Wpisz i kliknij enter

Little Mazarn – Texas River Song

Oddychając wspomnieniami.

Dawno nie polecałem na Nowej Muzyce amerykańskiego, około folkowego grania, choć w przypadku duetu Little Mazarn trudno jest ich wcisnąć do przegródki pt. „folkowisko”. Pokuszę się na początek o przybliżenie w paru słowach postaci kryjących się za tą nieco tajemniczą nazwą. Chociażby dlatego, że Little Mazarn nie są jakoś dobrze (a może wcale?) znani w Polsce.

Lindsay Verril (wokal, banjo) jest multiinstrumentalistką z Dallas, która już od wczesnego dzieciństwa wykazywała zainteresowanie różnymi instrumentami. Mając 14 lat dostała w prezencie banjo i grała na nim piosenki Toma Petty’ego. Z czasem doszły wiolonczela, kontrabas i tuba. W późniejszych latach rozpoczęła studia muzyczne na Uniwersytecie Północnego Teksasu w Denton.

Little Mazarn
Lindsey Verril, fot. Mike Manewitz

Verril po przeprowadzce do Austin w 2006 roku zaczęła współpracować z folkową grupą Some Say Leland i po jakimś czasie z McMercy Family Band, a następnie zamieszkała ze swoimi dwiema siostrami oraz liderem Some Say Leland, Danem Grissomem. Razem utworzyli nieformalne przedsięwzięcie pod nazwą Annie Street Arts Collective, zajmujące się organizowaniem intymnych koncertów i tajnych wydarzeń w całym mieście, unikając klubów zarówno ze względów estetycznych, jak i z konieczności. Przez wiele lat robili koncerty w dzikich lub przemysłowych opuszczonych miejscach (dosłownie sprowadzili SXSW do kanałów!), a także gościli niemal setki zespołów w swoim domu. Verril stała się kluczową osobowością dla niezależnej sceny w Austin.

Jeff Johnston (piła śpiewająca), starszy około dwie dekady od Verrill, przybył do Austin w 1984 roku, aby studiować na Uniwersytecie w Teksasie, ale ostatecznie chwycił za bas i grał z Orange Mothers, Li’l Cap’n Travis, Billem Callahanem, Lonesome Heroes, Ethanem Azarianem i wieloma innymi artystami.

Little Mazarn
Little Mazarn, fot. mat. prasowe

Źródło powstania Little Mazarn bije zarówno w nurcie dwóch rzek – jednej w Arkansas, a drugiej w Kanadzie, jak również w legendarnym klubie Hole in the Wall znajdującym się w pobliżu Uniwersytetu w Teksasie. Występowali tam chociażby Nancy Griffith, Lucinda Williams, Blaze Foley czy Townes Van Zandt. To właśnie w tym miejscu w 2015 roku ukształtował się duet Little Mazarn, który zaczął od wydania rok później wspólnego albumu z Ralphem White’em. Jednak pierwszy pełnoprawny materiał pt. „Little Mazarn” pojawił się w 2017 roku, a kolejny „Io” (2019), z piękną wersją utworu „Dancing in the Dark” Bruce’a Springsteena, ukazał się dwa lata później.

Prace nad tegorocznym wydawnictwem „Texas River Song” sięgają jeszcze 2020 roku i okresu rzecznych wypraw oraz zawieszenia grania koncertów.

– „Llano, Frio, Colorado, Guadalupe, San Marcos, Pecos, Devil’s. Rzeki wchłonęły ciężar mojego smutku i straty. Patrzyłam, jak rybołowy i bieliki łowią ryby. Spaliło mnie słońce i owiał wiatrem, złamałam kciuk i skręciłem ramię. Czas na rzece nie ma znaczenia, zwłaszcza jeśli wybierasz się na kilka dni. Powrót do świata zewnętrznego wydaje się odległym spotkaniem, na które i tak się spóźnisz. Po co się spieszyć. Miesiąc, sezon, rok. Słońce już zaszło, jesteśmy jeszcze w Teksasie. Tocząc się po rzece” – wspomina Verril.

