Wpisz i kliknij enter

Karolina Kozak – wywiad

Kilka lat przepracowała w muzycznej telewizji, jako wokalistka dała się poznać głównie za sprawą zespołu Dr.No (krążek „Almost Done”, 2004). Karolinę znamy z wielu różnorodnych muzycznych przedsięwzięć – ostatnio błysnęła utworem „Lobster”, nagranym wspólnie z Konradem Kuczem. Kawałek znalazł się na kompilacji „Sleep Well 3” i stał się inspiracją dla tej rozmowy. Kilka lat przepracowała w muzycznej telewizji, jako wokalistka dała się poznać głównie za sprawą zespołu Dr.No (krążek „Almost Done”, 2004). Karolinę znamy z wielu różnorodnych muzycznych przedsięwzięć – ostatnio błysnęła utworem „Lobster”, nagranym wspólnie z Konradem Kuczem. Kawałek znalazł się na kompilacji „Sleep Well 3” i stał się inspiracją dla tej rozmowy.

Wszelkie notki biograficzne na temat Dr No urywają się gdzieś w okolicach roku 2004. Na jakim etapie znajduje się zespół obecnie?

Zespół Dr.No jest w trakcie pracy nad kolejną płytą, a to zawsze czas, w którym następuje medialna cisza. Jeszcze zanim ja pojawiłam się w zespole, Dr.No miał być projektem producenckim, do którego gościnnie mieli zaśpiewać różni wokaliści. Plan upadł, bo za dobrze nam się razem współpracowało i chłopcy postanowili wcielić mnie do zespołu. Teraz ze względu na mój solowy projekt, który pochłonął mnie całkowicie, Marcin i Michał wrócili do pierwotnych założeń zespołu. Dlatego na nowej płycie Dr.No pojawi się więcej niż jeden głos. Mój również, ale w znacznie mniejszym stopniu niż dotychczas. Mogę Wam tylko powiedzieć, że chłopcy mają dar do wyszukiwania bardzo ciekawych barw 🙂 Mam nadzieję, że efektami podzielą się już wkrótce. Cieszę się, że pracują nad płytą beze mnie – zrozumieli, że mam potrzebę zrealizowania siebie w innej konwencji, więc sami rozwijają dalej swoje pomysły. Wiem też, że tak jak ja trzymam kciuki za drugi album Doktora, tak i oni trzymają kciuki za moją płytę.

Przejdźmy więc do Twojego solowego krążka. Mówisz o innej niż Dr.No konwencji – czego więc możemy się spodziewać?

Będzie akustycznie, ascetycznie i po polsku. Przez wiele lat broniłam się przed śpiewaniem w ojczystym języku, bo wydawało mi się, że jest jednym z najmniej melodyjnych języków świata. Do tego te szeleszczące i nagromadzone w jednym miejscu głoski – koszmar. Wydawało mi się, że do końca życia nagrywać będę wyłącznie po angielsku, bo tak jest ładniej i łatwiej. Zaczynając pracę nad solową płytą wiedziałam jednak, że muszę postawić sobie poprzeczkę wysoko – pomyślałam więc, że spróbuję. Zaczęłam pisać na tyle wcześnie, aby mieć wystarczająco dużo czasu na ewentualne pisanie tekstów jednak po angielsku. Tymczasem ku mojemu zaskoczeniu, i – jak się później okazało – także osób, które nie podejrzewały mnie o zdolność przelewania myśli na papier – zaczęłam się rozkręcać 😉

Przetrzepałam cale swoje życie w poszukiwaniu emocji, historii, wydarzeń, o których mogłabym napisać. Okazało się to mniej skomplikowane niż przypuszczałam i w ciągu kilku tygodni zamknęłam swoje dotychczasowe przeżycia w trzynastu tekstach. Dzisiaj wiem, że siła tkwi w prawdzie, a język polski wniósł do piosenek wartość, która ginie, gdy o tym samym próbuję śpiewać po angielsku. I czuję dużą satysfakcję, bo udało mi się pokonać własną barierę. W tej chwili więc skupiam się już tylko na warstwie muzycznej, a o nią się nie boję. Wszystkie gitary na moją płytę nagrał Marek Napiórkowski, a nad całością czuwa producent Bogdan Kondracki. Jestem w dobrych rękach 🙂 Mam nadzieję, że album trafi do sklepów jeszcze przed wakacjami.

Mówisz o akustycznym graniu – skąd ta wolta? Znudzenie elektroniką?

Elektronika wbrew pozorom może ograniczać. Zwłaszcza, jeśli chodzi o koncerty. Z góry narzucona forma nie pozwala na żadne zmiany i improwizacje Nie można zrobić dłuższej pauzy po refrenie (chociaż w danej chwili czujesz, ze tak byłoby fajnie), bo się wszystko rozsypie. Żywe granie daje dużo większe możliwości. Formą, którą ma dana piosenka można się na scenie pobawić – wówczas jest to prawdziwe muzykowanie, a publiczność dostaje coś więcej niż odegrany materiał z płyty. Od dawna marzyłam o żywym składzie i teraz to marzenie staram się zrealizować.

Bywasz jeszcze na typowych dla elektroniki, statycznych, laptopowych koncertach? Co o nich sądzisz?

Ostatnio mało bywam gdziekolwiek. Po całym dniu w studiu, w którym katuje uszy dźwiękami nie mam już siły na żadne koncerty. Ostatnio byłam tylko na koncercie Smolika, ale nawet on korzysta już z laptopa w ograniczonym zakresie. Na całym świecie można zaobserwować zmiany idące w kierunku wykorzystywania żywych, akustycznych brzmień. Zmęczeni elektroniką wydają się być nawet hiphopowcy. Na nowej płycie Jay-Z generowane z komputera beaty zastąpione są rozbuchanymi, żywymi bębnami. Myślę, że powoli zataczamy wielkie koło – wracamy do tego, co działo się zanim w świat muzyki wkroczyła elektronika. Obawiam się, że jej czas się niestety kończy, lub też po prostu ona sama schodzi na dalszy plan (co nie oznacza, że kiedyś nie powróci).

Wyjątkowo elektroniczny, ambientowy charakter ma utwór „Lobster”, nagrany przez Ciebie razem z Konradem Kuczem. Kawałek znaleźć można na składance „Sleep Well”, jest to jednocześnie chyba jedna z lepszych piosenek na tym krążku. Jak doszło do Twojej współpracy z Konradem? Czy to jednorazowy projekt, czy może będzie z tego nieco więcej materiału?

Zaczęło się od tego, że Konrad razem z Wojtkiem Aplem (Futro) poprosili mnie o pomoc w wymyśleniu linii melodycznej do kilku utworów, które zrobili dla innych artystów. Później okazało się, że Konrad pracuje równolegle nad swoją instrumentalną, ambientową płytą. Przysłał kawałek i zapytał, czy nie zechciałabym do niego zaśpiewać. Tak powstał Lobster. Myślę, że zrobimy jeszcze coś razem, ale o tym będę myśleć dopiero jak skończę swoją płytę 🙂

Jakie nadzieje wiążesz z premierą swego krążka? Co dla Ciebie będzie sukcesem?

To trudne pytanie. Wywlekam na tej płycie bardzo osobiste sprawy, zrezygnowałam z pracy, aby włożyć w nią całą swoją energię i pewnie będzie mi trochę przykro, jeśli okaże się, że do nikogo to nie trafia. Z drugiej strony wydaję mi się, że poruszam na tyle proste i powszechne problemy, że nie powinnam się o to martwić. Jak każdy artysta chciałabym po prostu znaleźć grono swoich odbiorców, którzy docenią to, co chcę powiedzieć i formę w jakiej to robię. W dniu premiery z nerwów pewnie obgryzę wszystkie paznokcie! 🙂

Wielu niezależnych wydawców twierdzi dziś, że wydawanie bardziej wymagającej muzyki przestaje się opłacać – młodzi ludzie coraz częściej wolą zdobywać dźwięki za pośrednictwem Internetu, nie zawsze legalnie. Zgodzisz się z taką obserwacją? Czy przed premierą swego krążka obawiasz się takich zachowań?

Niestety tak jest, sprzedaż płyt spada z roku na rok. Ostatnio po raz kolejny obniżone zostały progi złotej i platynowej płyty. W Internecie znaleźć można praktycznie wszystko już następnego dnia po premierze, a młodzi ludzie spędzają połowę całego czasu przed komputerem. Jeszcze nikt nie znalazł pomysłu na to, jak opanować sytuację w sieci w kwestii muzyki i filmów. Być może kiedyś dożyjemy takich czasów, że wszystko będzie do zdobycia przez Internet wyłącznie za opłatą – taką, która wystarczyłaby na pokrycie tantiemów dla twórców. Bądź co bądź to przecież ich praca 🙂 A co do obaw – nie mam ich, bo one i tak niczego nie zmienią.

Życzymy więc sukcesów i czekamy na krążek z niecierpliwością! Dzięki za rozmowę!







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Avell
Avell
16 lat temu

ciekawy i konkretny wywiad 🙂 czekam na album i gratuluje świetnego Lobster 🙂

Tomek
Tomek
16 lat temu

Czekamy na album i życzymy powodzenia!!!

Polecamy