Tym razem muzykę duetu „pobrudzili” Turcy.
W 2017 roku minęło dziesięć lat od ukazania się pierwszego longplaya Dirtmusic, zespołu prowadzonego przez Chrisa Eckmana (niegdyś członek choćby The Walkabouts, a dziś szef Glitterbeatu) i Hugo Race’a, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Mniej więcej rok temu nakładem Glitterbeatu ukazał się fantastyczny i podwójny album tureckiej grupy Baba Zula – „XX” (recenzja), który nie został należycie doceniony w Polsce. Na fali aktywności Baba Zuli członkowie Dirtmusic zaprosili do współpracy współzałożyciela tej formacji Murata Ertela (saz elektryczny, elektronika, wokal, divan saz, bağlama). Ale nie poprzestano na tym artyście, gdyż pojawiły się znakomite tureckie wokalistki Gaye Su Akyol i Brenna Mac Crimmon, a także Ümit Adakale (darbuka, davul, bendir, instrumenty perkusyjne) oraz Görkem Şen grający na niezwykłym instrumencie jakim jest yaybahar (tutaj można podejrzeć muzyka).
„Bu Bir Ruya” to już piąta studyjna płyta Dirtmusic. Co ją odróżnia od poprzednich? Na pewno udział wyjątkowych gości z Turcji nadał nowym nagraniom Eckmana i Race’a jeszcze bardzie drapieżnego charakteru. Psychodeliczna aura Baba Zuli, Gaye Su Akyol oraz tradycyjnych instrumentów tylko pogłębiły stan dźwiękowej hipnozy.
Nowy materiał został zarejestrowany w Stambule w studiu Ertela znajdującym się na obrzeżach miasta i przerobionym z garażu, w którym wcześniej naprawiano auta. – „Studio Murata jest naprawdę przyjemnym i wygodnym miejscem do pracy. Myślę, że gdybyśmy chcieli nagrać to samo w eleganckim studiu z włączonym zegarem, to efekty nie byłby tak dobre. Pod koniec pierwszego dnia nasze przyjaźnie się zacieśniały, a do tego świetnie się bawiliśmy ” – wspomina Eckman.
Tekstowo „Bu Bir Ruya” dotyka też trudnych spraw związanych ze światową polityką. Jak wiadomo Stambuł jest obecnie miejscem wielu napięć i konfliktów. – „Inspirowaliśmy się atmosferą Stambułu, ogólnym niezadowoleniem z państwowych środków przekazu i niepewnością najbliższej przyszłości” – dopowiada Race. Reasumując, jest to opowieść o granicach i ścianach, chłodnych podziałach i nieczułych sercach. Na przykład Eckman przyleciał na sesję do Turcji ze Słowenii, która – jak wiemy – zabezpieczyła swoją południową granicę drutem kolczastym.
W moim odczuciu „Bu Bir Ruya” jest jednym z najlepszych krążków Dirtmusic. Stawiam ten materiał tuż obok „BKO” (2010), czyli płyty nagranej w Mali i często poddawanej nieuzasadnionej krytyce. Naprawdę trudno jest znaleźć na „Bu Bir Ruya” słabe momenty. Plemienny trans doprawiono post-punkiem, turecką psychodelią, funkiem, rockiem i elektroniką. „The Border Crossing” oraz „Go The Distance” to wręcz taneczne sztosy, które doskonale sprawdzą się w intymnych warunkach klubowych, jak i pod gołym niebem gdzieś na plaży czy pustyni. Stan odrealnienia znakomicie podtrzymują też inne fragmenty: „Bi De Sen Söyle”, „Safety in Numbers” (przesterowane brzmienia pięknie kontrapunktują linię melodyczną gitar), naćpane psychodelią „Outrage” czy upiorno-noise’owe „Bu Bir Ruya”.
Uznałem, że nastrój „Bu Bir Ruya” najlepiej oddadzą słowa Murata Ertela: „Potrzebujemy takiej muzyki, aby pozostać przy zdrowych zmysłach”.
26.01.2017 | Glitterbeat
Strona Facebook Dirtmusic »
Strona Glitterbeat »
Profil na Facebooku »
Wszystko w porządku panie Łukaszu, tyle że stolicą Turcji jest Ankara, a nie Stambuł…
@Bamse –> Wielkie dzięki. Mam czasami ten sam problem z Kanadą: Toronto-Ottawa. Jeszcze raz dzięki za czujne oko. Już poprawione.
Również nie rozumiem krytycznych głosów w stosunku do BKO. Nawet w recenzji Bartka ostatnio odnosiło się wrażenie, że BKO to taki trochę mniej udany krążek. Dla mnie blend znakomity.
Bardzo dobra płyta, btw.
@rdk–> Dziękuję za głos w tej sprawie. Jeszcze nie zapoznałem się z Barta opinią na temat nowego Dirtmusic. A „BKO” to kawał znakomitej muzyki.