Wpisz i kliknij enter

Gazelle Twin & NYX – Deep England

Do szpiku kości.

Zapewne trudno  było ominąć doniesienia prasowe o wywiadzie członków brytyjskiej rodziny królewskiej z Oprah Winfrey. Na tym przykładzie doszło do tony analiz zarówno o stosunkach wewnątrz rodziny uprzywilejowanych royallsów oraz o samym społeczeństwie brytyjskim. Powiedzmy, że owe analizy godne są miana płytkich niczym kałuża. Tymczasem Gazelle Twin postanowiła zejść niżej, a właściwe wejść w głąb angielskiej duszy. Pamiętny album „Pastoral” również dotyczył Anglii, ale najnowszy krążek zabiera nas do starożytnej ciemności.

Na marginesie chciałbym wyrazić zazdrość, że wyspiarze mają muzyków, którzy obsesyjnie badają ich duszę i wyciągają na wierzch społeczny obraz daleko odbiegający od celów poprawiania samooceny lub konserwujący dobre samopoczucie. „Deep England” jest przede wszystkim rekonstrukcją poprzedniej płyty (stare utwory w nowym wydaniu) dokonaną przy udziale elektronicznego chóru dronowego Nyx pod wodzą Sian O’Gorman. Nie są to nowe aranżacje, ale właściwie przebudowa utworów powstałych na potrzeby wystawiania w formie spektaklu, co tłumaczyłoby narastające napięcie.

Wystarczy sobie przypomnieć postać, w którą wciela się Elizabeth Bernholz, czyli nadwornego błazna w czerwonym dresie, by pojąć zamiar twórczyni złączenia współczesności z mrokiem średniowiecza. Zresztą sam tytuł płyty kieruje nas w definicji Patricka Wrighta, który mówił o głęboko skrywanym obrazie brytyjskiej idylli, istnej sielance bez imigrantów, bez osób o odmiennym niż biały kolorze skóry i kraju rządzonym przez arystokratów. Gazelle Twin właściwie realizuje tą wizję, ale w sposób jakby coś w niej poszło nie tak.

Rozbrzmiewającym dzwonom otwierającego utworu „Glory” kroku dotrzymuje rozpłaszczony dron, a z tego rodzi się głos drewnianego fletu. Pojawiające się zniekształcone głosy rozbrajają kompletnie, wprowadzając na scenę zwiastun złego. Zupełnie jak w „Makbecie”. Elektroniczny horror postępuje wraz z następnym utworem „Folly”, który z krótkiej wstawki przeobraził się w okazałą bestię. Utwór Paula Giovanniego „Fire Leap” zabiera nas w wiejskie rejony. Sielska muzyka zostaje osaczana przez eksperymentalny chór, narastające faktury, a sam tekst dotyczy płodności i oczekiwania przyjścia nowego króla na świat. W wersji Bernholz przypomina to istne piekło kobiet.

Celtycko-rave`wowa mieszanka wysypuje się z „Better in My Day”. „Throne” nosi w sobie ślady ambientu i wydaje się wstępem do finałowej części, którą otwiera poemat Williama Blake`a „Jerusalem”, do którego muzykę napisał Hubert Parry. Utwór jest przejawem sztuki sakralnej. Rozchodzące się echa przywołują na myśl starą katedrę, a całość przypomina obrzęd religijny. Potem następuje najbardziej przejmujący fragment albumu – utwór tytułowy. Rozwijający się powoli z ponurym brzmieniem, który zjada tradycyjną muzykę, a harmonie wokalne subtelnie i pewnie wwiercają się, jakby chciały dostać się do szpiku kości narodu, który tak naprawdę poznać siebie nie chce.

Druga część utworu emanuje potężną mocą i rozpostarciem. Człowiek jednocześnie czuje się przygnieciony i zadowolony. Rzadko spotykane połączenie. Jednak to nic w porównaniu z wielkim finałem („Golden Dawn”). Średniowieczny tren brzmi jakby po nim miał nastać tylko koniec. Sieje spustoszenie w tempie powolnym, majestatycznym, a w tle rozbrzmiewają dziwne, elektroniczne odgłosy kompletnie nieprzystające do starodawnej estetyki. „Deep England” jest dziełem potężnym i zyskującym przy każdym odsłuchu. Niezwykły, nienaganny i ogromny album.

Nyx Collective | 2021
Bandcamp
FB
FB Nyx







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
303
303
3 lat temu

Niesamowita muzyka, taka mieszanka Dead Can Dance i Raison d’Etre na kwasie. Ale najchętniej posłuchałbym całej płyty z utworami takimi jak Glory – wciska w fotel.

Polecamy