„Texas River Song” wyraźnie wyrasta z inspiracji odrodzonym prymitywnym folkiem z lat 60. i dźwiękami z okolic Appalachów, a także nowoczesnym minimalizmem i ambientem, wykorzystując przy tym w innowacyjny sposób brzmienia tradycyjnych instrumentów.

Trudno nie doszukać się u Little Mazarn nawiązać do grupy Low („Dew Nears Ya’y”), Sama Amidona i Juany Moliny np. w nagraniu „Every Heart Is True”. Swoją drogą, Teksańczycy mogliby z powodzeniem zagrać ku pamięci niedawno zmarłej Mimi Parker. Ogromna strata, której nie da się wyrazić słowami, kiedy zdajesz sobie sprawę, że muzyka Low towarzyszy ci od nastoletnich lat. „Blue Jumped A Rabbit” to jak podmuch minimalizmu unoszący nas po powierzchni niezmąconej tafli wyobraźni.

Niedaleko odpływamy w kolejnym i jednym z najpiękniejszych fragmentów na tym albumie, czyli „Lightning In The Water”. Sączy się tu podskórna cisza, wpływająca do ambientowo-minimalistycznej kałuży autentycznych emocji.

Autorem „Goodbye Old Paint” lub „Texas River Song” (choć to tradycyjna teksańska pieśń) mógłby być spokojnie Bill Callahan albo Calexico. Zrobiło się bardzo teksańsko, ale jednak nagrania wydostały się z głębin wrażliwości Little Mazarn. Na „Texas River Song” poza wokalem, banjo i śpiewającą piłą słychać też kontrabas, elektronikę, trąbkę, fortepian („Petit Coulee”), wiolonczelę, automat perkusyjny/perkusję oraz odgłosy natury (nocne cykanie świerszczy, padający deszcz).

„To album z Teksasu” — mówi Verrill — „po prostu dlatego, że nie stara się być niczym innym. Świerszcze nad jeziorem Caddo. Winiety samotnych wiejskich cmentarzy i rozgwieżdżone noce na prerii. Piosenki kowbojskie. Houston, Austin i San Antonio. Ciche cztery ściany mojego pokoju. Jestem artystką z Teksasu po prostu dlatego, że nie próbuję być nikim innym ani nigdzie indziej”.

„Uri” pulsuje syntetycznym beatem, ale w towarzystwie uroczo współbrzmiącego śpiewu. „Halifax Ranch” ma coś w sobie z klasycznej piosenki, przypominającej trochę nastrój EP-ki Low „Christmas”, a z drugiej strony ta kompozycja ma swoistą osobność. Niewielkich rozmiarów utwór „Crescent Moon On The Gate” rozmasowuje ciemność, odsłaniając nam wąską stróżkę światła o charakterze filmowej zadumy. Czy właśnie tak mogłaby zabrzmieć w najspokojniejszych rejestrach Björk, gdyby odjąć z jej twórczości megalomanię? Tak! Rolę puenty otrzymało piękne i zarazem przejmujące nagranie „Woodmen Of The World”.

„Texas River Song” odbieram jako jedno z najdojrzalszych wydawnictw Little Mazarn, chociażby pod względem formy, brzmienia i aranżacyjnego „rozmachu”. Płynie się tu niespiesznym nurtem, poza czasem i przestrzenią, ale mając przed oczami wyjątkowe krajobrazy zmieniające się z kompozycji na kompozycje, bez pretensjonalnego zadęcia i silenia się z mitem „odkrywania Ameryki”. W nagraniach Little Mazarn tętni mnóstwo różnych emocji, opowieści, wspomnień i nieskrywanych marzeń. Smutki podają dłoń radościom, zachwytom i rozczarowaniom. A oddech miarowo współgra z myślami i wnętrzem, a zachodzące słońce nie chce wypuścić dnia.

Dear Life Records | sierpień 2022

 

Strona Little Mazarn: https://www.littlemazarn.net/home 
FB: http://www.facebook.com/littlemazarn/ 
Strona Dear Life Records: https://www.dearliferecs.com/ 
FB: https://www.facebook.com/dearliferecs/






Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy