Wpisz i kliknij enter

Alfredo Costa Monteiro – Anatomy of Inner Place


Alfredo Costa Monteiro dał się poznać polskiej publiczności podczas Musica Genera Festival w 2006, gdzie zagrał jako część duetu Cremaster (z Ferranem Fagesem) oraz z Johnem Duncanem.
Na albumie wydanym przez label Monotype artysta swobodnie korzysta z nagrań terenowych – we wkładce zaznacza, że wszystkie źródła dźwięków są częścią jego domowego otoczenia. Słuchając tej płyty zacząłem się zastanawiać, gdzie Costa Monteiro mieszka – sądząc po dźwiękach, muszą to być bardzo ciężkie warunki. Żarty na bok – to co słyszymy na płycie jest raczej wynikiem uważnego słuchania tego, co schowane. Śledzenia ukrytego życia przedmiotów i sprawnego łapania go dobrymi mikrofonami.
Alfredo Costa Monteiro – „Untitled 1”

W pierwszych dwóch utworach Portugalczyk koncentruje się na dość wąskiej palecie brzmieniowej różnych szumów i pomruków, które wprawia w ruch na zasadzie przypływów i odpływów. Względne podobieństwo dźwięków działa na korzyść utworów, powoduje wrażenie kondensacji i spójności, a nie uczucie nudy. Dla odmiany, trzeci track zaczyna się od fragmentów zbudowanych z różnych barwa, które są od siebie pooddzielane – tak jakby autor prezentował nam okazy skatalogowane w swoim zielniku. Album kończy się w mocny sposób, szczególnie imponująca jest druga połowa czwartego utworu – prawdziwa zawierucha, podszyta helikopterowym drżeniem.
Alfredo Costa Monteiro – „Untitled 2”

Tytuł, jak mi się wydaje, objaśnia zarówno intencje autora, jak i muzykę zawartą na krążku. Anatomia oznacza tutaj dokładność, skupienie, podejście jakby naukowe, co powoduje, że Costa Monteiro raczej eksploruje, poszukuje w niedużej ilości dźwięków, zamiast zalewać słuchacza zlepkiem fragmentów. Jednak myliłby się ten kto sądzi, że są to swobodnie poruszające się, rozwijające się „soundscapey”. Kompozycje choć obszerne (czasowo i pod względem wypełnienia dźwiękami) są wręcz klaustrofobiczne. I tutaj kłania się „inner place” – wydaje mi się, że odgłosy pochodzą z wnętrza czegoś, albo są słyszalne tylko z bliska, jakbyśmy przykładali ucho, musieli się zbliżyć, wejść w kontakt z przedmiotem, nawet go naruszyć.
Alfredo Costa Monteiro – „Untitled 4”

Pewna emocjonalna oschłość, nieprzystępność mogą być dla niektórych problemem we wgryzieniu się w ten album. Sięgnąć po niego powinni na pewno miłośnicy Toshiyai Tsunody, zwłaszcza tych jego prac, w których koncentruje się na konkretnych zjawiskach dźwiękowych.
monotyperecords.com/pl/mono016.html
2008







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
6 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
erbur
erbur
15 lat temu

Alfredo nie gra na tej płycie noise… natomiast koncert w Planie B istonie był ekspresyjny i głośny…
polecam oba albumy – anatomy oraz epicycle…
oba kupiłem w sklepie MonotypeRec. – jeśli kogoś to interesuje

mch
mch
15 lat temu

Płyty nie słyszałem, ale cieszy mnie osobiście fakt, że noise przestaje być postrzegany tylko jako narzędzie fonicznej masakry ala Merzbow, Karkowski. Pozdrawiam, MCH

jak_
jak_
15 lat temu

wg mnie to bardzo dobry album. gorąco go polecam!

Oru
Oru
15 lat temu

Alfredo zagrał także całkiem udany koncert w Planie B, rok 2007, Warszawa. Używał wtedy swoich zabawek; talerza, skaczących kółek o chropowatej barwie, zamglonych sprężyn. Montował chłodne, introwertyczne słupy przypominające eksperymenty Asmusa Tietchensa.

pt
pt
15 lat temu

a znasz jego epicycle ? bo czytałem różne opinie jej temat.

adam
adam
15 lat temu

niestety ta plyta rozczarowuje, monteiro siega do zrodel dawno slyszanych, a co najwazniejsze z niewielkim sukcesem, plyta jakich wiele bez wyrazu i jak na tego artyste przecietna

Polecamy