Wpisz i kliknij enter

Vril & Rødhåd – Out Of Place Artefacts

Kilka miesięcy temu Vril i Rødhåd – artyści doskonale znani w świecie dub techno, których nie trzeba przedstawiać chyba żadnemu czytelnikowi NM – ogłosili, że pracują nad wspólnym projektem pt. „Out Of Place Artefacts”, który miał ukazać się jesienią 2020. Wiadomość ta wywołała sporą ekscytację fanów techno, wśród których obaj producenci cieszą się istotną popularnością.

News ten pobudził mnie z wirusowego marazmu w sposób szczególny. Po pierwsze, Vril to w według mnie w ogóle jeden z najoryginalniejszych producentów techno ostatnich lat. Po drugie, obaj artyści wydali wcześniej tego roku solowe albumy: Vril album „Bad Manners 4”, który ukazał się nakładem labelu Bad Manners prowadzonego przez samego Marcela Dettmanna, zaś Rødhåd – album „Mood”, wypuszczony siłami własnej oficyny WSNWG.

O ile wyrazisty i niezwykle energetyczny album Vrila należy uznać za udany, którego – co najwyżej – pełnym możliwościom promocji przeszkodziła sytuacja globalna związana z pandemią, o tyle ambientową próbę Rødhåda w postaci „Mood” trudno ocenić inaczej aniżeli niespecjalnie zapadające w pamięć wydawnictwo. Rozstrzał gatunkowy obu tych płyt i ich rozbieżne oceny spowodowały, że na „Out Of Place Artefacts” czekałam z niecierpliwością. Nurtowało mnie jakie brzmienie będzie mieć ten album i jak wpisze się ono w końcówkę pandemicznego roku, kiedy – co oczywiste – złość, irytacja i ogólnospołeczne zniechęcenie będą zdecydowanie większe niż podczas lockdownu z pierwszej części 2020. Atmosferę niepewności podtrzymywał singlowy utwór „Apophenia”, który ukazał się na kilka tygodni przed premierą płyty i w którym mieszały się tajemniczo ambient i techno.

W końcu „Out Of Place Artefacts” ujrzał światło dzienne 20 października. Album wypełniły wspólne kompozycje Vrila & Rødhåda stworzone ponoć podczas raptem dwóch sesji muzycznych – jednej z 2018 r., drugiej z 2019 r. Kompozycje te utrzymane są w stylistyce ambient-techno, jak zapowiadał zresztą singiel „Apophenia”, choć jednocześnie znajdziemy to szeroki wachlarz elementów abstrakcyjnych. Wszystkie utwory spowija aura tajemniczości, brzmienie jest raczej surowe, choć osadzone na efektach przypominających środki muzycznego wyrazu dla zjawisk paranormalnych. Sporo tu szelestów, przedłużonych chropowatych synthów i dronów, pojedynczych śladów tła czy – z drugiej strony – powolnych wykrętów knobami syntezatora od minimum do maksimum możliwości. Basy i bity są szybkie i miarowe, choć często ich energia tonowana jest melancholijnymi padowymi liniami melodycznymi. Do tego swoistego klimatu „x-files” nawiązuje zresztą sam tytuł płyty, odnoszący się do artefaktów odnalezionych przypadkowo w czasie lub miejscu, do których zupełnie nie pasują.

To wszystko sprawia, że „Out Of Place Artefacts” to w niektórych momentach muzyka klubowa, a w innych wyraźnie filmowa, z zacięciem w stronę obrazów abstrakcyjnych i psychologicznych. Tak też dzieli poszczególne kompozycje z płyty ich charakter: mamy tu utwory bardziej energetyczne („Orela”, „Dementor”, „Nazca”, „Procyon”), dziwne, osobliwe („Geomantic”, „Atakama” czy wspomniany „Apophenia”) i wreszcie niezwykle melancholijne (otwierający płytę utwór „Ennoch”, najpiękniejsza kompozycja z albumu – fenomenalny „Moscovium”, czy dwa ostatnie – „Kybalion” i bezbłędne zamknięcie w postaci „Dogon”).

We wspólnym muzycznym świecie Vrila i Rødhåda tajemnica miesza się z mistyką, energia ze swobodnym opadaniem emocji, obecność „tu i teraz” z utratą kontaktu z rzeczywistością i wyjściem poza samoświadomość. Dziwaczne? Raczej mocno terapeutyczne. „Out Of Place Artefacts” to w tej wizji portal, który pozwala wyjść z irytującej rzeczywistości. Po przejściu czeka na was sporo wyrazistych emocji i przebłysków światła. Czasem jasnego i dzikiego, czasem stonowanego i ciepłego. Album idealny na domowy jesienny festiwal ambient-techno lub intergalaktyczną podróż, którą można zapoczątkować wybitnym solowym albumem Vrila pt. „Anima Mundi”. Do tej płyty nawiązuje zresztą wyraźnie szata graficzna gatefoldu „Out Of Place Artefacts”, w jakim znajdziecie winylową wersję tej kapitalnej płyty. A ja przyznaję: Vril i Rødhåd mieli perfekcyjne wyczucie. Otóż lepszego momentu na wypuszczenie „Out Of Place Artefacts” w tym roku nie można było sobie wyobrazić.

20 października 2020 | WSNWG

„Out Of Place Artefacts” na Bandcamp
„Out Of Place Artefacts” na Instagramie 
Profil Rødhåda na Facebooku
Profil Vrila na Facebooku







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Bartek
Bartek
3 lat temu

Dobry materiał, jednak „Anima Mundi” jest wciąż poza zasięgiem. Po cichu liczyłem na małą powtórkę ale poraz kolejny dochodzi do mnie, że takie rzeczy tworzy się tylko raz 🙂
Pozdrawiam, fajna recenzja.

Ania Pietrzak
Ania Pietrzak
3 lat temu
Reply to  Bartek

Taka prawda, „Anima Mundi” to 10/10. Ale „Out Of Place Artefacts” też ma swój duży urok. Pozdrawiam 🙂

abstrakt
abstrakt
3 lat temu

Nie do końca siedzi ten album wszak obecnie trochę inne rzeczy słucham ale do konkretów – bardzo fajnie słucha się generalnie albumów tworzonych jako tzw sesje, to po prostu czyste emocje przelane na nośnik , pamiętam pierwszy album Yagya , który powstał w podobny sposób . To po prostu czysty feeling . Będę próbował dalej 🙂

Ania Pietrzak
Ania Pietrzak
3 lat temu
Reply to  abstrakt

Po pierwszym odsłuchu miałam podobne odczucia, potem wkręciło mnie zdecydowanie bardziej. Natomiast ten album jako „sesyjny” zupełnie mi nie podpada. Choćby właśnie z tego względu, że charakter kompozycji jest bardzo zmienny, utwory momentami w sposób zbyt gwałtowny przechodzą z klimatu energetycznego do melancholijnego (i to chyba moja jedyna uwaga do tej płyty – można było tracklistę bardziej spójnie ułożyć). Natomiast producencko album – imho – bardzo na poziomie, czuć zarówno styl Vrila i Rødhåda, jednocześnie klimat jest oryginalny. No i moment premiery też idealny. A co do Yagya – rzeczywiście on działa bardziej sesyjnie, ja sporym sentymentem darzę „Rigning” z 2009. Pozdrawiam 🙂

Polecamy