angels”), po agresywne electro („No Such Location”). W przeciwieństwie do pierwszej płyty, mocniej nasyca jednak swe nagrania IDM-owymi brzmieniami, od drżących syntezatorów po komputerowe efekty, otrzymując uwspółcześnioną o wpływy bass music wersję stylu („(„Maanhattan To Moscow” czy „Dartmoore Four”).
Drugi album Second Storey pozwala wierzyć, że gatunek wyrosły na klęsce klasycznego dubstepu nadal jest żywy i owocuje ciekawymi wydawnictwami. Na pewno autorowi „Lucid Locations” pomaga stylistyczna biegłość, którą nabył w minionej dekadzie, działając jako Al’Tourettes. Dzięki temu jego bass musis wypada efektownie, łącząc typową dla tradycyjnego IDM-u pomysłowość dźwiękową z taneczną energią różnych odmian połamanych rytmów. Jeśli więc czekacie na świeży powiew z tej strony brytyjskiego undergroundu – ten album z pewnością Was nie rozczaruje.
Houndstooth 2017