Utwory liturgiczne.
Sądziłem, że Kanadyjka będzie potrzebowała więcej czasu na odpoczynek po nagraniu tak znakomitej płyty jak „Let Night Come On Bells End the Day”. Spodziewałem się, że po tak intensywnym, angażującym albumie trudno będzie znaleźć motywację i natchnienie do nagrania kolejnego i to w tak krótkim czasie. Tymczasem Sarah Davachi postanowiła nie zwlekać i wypuścić „Gave In Rest”, który różni się od poprzedniczki i przenosi nas wprost do katedry, dając możliwość kontemplacji. Takie odczytanie intencji twórczyni ułatwiają tytuły siedmiu kompozycji. Jeden wprost odnosi się do wieczornego nabożeństwa, a drugi do jutrzni. To efekt miejsc do których Davachi zawitała w trakcie swoich występów na żywo. Otoczona historią grywała w kościołach czy lapidariach. Wszystko to przekute zostało na dźwięki.
„Third Hour” zniewala od pierwszych taktów. Pełen nieznanego rytualizmu, utrzymany w powolnym tempie, ale pełen niespiesznego dynamizmu. To za sprawą wspomagającej wiolonczelistki Jessici Moss. Jej partie brzmią majestatycznie dzięki przejmującemu tłu, w którym duchologia stanowi najważniejszy składnik. Atmosfera melancholii, znana z jej poprzednich dokonań, jest obecna również na „Gave in Rest”. Nowość pojawia się otwierającym „Auster”. Nieregularny, zbudowany z wydłużonych intonacji, które poprzecinane są pauzami, wprowadza dyskomfort w odbiorze.
Narodziny błogiego spokoju również nie należą do najłatwiejszych o czym świadczy początek „Matins”. Jak juk się pojawia to zostaje na dłużej i pozwala na wchłanianie go. Coś co naśladuje bicie kościelnych dzwonów w oddali można usłyszeć w „Gloaming”. Dźwięki te zostały przykryte ambientową powłoką. Z resztą ten utwór z czasem przeobraża się w rozlaną plamę dźwięku. Davachi, poza wspomnianą wyżej Moss, zaprosiła Thierry`ego Amara z Godspeed You! Black Emperor, Terri Horn oraz Lisę McGee. To właśnie wokal tej ostatniej ozdabia znakomity „Evensong”.
Intymny charakter nadaje fortepian, który z czasem otoczony zostaje zmodulowanym głosem ludzkim. Z czasem przyłączają się organy i bas. Średniowiecze jest wyraźnie obecne, a całość zmienia się w żałobny śpiew. Na sam koniec dostajemy samą artystkę w towarzystwie organów Hammonda. W „Waking” bada ona szablony harmoniczne zagęszczając w nich napięcie. Minimalistyczne „Gave In Rest” przepełniony jest natchnionymi krajobrazami, kościelną aurą oraz wizytuje dawno minione epoki. Davachi znów zespoliła ze sobą niemal filozoficzny namysł oraz własny stan emocjonalny. Efektem jest świat dotknięty samotnością. Prostota form nie przeszkadza w głębszych doznaniach.
Ba Da Bing Records | 2018