Wpisz i kliknij enter

Laurie Anderson – Amelia

Wolna jak ptak.

Amelia Earthart – amerykańska pilotka, pierwsza kobieta, która samotnie przeleciała nad Atlantykiem. Jej bogate w doświadczenia życie, zostało nagle przerwane, kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach zaginęła w roku 1937 w trakcie próby okrążenia Ziemi. Historia Amelii za pośrednictwem dyrygenta Dennisa Russella Davisa dotarła do mistrzyni prozy – Laurie Anderson. Wybitną performerką opowieść wstrząsnęła na tyle, że podjęła decyzję o dokonaniu własnej interpretacji niezwykłego przypadku pilotki.

Laurie od zawsze charakteryzowało niezwykłe wymaganie w stosunku do muzyków towarzyszących. Wyjątkiem nie jest najnowsze wydanie. Obsada instrumentalna to kapitalni muzycy, wśród których błyszczą tak wspaniałe nazwiska jak Marc Ribot, Tony Scherr czy Ryan Kelly. Album posiada formę słuchowiska niestroniącego od licznych zabiegów kreatywnych. Czasami jest to forma klasycznej melorecytacji, czasami mocniej śpiewane fragmenty, miejscami w tle słyszymy dźwięki odpowiadające za odwzorowanie panującego w trakcie lotu otoczenia. Cyklicznie powtarzanym elementem, jest wtrącany co jakiś czas odgłos śmigieł helikoptera. Wszystko oparte zostaje o minimalistyczną oprawę.

Partie smyczkowe, zapewnione przez Filharmonie Brno Orchestra pod aranżacje Dennisa Russella Davisa, nadają nastroju filmowego. Orkiestracje robią wrażenie nie tylko wyważoną oszczędnością, ale też wzmacniają rolę liryczną, która wraz z podkładem muzycznym zdaje się być bliżej słuchacza. Sama historia oprócz biograficznej warstwy przybiera formę metafory lotu jako wolności, poczucia niezależności. Teksty inspirowane są listami, jakie Amelia miała pisać do męża, jak i również jej pamiętnikiem. Laurie wydaje się w jakiś cudowny sposób na te kilkadziesiąt minut telepatycznie porozumiewać się z bohaterką, obcując na podłożu duchowym z jej doświadczeniami.

Z jakiegoś powodu album wydaje mi się wyjątkowy. Może to przez ten tajemniczy, podśpiewywany głos Laurie, przetworzony z pomocą elektroniki, może unikatowe brzmienie skrzypiec. Wydaje mi się, że powód tkwi jednak w całości, od narracji, przez tematykę, aż po wykonanie. Krążek nie ukazuje słabszych punktów, swoją spójnością działa jak emocjonalnie napiętnowany audiobook, pozostawiający po sobie mocne wrażenie.

 

Profil na BandCamp »
Profil na Facebooku »

Nonesuch Records 2024







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy