Wpisz i kliknij enter

Keith Fullerton Whitman – Antithesis


Wydawał m.in. jako Hrvatski i El-ron, dla wytwórni Entschuldigen, Locust, P-vine, Planet-mu, ale dopiero jako Keith Fullerton Whitman zachwycił świat płytą „Playthroughs” wydaną w 2002 r dla Kranky (znaną z Pan American czy Loscil). Oczarował płytą nagraną przy użyciu różnych rodzajów gitar. Można na niej usłyszeć gitarę akustyczną, elektryczną… ale trzeba do tego użyć chyba szóstego zmysłu, gdyż mimo nieobecności innych instrumentów, nigdy bym nie powiedział, że mam do czynienia z geniuszem strun. Whitman swoją muzykę tworzy w nieco odmienny sposób. Owszem używa tradycyjnego sprzętu, komputera, samplerów, ale obrabia nimi muzykę pochodzącą z gitary, a nie z syntezatorów. Metodę tą – „phasing technique” używa dziś wiele wykonawców (m.in. Fennesz), ale czy metoda jest aż tak bardzo istotna? Fakt! jest taki, że Efekt! jest Piorunujący! Ale to wypływa raczej ze zdobytych zdolności (skończonej wyższej szkoły muzycznej) oraz z wrodzonej umiejętności przelewania uczuć w muzykę.
Antithesis, będąca przedostatnią wydaną (w 1000 kopiach winyli) przez Whitmana płytą, to nieco odmienne oblicze artysty. Płyta zawiera cztery kompletnie odmienne utwory. Nagrane na przestrzeni 10 lat, czyli z jeszcze z czasów występowania pod poprzednimi nazwami. Niestety czuć przez tą rozciągłość czasu niespójny klimat, więc każdy utwór należy traktować oddzielnie. Pierwszy „Twin Guitar Rhodes Viola Drone (for La Monte Young)” (1994) to Enowskie chóry w tle, z wyraźnie rozróżnialnym, powolnym ale ostrym graniem na gitarze elektrycznej. Wysokie dźwięki, przesterowania, piski kontrastują ze spokojnym, powtarzającym się tłem. Pianino gra niczym niewzruszone, chór stanowi statyczny punkt. Natomiast na pierwszym planie Keith „wydziera się” do nas i próbuje zwrócić na siebie uwagę ciężka grą gitarową. Osiem minut mija, wszystko się uspokaja.
Drugi utwór – „Obelisk (for Kurt Schwitter)” (1997), również sprzed działalności w wytwórni Kranky, głęboko zatopiony w jego jeszcze słabo znanej twórczości, kojarzy mi się z zespołem Supersilent. Podobieństwo widać w improwizacjach na perkusji, które zagrane solo pewnie byłyby równie genialne. Tło przyprawia o dreszcze i brzmi jak wyjęte z dark ambientowych płyt Deathproda (członka Supersilent). Utwór trzyma napięcie przez całe 6 minut. Zaczyna się chaosem szumów, powoli przechodząc w niepokojący nastrój tworzony przez grę na talerzach. Trzeci, mimo, że nagrany w 1995 roku, brzmi jak zagubiony kawałek z „Playthroughs”. Nie ma już w nim takich kontrastów brzmień. Ciężko w nim rozróżnić konkretne instrumenty, mimo, że jego tytuł nieco nam podpowiada – „Rhodes viola multiplie”. Ciekawy jest koniec utworu, melodia w piękny sposób rozpada się i przeczy niejako ambientalnej, spokojnej pierwszej części. Ostatnia kompozycja „Schnee” jest tym samym, czym Laguna dla „Venice” Fennesza. Nie przekształcona, czysta gitara akustyczna, później wchodząca elektryczna przepuszczona przez jakiś klasyczny multiefekt oraz perkusja nieco improwizowana, ale znów z wielkim wyczuciem.
„Antithesis” to coś zupełnie innego od reszty płyt Keitha, przez wszystkie (no może oprócz trzeciego utworu) czuć obecność artysty. Nie zostajemy przeniesieni w odległe pejzaże czy przestrzenie, pozostajemy na ziemi. Każdy z czterech utworów był nagrywany w innym studiu domowym, może dlatego jest taka rozbieżność w charakterach kompozycji. Jest jednak cecha wspólna – do żadnego z tych utworów nie został użyty komputer. Całość została przepuszczona jedynie przez różnego rodzaju przetworniki. Dlatego czuć taki rockowy czy wręcz domowy klimat. Późniejsza twórczość to odlecenie w zagęszczone myśli, playthroughsowy ambient.
Widzieliście tą świetną reklamę Hondy Accord? Jak po kolei różne części z samochodu uderzają jeden o drugi, i tworzy się z tego ciąg (takie domino). Świetny pomysł, podobno reklama była kręcona sześć miesięcy, zanim cały łańcuch elementów oddziałujących na siebie zadziałał od początku do końca. Na końcu reklamy pojawił się oczywiście cały, zmontowany pojazd. Whitman misternie ustawił w Antytezach części, ale całości nie udało się stworzyć. No, ale w końcu nie takie było założenie tego albumu. Ja czekam na godną „Playthroughs” kontynuację. Spójne dzieło. W marcu 2005 ma ukazać się „Multiples”…

2004







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy