
Rytmiczne wariacje.
Kiedy w 2012 roku nakładem wytwórni Subsist ukazała się debiutancka EP-ka duetu SHXCXCHCXSH, było to coś nowego w świecie techno. Czerpiąc inspirację z żywotnego jeszcze wtedy dubstepu Szwedzi zaproponowali nową wersję gatunku, osadzoną na połamanych rytmach. Nic dziwnego, że już w tym samym roku tajemniczy producenci ukrywający się pod niemożliwą do wymówienia nazwą trafili do „stajni” prowadzonej przez Shifteda – Avian. I to właśnie ta wytwórnia wydała potem trzy kolejne albumy projektu i kilka EP-ek.
Dwa pierwsze duże krążki SHXCXCHCXSH były rozwinięciem wczesnych pomysłów duetu i przyniosły rozwichrzoną wersję techno, w której nieregularne bity stanowiły podkład pod chmurną elektronikę o eksperymentalnym charakterze. Po ich wydaniu Szwedzi poczuli się wyraźnie znudzeni przyjętą przez siebie na początku tej dekady formułą. Próbą wyjścia z niej okazał się trzeci album. Ta wydana w 2016 roku płyta objawiła bardziej ambientową stronę muzyki duetu. Tak naprawdę nowym słowem jest dopiero jego czwarty longplay.
„OUFOUFOF” to concept-album skoncentrowany na rytmie. Osiem umieszczonych na nim nagrań zawiera polirytmiczne modulacje wywiedzione z typowych dla duetu breaków. Raz Szwedzi koncentrują się wyłącznie na multiplikowanym rytmie lub poddają go dubowym preparacjom, a kiedy indziej – uzupełniają ziarnistym i pulsującym noise’m. Momentami ku naszemu zdziwieniu z tych rytmicznych wariacji wyłania się jakaś jczytelna melodia, a kiedy indziej rozbrzmiewają syntezatorowe partie, sprawiające, iż mamy wrażenie, że archetypowy rave łączy się tu z muzyką współczesną.
Pomysł Szwedów na „OUFOUFOF” nie jest tak do końca oryginalny – w tej rytmicznej powtarzalności z płyty słychać zarówno echo ubiegłorocznego albumu Errorsmitha, jak i jeszcze wcześniejszych eksperymentów duetu Emptyset. SHXCXCHCXSH stawiają jednak na jeszcze większą niefrasobliwość dźwiękową, zbliżając się w niektórych momentach płyty niemal do plemiennego industrialu o rytualnym tonie. W domu słucha się tego ciężko – ale niewykluczone, że w koncertowej wersji materiał ten nabierze większego sensu, gdyż zyska na swej żywiołowości.
Rosten 2018
