Wpisz i kliknij enter

Mr.S. – nasza rozmowa

Sławek Bardadyn – kompozytor, klawiszowiec, producent nagrywający jako Mr.S. właśnie przygotowuje się do premiery swojego pierwszego dużego krążka, zatytułowanego „Extracerebral”. Płytę wyda angielski label Artificial Bliss, co zainspirowało nas do zadania Sławkowi kilku pytań m.in. na temat kontraktów z zachodnimi wytwórniami. Sławek Bardadyn – kompozytor, klawiszowiec, producent nagrywający jako Mr.S właśnie przygotowuje się do premiery swojego pierwszego dużego krążka, zatytułowanego „Extracerebral„. Płytę wyda angielski label Artificial Bliss, co zainspirowało nas do zadania Sławkowi kilku pytań m.in. na temat kontraktów z zachodnimi wytwórniami. Czy młodzi polscy elektronicy powinni od razu szukać wydawcy poza naszymi granicami? Jakie są warunki tego rodzaju umów? Zapraszamy do lektury.

Zbliża się premiera Twojej pierwszej dużej solowej płyty – „Extracerebral”. Zanim o niej porozmawiamy chciałbym poznać Twoje dotychczasowe muzyczne doświadczenia. Kiedy na poważnie zająłeś się muzyką?

W sensie wykonawczym już od siódmego roku życia (śmiech), będąc w klasie fortepianu bydgoskiej szkoły muzycznej. Nie były to miłe i przyjemne lata, ale prawdopodobnie dzięki temu, że udało mi się przebrnąć przez muzyczną edukację, mogę robić dokładnie taką muzykę, jaką sobie wymarzyłem.

Pierwsze utwory zaczęły powstawać na sam fortepian kiedy byłem w liceum, wtedy moja wiedza o rejestrowaniu dźwięku i produkcji muzycznej była praktycznie równa zeru, ale pod koniec 1999 roku powoli zacząłem się interesować możliwościami, jakie oferowały komputery.

Bawiłem się w małego remiksera i lepiłem dźwięki z przeróżnych źrodeł za pomocą śmiesznego jak na dzisiejsze standardy programu Sound Impression, dołączonego do SoundBlastera 16. Program, będąc właściwie zwykłym jukeboxem, oferował podstawowe funkcje edycyjne, które wciągnęły mnie na tyle, ze z czasem przerzuciłem się na CoolEdita 96, z którym przeżyłem wiele cudownych (i mniej cudownych, kiedy wieszał sie system) chwil. W 2000 roku poczułem się na tyle pewnie, ze postanowiłem sam nagrać i zmiksować większośc śladów. Była to katorżnicza praca biorac pod uwagę fakt że CE96 był jednościeżkowym edytorem i proces miksowania polegał na nakładaniu na siebie ścieżek bez możliwości pozniejszej poprawy. Wtedy jeszcze nie docierało do mnie, że można inaczej i własciwie cała moja pierwsza płyta z 2002 roku
(Heaven: Closed) powstała w sposób nieergonomiczny i niepotrzebnie skomplikowany.

Wiele się zmieniło w procesie produkcji od tamtego czasu. Teraz korzystam z trzech narzędzi, bez których nie wyobrażam sobie tworzenia utworu: Ableton Live do podstawowego szkieletu aranżu i nagrywania VST. Adobe Audition do całości miksu i rozbudowy aranżu i stary ale niezmiennie niezawodny Sound Forge do masteringu.

Prace nad Extracerebral trwały cztery lata – to bardzo długo. Jak zmieniał się Twój stosunek do powstającego albumu? Czy tak długi okres pracy nad jednym materiałem nie prowadzi do znużenia bądź zatracenia dystansu? Miewałeś tego rodzaju problemy podczas nagrań?

Analizując czas tworzenia „Extracerebral” mogę wyznaczyć pewne okresy, kiedy powstawało najwięcej utworów. Po skończeniu Heaven:Closed miałem sporo nowych pomysłów, ale nie potrafiłem ich zrealizować tak, jakbym sobie tego życzył – sen z powiek spędzały mi w szczególności partie żywych instrumentów. Najstarszy utwór, który znalazł się na „Extracerebral” to Les Enfants Mortes, znany wcześniej jako Dead Babies. Zmiana tytułu wynikała z niechęci amerykańskich sklepów do dystrybucji tego utworu (był drugin singlem). Co ciekawe, dokładny francuski odpowiednik przeszedł bez problemów.

W 2004 roku zabrałem się za dwa kolejne kolosy czyli „suAve” i „super)(nova„. Pod koniec 2005 roku przyszedł kryzys, zacząłem rozglądać się za labelami, które chciałyby wydać mój materiał, ale nie było odzewu. Net-labele nie były w Polsce tak powszechne jak dziś, więc próbowałem za granicą. Umieszczałem też swoje utwory na wielu zagranicznych serwisach z darmową muzyką, dzięki czemu nawiązałem kontakt z rodzącą sie wtedy wytwórnią Artificial Bliss Recordings. Podpisanie kontraktu dało sporą motywację, ale z innych przyczyn rok 2006 nie był płodnym okresem. Dopiero w grudniu i na początku 2007 roku zabrałem się za ostateczne kończenie albumu. Jeśli chodzi o znużenie – oczywiście, znając każdą milisekundę wszystkich utworów słyszy się same niedociągnięcia i błędy, jednocześnie kompletnie zatraca się dystans. Mimo to uważam, że całe cztery lata dają pełny obraz tego, jak materiał ewoluował.

Wspomniałeś o braku odzewu ze strony polskich tradycyjnych labelów. Jak dziś ocenisz szanse polskich elektronicznych twórców na krajowym rynku, jaka według Ciebie jest kondycja całego środowiska?

Od mniej więcej dwóch lat na polskim rynku powstają liczne netlabele specjalizujące się w różnych elektronicznych podgatunkach. Wielu młodych elektroników własnie w nich znajduje ujście – mimo, że utwory można ściągac za darmo, twórca czuje się doceniony.

Natomiast druga strona medalu jest taka, że lwia część wydawnictw wypuszcznaych przez net-labele (mam tu na myśli szczególnie Polskę) jest bardzo niskich lotów. Zalewa nas undergroundowa muzyczna sieczka – czasami trudno ogarnąć i wyselekcjonować wartościowy materiał. Mamy w Polsce wielu świetnych młodych elektroników i dłuższa wizyta na Myspace to potwierdza, ale okazuje się, że deale z netlabelami mają ludzie, którzy najszęściej na to nie zasługują, ale za to są znajomymi szefa.

Prawdą jest również, ze majorsi w ogóle nie interesują się muzyką oddaloną od dochodowego mainstreamu. Tutaj na pomoc przychodzą niezależne zachodnie wytwórnie, które ostatnio ostrzą sobie zęby na młodych twórców z centralnej i wschodniej Europy. Ich pobudki są proste – muzycy ze wschodu duzo chętniej godzą się na średnio korzystne warunki kontraktów. Nie zmienia to faktu, że warto wydawać swoją muzykę na Zachodzie – pozamaistreamowy rynek żyje tam prawie na równi z pop chałastrą, w Polsce natomiast ogranicza się do ściągania plików z sieci i wszysktowiedzących troli na forach.

Jakie są według Ciebie przyczyny niezłej kondycji niezależnych brzmień na Zachodzie? Inna kultura, muzyczna dojrzałość odbiorców? Większy rynek?

Na to może mieć wpływ wiele czynników, przede wszystkim Polska była przez 40 lat odcięta od możliwości poznawania nowych trendów, technologii i kultury samej w sobie. Myślę, że tutaj upatrywałbym przyczyn polskiej wtórności, czyli tego, że polska kultura kopiuje wzorce zachodnie, a nie tworzy swoich. Kiedy u nas zaczął tworzyć się wolny rynek i otworzyliśmy się na zachodnie wpływy, tam cała machina już sprawnie funkcjonowała, więc żeby szybko nadgonić zaczęliśmy naśladować, kalkować, kopiować i zapożyczać. Nadal palącą kwestią są polskie zarobki i ceny płyt. Na Zachodzie o wiele łatwiej jest wyżyć z muzyki – podobnie jak z mycia garów i pracy na budowie. Inne realia, inne płace.

Nie będzie łatwo się przebić żadnemu polskiemu twórcy, który wydaje swoją muzykę tylko w Polsce, właśnie dlatego, ze u nas ceni się popularność zdobytą na Zachodzie. Dopiero wtedy twórca zyskuje sobie uznanie w oczach słuchaczy i krytyków (choć, rzecz jasna, są wyjątki). Rynek niezależnej muzyki w Polsce rozwija się coraz szybciej, ale jednocześnie dostajemy muzykę coraz gorszej jakości. I to się tyczy każdego gatunku. 10 lat temu w modzie było zostać DJem, to było trendy, jazzy, groovy, funky (niepotrzebne skreślić). Teraz w modzie jest zakładanie własnego labelu i wypuszczanie swojej niekoniecznie pierwszej jakości muzyki. No, ale za to można powiedzieć „Hej! jestem muzykiem, sam się wydałem, nikt mi nie będzie więcej mowił, że moja muza jest do kitu”. Z jednej strony nowe możliwosci, a z drugiej brak samokrytyki. Ostateczną decyzję podejmuje słuchacz – konsument. Jak wiadomo – nie zawsze słuszną.

Czy młodym muzykom radzisz więc od razu szukać kontaktów i wydawcy na Zachodzie?

Zdecydowanie tak, ale trzeba brać pod uwagę fakt, ze zachodnie wytwórnie są bardziej wymagające i znalezienie chętnego labelu może zająć sporo czasu i nerwów. Mimo to warto od razu przecierać szlaki tam, gdzie ludzie potrafią docenić twoją pracę. Właściwie poza dystrybucją i wydaniem płyty niezależne labele nie oferują dużo więcej, raczej nie ma co liczyć na szeroko zakrojoną promocję. Im więcej zrobi się we własnym zakresie, tym bardziej to procentuje. Przy okazji wydania „Extracerebral” okazało się, kto w Polsce jest chętny do wspierania tego typu produkcji, a kto nie raczy nawet odpowiedzieć. Niestety większość liczących się mediów preferuje właśnie tę drugą opcję.

Wróćmy do Twojej płyty – jakie nadzieje z nią wiążesz? Jak oceniasz swoją szansę zaistnienia na rynku – również Zachodnim?

Mówi się, że nadzieja umiera ostatnia i pewnie tak tez będzie w przypadku „Extracerebral„. Włożyłem w tę płytę mnóstwo czasu, nerwów i funduszy, polska rzeczywistośc zweryfikuje na ile było warto się poświęcać. Nie liczę na cuda, ale cieszyłbym się, gdyby chociaż zwróciły się koszty produkcji. Rynek Zachodni może i jest rozwinięty, ale tam jeszcze trudniej się przebić, więc wolę nie spekulować, czas pokaże, a ja trzymam kciuki. Myślę, że ta płyta będzie dobrą furtką do negocjacji z większymi wytwórniami. Pod koniec roku chciałbym także zagrać parę koncertów w pełnym składzie, bo na żywo ta muzyka nabiera zupełnie innego kształtu.

Piszesz o kosztach produkcji – jakie jej etapy wymagały największych finansowych poświęceń? O jakich kwotach możemy tutaj mówić?

Po pierwsze zainwestowałem w sprzęt. Chcąc być samowystarczalnym trzeba mieć na czym nagrywać wokale i instrumenty, do tego laptop i wychodzi okrągłe 10 000. Tłoczenie dwóch tysięcy sztuk to koszt około 4600 złotych, z czego na szczęście połowę pokryła wytwórnia. Plus drobiazgi typu plakaty, zdjęcia, koszty wysyłki płyt i uzbiera się kolejne 500 złotych. Tematu reklam i promocji w mediach nawet nie zaczynam, bo zaczyna brakowac zer.

Życzę więc, aby nie brakowało zainteresowanych płytą i dziękuję za rozmowę!

Posłuchaj fragmentów Extracerebral: www.mr-s.pl
Zamów płytę: www.extracerebral.com







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
5 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Lament
Lament
16 lat temu

bardadyn krytykujesz mainstream, i muzyczna papke czyli pop i inne pochodne lecz nie bierzesz pod uwage tego faktu ze twoja muzyka i cale te ambiento eksperymenty to dla drugiej strony rownie takie samo gowno jak dla ciebie pop etc. wiec wiecej obiektywizmu bez sceptycyzmu. p.s. to co proponujesz to od wielu wielu lat grane bylo na zachodzie wiec nihil novi i nie dziw sie ze nikt z mediow sie nie odzywa bo i nie ma po co 🙂

PiNkNOiSe
PiNkNOiSe
16 lat temu

Hm. Przytłoczył mnie ten wywiad i jednocześnie skłonił do jeszcze większego buntu… a co przez to idzie … zrobienie czegoś undergroundowego ;]

kRypTon
kRypTon
16 lat temu

święte słowa. ja także z wielką niecierpliwością czekam na krążek, dodam jeszcze coś… wolę nakarmić moje uszy dwunasto-kuflowym Extracerebral em, niż napoić się czterema piwami! 😛
tak trzymaj Sławek, to co robisz jest potężne. Pozdrorebral!

BH
BH
16 lat temu

Dobry wywiad. Wystep Mr.S z 24 czerwca:

http://www.last.fm/user/StupidPrayer/journal/2007/06/26/460357/

Avell
Avell
16 lat temu

Dobry wywiad. Konkret. Moja skrzynka pocztowa już się niecierpliwi na myśl o nowym albumie, który dotrze do mnie niebawem :}

Polecamy