Wnikliwy dialog dwóch, pokrewnych składowych albumu „Black Lake” to jeden z najbardziej interesujących ambientowych projektów tego roku.
Tomasz Mreńca to skrzypek, kompozytor, połowa duetu Venter, a ostatnio niezastąpiony członek zespołu grającego z Baaschem podczas jego ostatniej trasy koncertowej. Wraz z Bartoszem Dziadoszem (Pleq), wielokrotnie wspominanym na łamach Nowej Muzyki, nagrali wymagający, surowy i abstrakcyjny materiał będący amalgamatem dark ambientu, modern classical, muzyki konkretnej, doprawiony dronami i glitchem.
„Black Lake” to głębia wypełniona długimi, horyzontalnymi podkładami, pogłosami i pojedynczymi zakłóceniami, które razem tworzą mroczny i niepokojący mariaż. To muzyka, która się zakrada, a swoją wielowarstwowością i momentami złowieszczym brzmieniem wywołuje emocje pokrewne lękowi i przerażenia.
Dźwiękowa monochromatyczność oraz na wpół-żywa repetytywność kompozycji powoduje, że przy odsłuchu wpadamy w trans. Na szczególną uwagę zasługuje utwór „Borderline”. Tu wyraźnie słychać skrzypce Mreńcy, które kreślą kompletnie nierealną rzeczywistość. Harmonia przenika się z rozedrganiem, ruch z paraliżem, a koncentracja z obłędem.
Album Mreńcy i Pleqa to płyta bardzo zimna, ciemna, oparta na niskich dźwiękach. Momentami przypomina kompozycje Williama Basinkiego, lecz wydaje się być w ogólnym rozrachunku bardziej szorstka i brudna. Jej ilustracyjny charakter sprawia, że mogłaby stanowić z powodzeniem soundtrack i to nie koniecznie tylko do horroru.
„Black Lake” to stonowane, szlachetnie plamione kompozycje, których siła i dojrzałość tkwi w spokojnej i zachowawczej dźwiękowej materii. Wpływa to na budowanie atmosfery tajemnicy, smutku, zrezygnowania czy nocnego letargu. Momentami muzyka niebezpiecznie zbliża się do granicy depresyjności, co nie może podlegać jednoznacznemu jej wartościowaniu. Być może skala mroku jaki wchłoniemy z tego krążka będzie warunkowana tym ile mamy go sami w sobie.
Tomasz Mreńca
Pleq „Bartosz Dziadosz”
Requiem Records
24.11.2017 | Requiem Records