Wpisz i kliknij enter

Circuit Des Yeux – -io

Miara emocji.

Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, żeby Circuit Des Yeux – w papierach urzędowych Haley Fohr – stała się bohaterką masowej wyobraźni. Choć na teledyskach dwoi się i troi prezentując swą zmienność, to największym jej atutem jest niepodrabialny głos, z którym potrafi zrobić wszystko. Dosłownie wszystko. I „-io” jest tego najlepszym przykładem. Do opętania mnie wystarczyło jej dziesięć utworów, a właściwie dziewięć, gdyż otwierający „Tonglen | In Vain” przypomina raczej intro. Dobrze też przypomnieć sobie jej poprzednią płytę „Reaching for Indigo”. Odnotuję jeszcze, że dała się poznać również w kostiumie Jackie Lynn.

Skoro już kronikarski obowiązek mam za sobą, czas przejść do treści, a tej na płycie nie brakuje. Jedziemy na pełnym rozmachu aranżacyjnym. Pedał patosu bywa dociśnięty do podłogi. Manieryczność wokalu przestała być wstydliwie skrywana, a powaga przywędrowała z ostatnich ław na sam środek sceny. I wiecie co? To działa. Nagrywane oddzielnie partie organów, chórów czy smyków poukładane przez nią przerażają swą wielkością. Ona chce jednocześnie nami wstrząsnąć i poprzez swą ambicję pokazać nam coś wspaniałego.

Jak sama mówi „-io” to jej odpowiedź na pandemiczną izolację. Przy okazji zmierzyła swoje emocje i wyszło jej, że są ogromne, a więc naturalną konsekwencją było, żeby muzyka im w rozmiarze dorównała. Naturalne skojarzenia słuchacze będą mieć ze Scottem Walkerem. Ale w takim „Neutron Star” ja dostrzegam dialog z Davidem Bowiem, który podróżował tam, a Fohr sprowadza go do środka ziemi. Gitara akustyczna z początku utworu przechodzi w zawiłą formę walca, a łomoczący koniec, gęsty wieniec perkusyjny połączony ze strzelistymi akordami gitary, zwyczajnie oszałamia.

Jako zwolennik minimalizmu przegrywam z Circuit Des Yeux. Imponuje mi jej śmiałość i zamaszystość. Album nie byłby tak spektakularny, gdyby nie dramatyzm wyrażany w głosie artystki. Począwszy od utworu „Vanishing” otrzymujemy popis praktycznie nieskończonych możliwości wokalnych. Zmiany bywają nagłe, opracowane na zasadzie wznoszenie – opadanie. Czasami dzieje się tak w zakresie jednej piosenki („Dogma„). A już żonglowanie emocjami wychodzi jej majestatycznie. Największym okazem, by tak rzec, jest „Sculpting the Exodus”.

Mroczny melodramat, którego jesteśmy świadkami, przez swą rozległą formę wymaga ode mnie sięgania po słowa wielkie. A przecież treść utworów wskazuje raczej na wewnętrzne emocje. Fohr uwalnia bardzo osobiste myśli tylko nadana im forma nie mieści się między podłogą i sufitem. Zastanawiam się dla ilu słuchaczy forma będzie wystarczającą zaporą, aby nie słuchać tej płyty. Zwykłem w ostatnich zdaniach namawiać słuchaczy do podjęcia trudu albo wynajdywać zgrabne metafory żeby zachęcić. Nie tym razem. Nie będzie żadnej instrukcji obsługi. Jesteście zdani na siebie.

Matador | 2021
Bandcamp
FB
FB Matador







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy