Minimalizm posunięty do granic abstrakcji.
Mika Vainio powiedział kiedyś, że jego ulubioną częstotliwością dźwięku jest 50 Hz – jak sam to określił „brzmienie zawieszonego tuż przy ziemi hałasu”. I rzeczywiście: już jego pierwsze nagrania pod wdzięcznym pseudonimem Ø zaskakiwały radykalnym minimalizmem i dronowym pulsem. Muzyka z „Roentgen” i „Kvantii” była w 1993 roku czymś zupełnie nowym. Niby było to techno, ale skrajnie różne od tego, co grali didżeje w tym czasie na kontynentalnych rave’ach. Nic więc dziwnego, że spodobała się bardziej słuchaczom elektronicznej awangardy niż bywalcom klubów.
Wydawcą obu EP-ek był młody architekt Tommi Grönlund, który założył w swym rodzinnym Turku w Finlandii własną wytwórnię płytową. Muzyka z Sähkö zwróciła na siebie uwagę właścicieli berlińskiego sklepu Hard Wax, za sprawą którego nagrania spoza polarnego kręgu zaczęła docierać do samego serca elektronicznej sceny. Rok po debiucie na fonograficznym rynku Sähkö opublikowała debiutancką EP-kę tria Pan Sonic (wtedy Panasonic), w skład którego wszedł wspomniany Mika Vainio oraz Ilpo Väisänen i Sami Salo. Krążek okazał się przełomem w działalności tłoczni, katapultując jego autorów w objęcia pododdziału Mute – Blast First.
Wydany przezeń pierwszy album Pan Sonic był mocnym uderzeniem: ekspresyjna muzyka z „Vakio” łączyła rytmikę spowolnionego techno z niemal industrialnymi brzmieniami w mocno minimalistycznej konwencji. Wydanie płyty odbiło się szerokim echem w elektronicznym undergroundzie (jej wiernymi fanami byli choćby u nas muzycy z Job Karmy), czyniąc z tria, wykorzystującego wyłącznie analogowe maszyny, koncertową atrakcję w klubach i na festiwalach. Występy nie interesowały jednak Samiego Salo, stąd materiał na drugi album Pan Sonica powstał już bez jego udziału.
Fiński artysta miał w tym czasie za sobą debiut pod szyldem Hertsi. Firmowana tą nazwą EP-ka zatytułowana „Kohina” ukazała się w 1993 roku nakładem Sähkö i zawiera jeszcze bardziej minimalistyczną muzykę niż krążki Ø i Pan Sonic razem wzięte. Można zaryzykować twierdzenie, że Salo interesował bardziej sound art niż techno czy nawet ambient, stąd jego utwory można było uznać za dźwiękowe rzeźby, obezwładniające zimnym i laboratoryjnym brzmieniem. Taką samą muzykę przynosi kompilacja nagrań Hertsi z lat 1994-1997, która właśnie ukazała się nakładem Sähkö.
Siedem utworów składających się na „CD” wymaga od słuchacza wielkiej cierpliwości i samozaparcia. Najczęściej mamy tu do czynienia z basowymi modulacjami, które układają się w pulsujące drony o warczącym tonie („Keho 1”). Najciekawsze efekty Salo uzyskuje wtedy, kiedy wpisuje te preparacje w noise’owe tła, tworząc zaskakującą fuzję dokonań Pan Sonica i Maurizio Bianchiego („Voltti 1”). Momentami słychać tutaj też szczątkowo dozowane glitche, co kojarzy się z kolei z ówczesnymi nagraniami Oval i Microstorii („Voltti 4”).
Wszystko to jest bardzo ciche, co wymaga od słuchacza podkręcenia poziomu głośności w odtwarzaczu,. W efekcie nagrania z „CD” zyskują nowy element – studyjny szum, nadający im jeszcze bardziej abstrakcyjny ton. Podobną taktykę stosowali w tym samym czasie twórcy duetu Basic Channel, z tym, że fiński twórca trzyma się z dala od techno. Miłośnicy klasycznego brzmienia Sähkö będą jednak z tej płyty zadowoleni: archiwalia Samiego Salo układają się w dźwiękowy pomost pomiędzy radykalnymi dokonaniami industrialnej sceny z lat 80. a elektronicznymi eksperymentami z początku lat 90.
Sähkö 2024