Wpisz i kliknij enter

Koza – Mystery Dungeon

Moby Dick.

W mieście nieśmiertelnych schody nie łączą pięter / Opowiedział mi to Borges po czym rozpłynął się we mgle”. Jorge Luis Borges w ustach 19-latka? To było moje pierwsze zdziwienie, które wywołał raper o pseudonimie Koza. Właśnie wyrzucił z siebie debiutancki krążek zatytułowany „Mystery Dungeon”. Jest to album tak dalece osobny od tego, z czym mogliście mieć do czynienia, że aż pokusiłbym się o stwierdzenie, że nic nie wiecie dopóki nie usłyszycie. Inna sprawa czy się to spodoba, bo sądzę, że tutaj mamy przypadek skrajny. Albo wchodzisz na całego, albo uciekasz w popłochu. Ja wszedłem i znalazłem się w świecie tak trudnym do zdefiniowania, opisania, że aż się trochę pogubiłem, a liczba pytań gwałtownie wzrosła.

Czy to, aby nie pozowanie na intelektualistę jest? Niby tak, ale w tekstach da się znaleźć kilkanaście metafor, tak złożonych, że są zbyt wielowarstwowe jak na możliwości zwykłego pozera. Jednocześnie Koza potrafi przycisnąć literackim ciężarem oraz formą narracji, która trzyma się estetyki gier komputerowych. Ucieleśnieniem tego jest utwór „Mystery Dungeon”, w którym niczym bohater tychże, przechodzimy po różnych planszach upstrzonych mnóstwem wizji: gniazda węży, latający wieloryb, procesja albo „człowiek niosący bosy portret”.

Kozę broni przede wszystkim żarliwość oraz ekspresja. Ta druga nie pasuje do rapu, bo przypomina czasami wypluwanie słów godne muzyki metalowej. Czasami z jego krzyku i natłoku skojarzeń trudno wyłapać sens. Bywa, że należy zastanawiać się czy, aby ktoś tu się z nas nie naigrywa („Caverns of Endless”). Jednak nie, cofam to. Zbyt tu dużo mroku – „kolejna chwila znów umiera we mnie”, „gardło zadławione / zakrzepła krew”. Zbyt mocne to jest dla szerokich mas, ale jak sam twórca mówił w wywiadzie dla „Gazety Magnetofonowej”: „Najbardziej chciałbym, żeby traktować ten album raczej jako wewnętrzny dialog osoby z problemami psychicznymi, niż próbę obiektywizacji rzeczywistości”.

Udało się, czego dowodem chory, w sensie dosłownym, utwór „RAMPY” (kłania się Raymond Roussel). Uskrzydlony dramaturgią fortepianu, zawiera głównie wykrzykniki – „Świat stał się za trudny przez emocjonalne inwersje”. To dobry moment, żeby powiedzieć coś więcej o muzyce, która oblepia słuchacza brudem. Odpowiedzialnym za nią głównie jest SZ’ymek SZ’ynpek. Postrzępiona, klejąca, obłąkańcza i sięgająca w paru miejscach po mocną elektronikę albo dźwięki destrukcji. A jak jeszcze dojdą do tego wrzaski, to można zwątpić. Takie zjawisko można choćby w utworze „Hol///Hol”. Czas zmykać w stronę jakiejś konkluzji. Nie jest ona jasna. Będzie nią spotkane z czymś, na co gotowym być nie sposób.

Chodzi o finałowy utwór „RZYGANIE KRWIĄ NA KWASIE” (pisownia oryginalna). Radzę potraktować ten tytuł dosłownie. To fragment przepełniony okrucieństwem. Koza na „Mystery Dungeon” sprawia wrażenie jakby słyszał o poczuciu humoru, ale nie wierzył w jego istnienie. Pomimo pancerzu z patosu, nie udało mu się zamaskować wrażliwości. Dzięki piekielnym zdolnościom uniknie bycia pożywką dla memów. Na koniec powrócę jeszcze raz do literatury, bo w niej znajduję porównanie, które pasować będzie idealnie. Otóż śmiało mogę zestawić ten album z powieścią „Moby Dick” Hermana Melville`a. Obaj twórcy, całkowicie stracili rzemieślniczy nadzór nad swoją materią, nam zostawiając klucze do interpretacji.

Koza – Mystery Dungeon | Lekter Records 2019
Bandcamp
FB
FB Lekter Records







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy