Nowe wydawnictwo islandzkiej grupy Mum jest dopiero drugim albumem z genialnej serii Peel Session wydanym na polskim rynku, zaraz po fascynującej płycie PJ Harvey. Owianego legendą Johna Peela nikomu przedstawiać nie trzeba. Trzeba mu za to zawierzyć i wysłuchać w skupieniu krążka dokumentującego jedną z jego audycji.
Mum to bardzo ważna, o ile nie najważniejsza grupa pochodząca z wyspy lodu i ognia, tajemniczej Islandii. Nietrudno o inspirację obserwując mroźne pejzaże tej skutej lodem krainy. Być może w tym tkwi tajemnica, dlaczego islandzcy artyści są tak płodni, by wspomnieć choćby o Bjork, Gus Gus, Sigur Ros czy Mugison. W tej lodowatej stylistyce zakochałam się kilka lat temu, dlatego nowy eteryczny albumik Mum (to zaledwie 4 utwory, łącznie niecałe 22 minuty), uradował mnie niezmiernie. Nagrane na żywo utwory to enigmatyczne symfonie dźwięków, okraszone srogim, arktycznym brzmieniem („Smell memory”, „The ballad of the broken string”) bądź subtelnym, dziecinnym wokalem bliźniaczek Kristin i Gyoyi Valtysdottir („Now there is thole fear again”, „Awake on a train”). Każda z nich zawiera ogromny ładunek ekspresji, tak silnej, że, parafrazując słowa Ricky-ego w „American Beauty”, zdaje się być niemożliwą do zniesienia.
Ciekawi tylko, dlaczego w ojczyźnie tak oryginalnych wykonawców i bajkowej, niepowtarzalnej muzyki jest największy odsetek samobójców? Mimo przeważającej atmosfery grozy Islandii, która stała się wyrazem jej specyfiki, pozostaje krainą niezwykle piękną w swej nieodgadnionej istocie.
2006
Kasiu, zapewne wszyscy się tutaj cieszą, twoją znajomością słów grafomania i egzaltacja jednak najpierw skorzystaj ze słownika zanim takowe zastosujesz, ponownie.
A fanów grafomanii mum a zapraszam do mnie, może komuś przypadna do gustu moje dźwięki http://myspace.com/periskop
Miałem na myśli Kasię. Pozdrawiam
Gusta są różne, ale z opisu mojej poprzedniczki wnoszę, że nie zna pierwszej płyty Mum, która jest naprawdę niezwykle radosna i energetyzująca, a już na bank nie jest ona smętna (oprócz tego jest to bardzo udana płyta). Po co więc zniechęcasz ludzi do Mum, skoro sama dobrze nie znasz ich muzyki?
Radzę zaczynać przygodę z Mum od płyty Yesterday Was Dramatic, Today Is Ok.
ile osób tyle opinii. zespół został docieniony przez Peela a to o czymś świadczy.
mum to muzyczna grafomania. pretensjonalne to, nadęte i smętne. muzyka mum zmusza raczej do egzaltacji niż kontemplacji.
Fajnie nowy mumik już jest:) Nie kapuje tylko czy to jest forum literackie czy muzyczne ? Gadacie tylko o recenzji która nie jest z klimatem, fajna, nie sztampowa. A nie gadacie o płycie. Słuchaliście jej ? Ja mumika lubię bardzo i ta recenzja tylko zachęciła mnie bym sobie płytkę tę przesłuchał. Oddaje całkowicie klimat tej kapeli za co jestem Pani Dominice bardzo wdzięczny. Mum jest cool. Idealny na tę jesień smutną:(
jak dla mnie, udany debiut
Moja uwaga nie miała charakteru ataku personalnego, jesli tak została odebrana, to bardzo przepraszam. Chciałem po prostu zauważyć pewną prawidłowość i dostało się niestety Dominice :/ Problem banalności recenzji jest chyba dużo większy, ekspertem nie jestem, ale cięzko znaleźć tekst wychodzacy poza błahą informację o plycie czy twórcy. pozdrawiam
jeśli chodzi o krytyczną opinię nie sądzę żeby miała ona na celu wchodzenie na kogoś. niech to będzie raczej uwaga, która ma pomagać w rozwoju warsztatu i nic poza tym. a autorkę zachęcam do dalszych prób i mam nadzieje że nie potraktowała opinii mch a zbyt personalnie. serdecznie pozdrawiam!
ej znawco chyba nie słyszałes nigdy muma, zejdż z dominiki
w porządku, spodziewałam się, że ktoś się przyczepi i popsuje mi radość debiutu na nowej. na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że w moim mniemaniu ta płyta taka właśnie jest, nic dodać, nic ująć.
i moze pozwole sobie jescze dodac, ze w rzetelnej recenzji najmniej ważne jest to, czy autorowi recenzowana płyta sie podoba czy nie. od wartościowania lubię/nie lubię bardziej cenie dobre/złe
pozdrawiam
i przepraszam ze się wciskam ;]
nie chce nikogo obrazić, ale tekst ten z recenzja chyba neiwiele ma wspolnego. Poza informacja, ze autorka bardzo lubi tę muzykę niczego się nie dowiaduję. Recenzję ową możnaby skrócić do Nagrane na żywo utwory to enigmatyczne symfonie dźwięków, okraszone srogim, arktycznym brzmieniem bądź subtelnym, dziecinnym wokalem. Każda z nich zawiera ogromny ładunek ekspresji . Nie zrozumcie mnie źle, ale recenzja to nie tylko deklaracja czy informacje, ale przede wszytkim opinia. A tego mi brakuje.
racja, choć gdyby miało to zaowocować muzyczną inspiracją…:)
Droga Dominiko, gdybyś miała tak mało słoneczka co oni też byś się z tym nie czuła najlepiej 🙂