Wpisz i kliknij enter

Damon Albarn – The Nearer the Fountain, More Pure the Stream Flows

Sprężyny osobiste.

Mam głębokie przeświadczenie, że świat nie czeka na kolejną moją recenzję. Równie mocno wierzę, że na takie płyty jak „The Nearer the Fountain, More Pure the Stream Flows” świat czekać powinien. Czy zasługuje, to już zupełnie inna kwestia. Damon Albarn sprawia wrażenie sympatycznego i zabawowego wrażliwca. Jego fizjonomia oraz sposób bycia mogą być mylące w kontekście oceny jego dorobku artystycznego. Mogę z całą mocą powiedzieć, że według mnie jest on hegemonem piosenki i właśnie, po raz nie wiem który, to udowodnił.

Nie zawsze były to, jak teraz, piosenki tak intymne, choć intymności w jego twórczości nie brakowało. Album otwiera utwór tytułowy będący w istocie wierszem „Miłość i pamięć” XIX-wiecznego poety Johna Clare`a. To hołd dla zmarłego Tony`ego Allena, z którym Albarn był bardzo zżyty. Jako tło do sączącej się z wolna refleksji posłużyła Islandia, gdzie większość płyty powstała. Krajobraz mógł natchnąć piosenko-pisarza, ale na pewno nie ustawił jednostajnego tempa albumu.

Pojawią się na nim utwory instrumentalne jak „Esja” czy „Combustion”, które odpowiednio dodają księżycowego czaru i drapieżności całemu materiałowi. W kontekście dorobku Brytyjczyka taki rozstrzał aranżacyjny nie może dziwić. Wszakże mówimy tu o jednym z najbardziej zdolnych muzyków o imponującym złożonością dorobku. Każda piosenka to osobna historia i mogłaby by stanowić pożywkę dla analiz, ale czytelnika nie chcę zanudzać.

Proszę tylko zobaczyć ile da się pomieścić w niecałe cztery minuty. „Daft Wader” zaczyna się rozmarzonymi partiami fortepianu, a kończy czymś zupełnie innym. Zapada się, by być dokładnym. Po chwili pojawia się delikatnie upiorny walc w „Darkness to Light”. Jednym z kluczowych momentów jest „The Tower of Montevideo” z ładną frazą saksofonu, do którego tak dużą słabość miał David Bowie, którego duch krąży nad płytą. Rzut ucha w stronę „The Cormorant” nie tylko potwierdza wpływ słynnego kolegi po fachu, ale wskazuje również, że to coś więcej niż zwykła inspiracja.

Może chodzi o ten sam stopień muzycznego wyczucia albo pewnej surowej powściągliwości, która wywołuje stany porywów emocjonalnych. Da się to w sumie łatwo wytłumaczyć. Każdy z tych utworów, łączne ze wspaniałym „Particles”, ma wbudowane sprężyny osobiste Albarna, które sprawiają, że słuchać możemy albumu szczerego i kruchego. Nawet singlowy „Royal Morning Blue”, którego żwawsze tempo jest wyraźne, nie modyfikuje za bardzo ciężaru intensywnej atmosfery. Emocjonalna waga ciężka i wielkie piękno.

Transgressive | 2021
FB
FB Transgressive







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy