Wpisz i kliknij enter

The Sorry Entertainers – Local Jet Set


W ciągu niemal piętnastu lat działalności berlińskiej wytwórni Shitkatapult, jej szef, Marco Haas, dał się poznać jako osoba o eklektycznym guście, z powodzeniem odnajdująca się zarówno w nowoczesnej elektronice, jak również bardziej konwencjonalnych gatunkach muzycznych. Nic więc dziwnego, że szybko spodobała mu się twórczość miejscowego didżeja ukrywającego się pod pseudonimem Lotti. Efektem tej fascynacji okazała się wydana w zeszłym roku nakładem Shitkatapult debiutancka dwunastocalówka młodego twórcy – „New Age” – na której house mieszał się z disco i indie popem w minimalowej formule. Ponieważ płyta sprzedała się przyzwoicie, Lotti powołał do życia większy projekt – The Sorry Entertainers – w skład którego wszedł obok niego ceniony wokalista z klubowej sceny Raz Ohara oraz bliski mu duchowo producent – M. Rux. Efektem ich studyjnej współpracy jest album „Local Jet Set” opublikowany właśnie przez Shitkatapult.

Na pierwszy ogień idzie syntetyczny funk – masywne podkłady rytmiczne tworzone przez pulsujące bębny i soczysty bas niosą tu plastikowe partie ejtisowych klawiszy, uzupełnione prinsowym falsecikiem Raz Ohary. Wszystko to na luzie, bez jakiejkolwiek spinki, melodyjnie i tanecznie, z lekkim ukłonem w stronę klasyki gatunku sprzed ćwierć wieku („New Age” i „Local Jet Set”).

Potem trafiamy na ekscentryczny tribal – wymodelowane na afrykańską modłę gęste bity nadają ton hipnotycznie pulsującym syntezatorom, na które nakładają się egzotyczne śpiewy oplecione rozwibrowanymi samplami. Wszystko to tworzy psychodeliczną całość, łączącą współczesną elektronikę z różnymi odmianami world music – oczywiście w formule akceptowalnej dla klubowej publiczności („Jeopardize” i „All In My Head”).

Etniczne wątki prowadzą nas jednak w zaskakującym kierunku. Oto bowiem odgłosy plemiennej uroczystości wprowadzają w „The End Of All Time” hip-hopowy podkład rytmiczny, który stanowi tło do zetknięcia się dźwięków archaicznych instrumentów z nowoczesną elektroniką. W efekcie powstaje najciekawszy utwór w zestawie – nieoczywisty, pełen kontrastów, trzymający słuchacza w niepewności do końca. Podobne bity rozbrzmiewają w „Mana Chaninqa”. Tym razem jednak berlińscy producenci zjeżdżają do poziomu kopistów Portishead, serwując mroczny trip-hop z akustyczną gitarą i hiszpańską wokalizą, który ma nas odsyłać do soundtrackowych ekstrawagancji z filmów Tarantino czy Rodrigueza.

O wiele lepsze wrażenie robi finałowy „Moonshiner”. To bazujący na dosłownym cytacie z piosenki nieżyjącego już pieśniarza country Roscoe Holcomba elektroniczny blues, rozpięty między tęskną skargą niesioną przez ludzki głos a masywnymi uderzeniami mechanicznego bitu. Brzmi to ciekawie – bijąc na głowę nieudane covery piosenek Johnny`ego Casha w wykonaniu choćby samego Snoop Dogga sprzed kilku lat.

W sumie płyta robi dobre wrażenie – „Local Jet Set” to stylistyczny rollercoaster, który przyniesie radość każdemu, kto lubuje się w dźwiękowych eksperymentach wpisanych w czytelne gatunkowo formuły.

www.shitkatapult.com

www.randomnoizemusick.com

www.myspace.com/shitkatapult

www.myspace.com/thesorryentertainersberlin

Shitkatapult 2011







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Kid Loco
Kid Loco
12 lat temu

Do takich produkcji podchodze nieufnie czy mnogosc dzwiekow nie przekreci znow mnie.

Polecamy