Avant Art Festival to wrocławska impreza muzyki niezależnej, która w tym roku obchodziła swój jubileusz – dziesięć lat działalności. Być może w związku z tym organizatorzy postanowili zadbać o słuchaczy również w Warszawie.
Nieważne, idea ciekawa i bardzo zacna. Muzyka prezentowana w ramach festiwalu jest wielowątkowa, trudno wpisać ją w określone ramy, nazwać poszczególnym gatunkiem. Ten sprytny zabieg pobudza nas do szerokiego odbioru. Na pewno mamy styczność ze sztuką eksperymentalną i nieszablonową muzyką elektroniczną. Uogólniając, zostajemy „postrzeleni” dawką różnorodnych dźwięków, czasami dość awangardowych, jednak zachowujących w przekazie swego rodzaju synkretyzm.
2.10
Festiwal rozpoczął się występem Radiana w Grizzly Gin Barze. Ich muzyka to połączenie szorstkich rytmów z elektroniką i hałasem, czasami odbijających się echem ciszy. Wszystko tylko po to, aby w kolejnej sekundzie przejść do melodyjnych akordów gitary, tworząc ekspresyjny wstęp do kolejnego utworu. Austriacki tercet tworzy zdecydowanie niebanalną muzykę na pograniczu post rocka i undergroundu
3.10
JK Flesh to artysta znany z projektów takich jak Techno Animal, Jesu, Godflesh. Pierwszy raz gościł w Polsce i to w nietypowej scenerii- Teatrze Rozmaitości. Osobiście, odbieram to jako dość intrygujące doznanie. Publiczność zajmowała miejsca niczym w filharmonii, jednak do uszu nie dobiegała klasyka, a coś zupełnie niekonwencjonalnego. Kompozycje zbudowane z ciężkiego pulsu i ambientowego noisu, ubrane w technoidalne odzienie, urozmaicone wizualizacjami betonowych blokowisk, złych dzielni i miejsc o niekoniecznie dobrej reputacji.
4.10
Poruszając się w sferze polskich artystów, na pewno warto było wybrać się na Łoskot w Barze Studio. To formacja yassowa, której muzyka rządzi się swoim prawami. Panowie tworzą transowe improwizacje, przy pomocy kontrabasu, saksofonu, gitary i perkusji. Balansują pomiędzy połamanymi rytmami i wstawkami gitarowymi, a psychodelicznymi efektami sentymentalnych partii saksofonu Mikołaja Trzaski. Kolaż cegiełek tworzący free- jazzowy odjazd.
6.10
Robert Piernikowski, jeden z Synów nie boi się mówić o codzienności takiej jaka jest naprawdę. Depresyjne i zdezelowane melodie, syntezatory i ciężki głos w połączeniu z wydobywanie się dymu na koncertach wybija słuchacza ze stanu świadomości. Zamyka w klaustrofobicznym świecie. Psychodeliczne teksty są mocne i trafne w punkt. Przedstawią to co o dzieje się tu i teraz, w erze konsumpcjonizmu, gdzie „za kawę każą płacić dziesięć, dziesięć albo więcej(…)”. Sama prawda.
8.10
Niedzielny koncert w Klubie SPATiF należał do Orena Ambrachi. W jego kompozycjach odnaleźć można elementy disco, new wave, czy też przesterowanych brzmień. Rezonanse, niespodziewane sample, harmoniczne szybkie tempo wprowadzają czasami w klimat zagrożenia. To trochę alternatywna wersja budowania surowej, charakterystycznej dla rocka energii- zdecydowanie mój faworyt festiwalu.
Avant Art Festival 2017 uważam za udany. Szczególnie dla tych, którzy szukają w muzyce nie tylko uniesień i odprężenia, ale również pobudzeń intelektualnych i zmysłowych, tkwiących w najbardziej ukrytych zakamarkach naszej psychiki i świadomości. Było mrocznie, niejednostajnie, inaczej – po prostu ciekawie. Preferencje muzyczne słuchaczy niszowych gatunków zostały zaspokojone lub też rozbudzone, do sięgania po więcej i więcej…
Fot: Sandra Szmigiel