Wielka moc muzyki, potężne emocje i kąpiące się makaki u źródeł free jazzu!
Na przełomie czerwca i lipca odbyła się w Lublinie 6. edycja Wschód Kultury / Inne Brzmienia, o której pisałem tutaj. Oczywiście festiwal ma też białostocką odsłonę, ale pod nazwą Inny Wymiar – w tym roku wydarzenia na Podlasiu rozegrały się między 30 sierpnia a 2 września. Chciałbym głównie skupić się na koncercie zamykającym Inny Wymiar, który uważam za najciekawszy z tegorocznej edycji. Mało tego, jeden z najlepszych jaki widziałem w tym roku!
Ale warto także wspomnieć o bardzo dobrym elektronicznym secie, jaki zagrał 30 sierpnia ormiański artysta Danaga do niemego filmu pt. „Manasses” (1925) w reżyserii Jeana Mihaila. W jego ścieżce dźwiękowej nie było zbędnej nadekspresji, towarzyszyło raczej uczucie płynięcia wśród przestrzenie rozlokowanych sampli oudu (na moje ucho) oraz syntezatorowych dźwięków ubranych w mroczne i nieprzeciętnie flow!
No i sobotni (1 września) występ Kapeli ze Wsi Warszawa pokazał, że są w świetnej formie, a ich wizja tradycyjnych pieśni choćby z Mazowsza, robi na żywo duże wrażenie. Precyzyjnie zsynchronizowane brzmienie cymbałów, skrzypiec, fideli płockiej, trąbki, kontrabasu oraz instrumentów perkusyjnych pozwalają Kapeli dotrzeć do zakorzenionej w przeszłości tradycji i po prostu ją przesadzić w inną muzyczną glebę – nierzadko są to pola Mazowsza, Podlasia czy Kujaw, tyle że „przeorane” współczesną myślą i wrażliwością.
Jednak opus magnum Innego Wymiaru nadciągnęło wraz z występem w ostatni dzień festiwalu projektu Echoes: Hang Em High, Guo Gan i Fumie Hihara w sali kina Forum. Na repertuar złożyły się rozbudowane aranżacje utworów międzynarodowego tria Hang Em High (Alfred Vogel – perkusja, Lucien Dubuis – saksofon / klarnet basowy / kontrabasowy, Radek „Bond” Bednarza – bas / elektronika) oraz kompozycje inspirowane dawną oraz dzisiejszą kulturą Indochin i Japonii. Obok nich świetni goście: Chińczyk Guo Gan – erhu i Japonka Fumie Hihara – koto. Skład dopełnili członkowie Eklektik Ensemble, czyli Miłosz Rutkowski – wibrafon, Igor Pietraszewski – flet shakuhachi, Adam Bławicki – saksofon barytonowy, Jan Kantner – saksofon oraz Piotr Hałaj – tuba.
Hang Em High wydali już parę płyt, ale najwięcej utworów usłyszeliśmy z ich najnowszego krążka „Tres Testosterones” z 2017 roku (był też numer „Wavin’” z pierwszego longplaya „Hang Em High”). Pisałem o „Tres Testosterones” w samych superlatywach. Niestety, ale materiał przeszedł w Polsce bez większego echa. W pierwszej części niedzielnego koncertu usłyszeliśmy kilka nagrań w konfiguracji Hang Em High + Eklektik Ensemble. Dodam, że tego wieczoru za konsoletą siedział Roli Mosimann. Potężnie brzmiąca muzyka wciskała w kinowy fotel. „Bond” najwięcej grał na swoim dwustrunowym basie, generując konkretnie osadzone partie (często używał slide’u i elektroniki), do tego fantastyczny Vogel na perkusji (jeden z najlepszych perkusistów, jakiego ostatnio słyszałem i widziałem) oraz fantastyczny kontrabasowy klarnet Dubuisa. Za nimi znakomity Eklektik Ensemble m.in. z pięknie brzmiącym japońskim fletem shakuhachi w wykonaniu Pietraszewskiego.
Na dużym ekranie wiszącym za muzykami były wyświetlane świetnie dobrane filmy ukazujące dalekowschodnią przyrodę i kulturę. W trakcie jednej z kompozycji widać było niezwykły śnieży świat japońskich makaków kąpiących w gorących źródłach, a gdzie indziej odrestaurowany przez Brytyjski Instytut Filmowy dokument „The Epic of Everest” przybliżający legendarną brytyjską wyprawę na Mount Everest z 1924 roku. Pojawiło się także świeże wideo do utworu „Hashish Bolognese” oddające atmosferę ubiegłorocznego pobytu Hang Em High w Chinach.
Następnie na scenę wyszli Gan grający na erhu i Hihara na koto. Ci utytułowani wirtuozi swoich instrumentów wspaniale odczytali zamysł „Bonda” i spółki. Był taki moment na koncercie, kiedy na przykład Gan imitował na erhu śpiew ptaka – niesamowite! Hihara ubrana w tradycyjny japoński strój i stylowo upięty kok wyglądała zjawiskowo. Jej partie natchnięte delikatnością i dbałością o każdą szarpniętą strunę (gra na koto od 9 roku życia!) odmalowały obraz Dalekiego Wschodu.
Narkotyczny bluegrassowy bas „Bonda”, free jazowe szaleństwo perkusji i pozostałych instrumentów dętych oraz eteryczny erhu i koto dały imponujący efekt! Co tu dużo pisać, ten skład po prostu trzeba usłyszeć na własne uszy! Występ Echoes: Hang Em High, Guo Gan i Fumie Hihara mogę jedynie zestawić z poziomem tegorocznych trzech koncertów, w jakich dane było mi uczestniczyć, a mam tu na myśli moc Fire! Orchestry na JazzArt Katowice, szaleństwo szwajcarskiej Orchestre Tout Puissant Marcel Duchamp na Halfwayu w Białymstoku i dzikość Ifriqiyya Electrique na Innych Brzmieniach w Lublinie. Wypatrujcie Echoes: Hang Em High, Guo Gan, Fumie Hihara i bądźcie na ich koncercie!