Wpisz i kliknij enter

Sofie Birch & Antonina Nowacka – Languoria

Wstrząsające objawienie.

Jak wytwórnia Mondoj łączy siły wydawnicze z festiwalem Unsound, to wiadomo, że rzecz musi być szalenie wyjątkowa. Wyjątkowa jest także każda nowa płyta Antoniny Nowackiej, której głos mógłby być nowym językiem, choć próżno szukać tam słów, a jednocześnie jest znakomitym i jakże oryginalnym instrumentem. Więc złączenie jej umiejętności z muzyką duńskiej artystki Sofie Birch wydawało się ryzykowne. Nie to, żebym Nowackiej bronił wypłynięcia na szerokie wody (to już się udało), ale jednak jej głos nie wymaga wielu ozdobników wokół siebie.

Na szczęście Sofie Birch też to dostrzega i przez cały czas trwania płyty „Languoria” nie stara się z konkurować z Polką, ale raczej budować dla niej płaszczyzny dźwiękowe, które wzbogacą doznania słuchacza. Bez żadnej przesady trzeba powiedzieć, że to właśnie Birch miała trudniejsze zadanie i absolutnie każdy detal, każda decyzja artystyczna miała tu znaczenie. Skoczmy od razu na głęboką wodę i weźmy pod lupę „Geor Lu”. To jeden z tych momentów kiedy Nowacka doprowadzić może do dławiącego wzruszenia, a jej partnerka swoim ambientem udoskonala ten wybitny utwór. Muszę powiedzieć, że po tak rozbudzonych emocjach nie ostyga się łatwo, jeśli w ogóle to możliwe.

I takich chwil album dostarcza więcej. „Pripugale” zabiera nas w morską podróż bez zamoczenia stóp. Gdzieś pobrzmiewają tu echa muzyki dawnej, a o głosie już nawet nie wspomnę. Cieszą także te momenty wytchnienia w postaci utworów, które nie trwają nawet dwóch minut, ale poza ich abstrakcyjnym kształtem nadają albumowi nierealności. Zresztą otwierający „Lilieae” także zwodzi swoją baśniowością. Z kolei pojawiający się pod koniec „The Journey” to kawałek zaszumiony, zamglony, swoją świecką sakralnością doprowadzić może do wstrząsającego objawienia.

Kontemplacja i medytacja są nieodłącznymi elementami płyty. I choć z pozoru brzmi ona prosto, to zawiera w sobie wiele złożoności i głębi. Jak uwielbiany przeze mnie utwór „Morning Room I”, gdzie wszystko jest tak dalece delikatne, że człowiek zastanawia się czy swoich oddechem nie zepsuje tak cudownego utworu. Część druga jest raczej zaproszeniem w krainę rozproszonych kolorów. To jeszcze tylko wspomnę o „Sudany”, gdzie muzyka zawija się wokół słuchacza. Faktycznie ma się poczucie fizyczności dźwięku, co nie przeraża, ale daje raczej wytchnienie, może nawet pocieszenie. Pewien jestem, że wszystkie wzbudzone tą płytą refleksje będą cenne.

Mondoj / Unsound | 2022
Bandcamp
FB Antonina Nowacka
FB Sofie Birch
FB Mondoj







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy