Wpisz i kliknij enter

Ewa Justka – Upside Down Smile

Muzyczna zawierucha.

„Noise! Noise! Noise!” – śpiewali na płycie „Machine Gun Etiquette” londyńscy punkowcy z grupy Damned. I czterdzieści lat później refren ten nadal jest aktualny. Hałasowanie to jeden z najważniejszych elementów kontrkultury, bo nigdy nie zostanie zaakceptowane przez mainstream. Z tym, że kiedyś robiono to za pomocą gitar, a dziś – służą do tego choćby syntezatory. Że można je pomysłowo modyfikować i wykorzystywać do tworzenia rebelianckiej muzyki tanecznej, świadczy debiutancki album Ewy Justki.

Zaczynała od fortepianu – ale kiedy zrozumiała, że nigdy nie będzie jego wirtuozem, zainteresowała się awangardą muzyki współczesnej. Sound art, który studiowała w Londynie, a potem wprowadzała w życie podczas praktyk w Studio For Electro-Instrumental Music w Amsterdamie, doprowadził ją do klubów, w którym grało się ciężkie techno. Wiedza zdobyta na uczelni nie poszła jednak na marne, bo dzięki niej zaczęła modyfikować i budować własne syntezatory i inne generatory dźwięku.

Początkowo Ewa była związana z akademickimi środowiskami tworzącymi noise. Efektem tego stało się jej debiutanckie wydawnictwo z 2016 roku – kaseta „Efhksjerfbeskj”. Jednak już rok później muzyka artystki nabrała bardziej tanecznego charakteru. Polkę zafascynowały najbardziej ekstremalne odmiany muzyki klubowej z początku lat 90. – hard techno i gabber. Nic dziwnego, że jej nagrania docenili szefowie New York Haunted i Inner Surface Music. Po zrealizowanych dla nich EP-kach, przyszedł czas na debiutancki album.

„Upside Down Smile” wydany przez Editions Mego już samym tytułem i okładką wprowadza słuchacza w zawadiacki nastrój muzyki. I rzeczywiście: otwierający płytę „Mindless Cycles” uderza twardym bitem i warczącymi syntezatorami, emanując dziką radością hałasowania. Nie inaczej jest w „Problems With Limits” i „Scralatti’s Saw”, gdzie przewalają się kaskady zgrzytliwych akordów, podszyte marszowym rytmem. Tej klubowej energii nie mają z kolei „Something Alive” i „Hello? Stella?”, które przypominają o noise’owej przeszłości artystki.

„The House Covered In Grape Leaves” zaskakuje spowolnionym pulsem, który momentami zanika całkowicie, ustępując miejsca rozwibrowanym klawiszom. Nie inaczej dzieje się w „We Tend To Underestimate”, gdzie eksperymenty z rytmem wysuwają na pierwszy plan syntezatorowe modulacje. „Eeny, Meeny, Miny, Moe” to morderczy acid, który znamy z wcześniejszych EP-ek polskiej producentki. Potem noise’owy żart w „As Simple As This” – i na finał w „Slippery Slide” znów powraca siarczyste acid techno z porywającym arpeggio wyciśniętym z Rolanda TB-303.

Niekonwencjonalne podejście do techno polskiej artystki docenili najpierw Drvg Cvltvre i duet AnD – a teraz Peter Rehberg. Nic w tym dziwnego: Ewa potrafi wydobywać ze swych maszyn naprawdę niezwykłe dźwięki. Łączy przy tym konceptualne podejście do tworzenia, typowe dla ambitnych środowisk akademickich z wręcz anarchistyczną energią, wywodzącą się wprost z punkowej sceny DIY i z abstrakcyjnym poczuciem humoru. Efekty okazują się zaskakująco nośne, czego dowodem muzyczna zawierucha z „Upside Down Smile”.

Editions Mego 2020

www.editionsmego.com

www.facebook.com/prehberg.emego

www.facebook.com/ewaewaewaewaewaewaewaewa







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Mini
Mini
3 lat temu

Fajny materiał, ale momentami (dla mnie) zbyt skonwencjonalizowany, choć rozumiem, ze to w końcu noise wtłoczony w ramy (jakieś tam) techno. Dla mnie najciekawsze to kiedy rytmu nie ma albo kiedy staje się elementem manipulacji, a nie pulsacji. Niemniej jednak warto sięgnąć!

Polecamy