
Łagodna tęsknota.
Brytyjski producent Luis Fitton zadebiutował pod szyldem Louf w 2107 roku – i to od razu nakładem własnej wytwórni. Valby Rotary to tłocznia, która uruchomił wraz z dwoma kolegami – znanym nam Tomem VR i Benito Apollonio. Pod numerem jeden w jej katalogu znalazła się właśnie debiutancka EP-ka bohatera tej recenzji. Wraz z kolejnymi jego wydawnictwami, umiejscowiła ona Loufa na nowej scenie brytyjskiej muzyki klubowej, sięgającej z powodzeniem zarówno po techno i house, jak i wszelkiego rodzaju basowe mutacje.
Debiutancki album Loufa to jednak zupełnie inna bajka. Materiał z „Echo Point Drive” zainspirowały dramatyczne przeżycia: śmierć brata brytyjskiego producenta. Sposobem na poradzenie sobie z tą stratą okazała się dlań muzyka. Tak narodziło się jedenaście nagrań, które stanowią dźwiękową opowieść, stworzoną do rysunków zmarłego chłopaka, układających się w komiksową opowieść o życiu robotów. Jeden z tych szkiców trafił nawet na okładkę płyty – i stanowi wprowadzenie w znajdującą się na niej muzykę.
Album otwiera zwiewny UK garage – ale choć „Warning Call” uderza klubową energią, to nagranie ma zredukowany i wyciszony ton. Nastrój nostalgii pogłębiają kolejne utwory. Większość z nich to eteryczny IDM, z jednej strony odwołujący się do kanonu z lat 90., a z drugiej – efektownie wprowadzający weń nowe elementy, jak dubowe basy („I’m Open”), gitarowe loopy („Echo Point Drive”) czy przetworzone wokalizy i głosy („Slide Trough”). Uzupełnieniem tych eksperymentów są tu typowo dubowe kompozycje, zanurzone w smolistych rytmach i onirycznej elektronice („Jabłko” – skąd ten tytuł?).
Louf stawia na krótkie i zwarte kompozycje o owadziej gracji, które uwodzą nie tylko inteligentnymi aranżami, ale również pięknymi melodiami czy świetlistym brzmieniem. Słychać to echa późnego IDM-u rodem z takich wytwórni, jak Toytronic, Benbecula czy Highpoint Lowlife, które na początku XXI wieku kontynuowały dokonania Aphex Twina i Autechre. Sielski klimat całości przywołuje natomiast wspomnienie pastoralnego ambientu spod znaku Ultramarine. Odwołania do brytyjskiej bass music, stawiają z kolei Loufa w jednym rzędzie z artystami z Wisdom Teeth, jak Facta czy K-Lone.
Wszystko to wskazuje na erudycyjny charakter muzyki z „Echo Point Drive”. Dostrzegli to już krytycy z Resident Advisora czy radiowcy z BBC, promując nagrania Loufa jako „nową siłę w brytyjskim techno”. Nagrania z debiutanckiego albumu artysty wyłamują się jednak z tego klubowego kontekstu – i robią jeszcze lepsze wrażenie. Elegijny charakter opowieści z płyty sprawia, że tworzące ją kompozycje przesiąknięte są smutkiem, ale takim ciepłym i kojącym, jaki odczuwamy tęskniąc za bliską nam zmarłą osobą. Dlatego chce się do tej muzyki wracać.
Valby Rotary 2024
