Wpisz i kliknij enter

Ryuichi Sakamoto – Async-Remodels

Pomnik ze śmiercią w tle.

Przecież to się wcale tak nie musiało skończyć. Ryuichi Sakamoto mógł nie wygrać walki z rakiem i nie wrócić ze świetnym albumem „async”. Mielibyśmy wysyp wspomnień, płyt nagrywanych ku czci, niewydanych zapisów muzycznych i tak dalej. Znamy to. Przerabiamy to praktycznie przy każdej śmierci muzycznego herosa. Tym razem miało być inaczej. Tym razem tabun uznanych artystów miał zbudować pomnik żyjącej legendzie, wskazać jak wielką inspiracją jego twórczość jest i jakie piętno pozostawia w twórczości dziś uznanych i rozchwytywanych twórców. Nie udało się do końca, bo w międzyczasie kostucha z tego grona zabrała Jóhanna Jóhannssona.

Jego wersja „solari” pogłębia nastrojowość oryginału. Tam gdzie Sakamoto poruszał delikatne struny, Jóhannsson dokłada ciężkości. Przeróbka Islandczyka snuje się w ponury sposób, harmonia przelewa się, a całość została spowolniona dając mrożący krew w żyłach efekt z żałobnym zawodzeniem. Historia dopisała do tego utworu dodatkowe znaczenie, wieńcząc karierę znakomitego artysty. Fennesz też wybrał sobie ten sam utwór do przerobienia. W jego wydaniu harmonia została zastąpiona hałasem. Odpuścił sobie sinusoidalność, a skupił się na detalach, które mają podziurawić noise`ową warstwę. Obie wersje są równie dobre oraz równie odległe od siebie.

Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku utworu „andata”. Oneohtrix Point Never nie od razu modeluje muzykę na swój sposób. Dając wybrzmieć fortepianowi wkracza dopiero po minucie trwania. Manipuluje przy linii melodyjnej, stara się wybić ją z rytmu, a najbardziej wyostrzone dźwięki zbliżają tę wersję do utworów Bacha. Kanadyjczycy z Electric Youth podeszli z zupełnie innej strony. Postanowili się rozerwać i zafundowali wycieczkę w kierunku synthpopu. Ten odstający nastrojem od całości utwór ma w sobie spore pokłady energii i paradoksalnie wypada jako jeden z najlepszych z zestawu.

Najbliżej oryginału pozostali panowie z S U R V I V E zostawiając jedynie ślad swojego stylu w końcówce. Najgorzej wypada natomiast Arca, którego wersja mnie rozczarowała swoją pompatycznością. Alva Noto wziął na warsztat mój ulubiony kawałek czyli „disintegration” dodając mu głębi. Kapitalnie spisał się Yves Tumor w zmaganiach z „ZURE”. Nie chcę zagadać tej płyty, bo zwyczajnie rzeczą konieczną jest ją przesłuchać. Wszyscy twórcy odcisnęli swoje autorskie piętno na utworach Japończyka. Tym samym nie można mówić jednoznacznie o coverach, ani remiksach w znaczeniu ścisłym. Bliżej by pasowało określenie interpretacje. Każda z nich przefiltrowana została przez osobną wrażliwość. Tu właśnie dochodzimy do sedna albumu, który może śmiało stanowić odrębny byt i ma podobną wartość artystyczną, jak autorskie kompozycje Sakamoto.

Milan | 2018

Strona artysty

FB







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Kasia Jaroch
Kasia Jaroch
6 lat temu

!!!

Polecamy