Szamański piewca śmierci, eksperymentator i punkowiec w duchu corpse paint.
Postać Jimmiego Smacka jest nierozerwalnie związana z Los Angeles lat 80., z całego jego degrengoladą. Wystarczy sobie przypomnieć filmowe kamienie milowe popkultury, świetnie oddające klimat LA tamtych czasów, czyli Terminator Jamesa Camerona i Upadek Joela Schumachera. Mówiąc w skrócie: betonowa dżungla bezprawia. Dla dopełnienia klimatu bezprawia wypada odwołać się do innych filmowych klasyków takich jak Repo Man, Suburbia czy The Decline Of Western Civilization. A w środku tego całego miejskiego harmideru, bałaganu, zgiełku i anarchicznej energii bytował Smack, choć wówczas był już starszym twórcą od punkowców dzielących z nim miejscową scenę. Ci drudzy rzeźbili w agresywnym hardcorze i politycznym punku.
Co zatem mogło wyłonić się z tak wyjątkowej magmy kulturowo-społecznej LA? No właśnie postać Smacka i jego osobliwa twórczość, o której mówiło się jako corpse paint (później stał się synonimem europejskiego ruchu black metalowego). Był też częścią ruchu Deathrock, który zrzeszał takie grupy jak Christian Death czy 45 Grave i przyciągał rzesze niezadowolonych, mocno powykręcanych outsiderów zasiedlających takie przestrzenie jak Anti-Club.
Na dobrą sprawę Smack niewiele zarejestrował muzyki w latach 80., a jego jedyne oficjalne wydawnictwa to: Death Or Glory (1982), Anguish (1982), Death Rocks (1983). Na początku marca 2022 roku ukaże się na winylu album Death Is Certain nakładem holenderskiej oficyny Knekelhuis, na którym znajdą się różne nagrania Smacka właśnie z tych trzech płyt.
Smack okazał się endemicznym splotem różnych wpływów, poza odcieniami muzycznej awangardy (generował eksperymenty dźwiękowe na dudach), swoistym image’em (występował w makijażu) i ponuro brzmiącym głosem, dochodziło również jego wykształcenie teatralne i sztuka performance’u.
– „Byłem klasycznie wyszkolonym tancerzem, byłem w teatrze cały czas, całe moje życie. Miałem Hollywood Free Theatre, a potem Star Theatre. Po prostu zawsze byłem na scenie i działałem. Pracowaliśmy z tymi wszystkimi klaunami, byliśmy wszystkimi klaunami, więc zostałem klaunem – byłem klaunem Jimbo” – opowiada Smack w rozmowie z Juanem Mendezem (Silent Servant).
Smack intensywnie występował w tamtym czasie, niemal w każdy weekend. Pojawiała się w Anti-Club, Club Lingerie, Club 88, Troubadour. Ze sceny płynęły wizje Smacka na temat śmierci, co było też głównym tematem jego tekstów. Grożono mu nawet śmiercią telefonicznymi pogróżkami, za propagowanie takich a nie innych treści.
Death Is Certain otwiera prawie dziesięciominutowy Anguish z repetytywną partią dud, echem syntezatorowego minimal-wave’u i recytowaną poezją przez Smacka. Mizantropowy Hating Life jest przedłużeniem poprzedniego stanu. Brzmi to jak kawałek The Nubs Job, tyle że bez udziału gitar.
Większość jego nagrań trwa w okolicach 2 minut, takie upiorne wywrotowe miniatury, które podczas koncertów nabierały dodatkowego wymiaru, wręcz rytualno-transowego i podszytego okultystycznymi wizjami. Wśród nich Depression, Souls, Cybernetic. Brzmieniem wyróżnia się Death Is Certain6 i The Scarlet Beast, gdzie uwagę przykuwają elektroniczno-kakofoniczne chroboty.
The Scarlet Beast jest udźwiękowieniem fiksacji Smacka na punkcie apokalipsy i umieszczenia jej w kontekście zimnej wojny w Stanach Zjednoczonych lat 80. Elektroniczne hałasy odzwierciedlają erę Doktryny Reagana, podczas której została nagrana ta kompozycja, kiedy to nad głowami wisiała paranoiczna groźba komunizmu. Utwór uosabia skrajny lęk epoki przed nuklearną zagładą i przywołuje uczucie tak mroczne, jak życie w nieustannym cieniu potencjalnej wojny. Jakie to współczesne uczucie i obecnie wiszące na włosku w kontekście agresywnej polityki Rosji w kierunku Ukrainy.
Świetnie brzmi po latach Batty, trudno ją sklasyfikować i dopiąć do jakichś skojarzeń, ale z całą pewnością są to elektronicznie zmutowane dźwięki dud. Ten instrument poza walorem czysto muzycznym niósł też inne przesłanie u Smacka, a mianowicie chodziło mu o kwestie oddechu i śmiertelności – znaczenie oddechu jako ostatecznego katalizatora. Zestaw Death Is Certain zamyka instrumentalna wersja utworu Anguish. Bez linii wokalu Smacka ta kompozycja nabrała jeszcze innego charakteru w duchu minimalizmu Terry’ego Riley’a.
W książeczce dołączanej do winyla Death Is Certain jest co czytać, m.in. cytowany tu fragment wywiadu z Jimmim Smackiem i dużo innych historii, a także są niepublikowane zdjęcia. Mam nadzieję, że jednak Smack kryje coś tam jeszcze w swoich archiwach i kiedyś postanowi podzielić się jakimiś skarbami.
Knekelhuis | marzec 2022