Wpisz i kliknij enter

Nurse With Wound – Drink z cukrem i rybk?

Tak, jak największe osobliwości i niebezpieczeństwa kryją się w najciemniejszych zakamarkach ludzkiej duszy, tak największe muzyczne dziwadła szeleszczą niepokojąco w gałęziach, gdzieś na obrzeżach niezwykle rozległego i zawiłego przemysłu muzycznego. Uosobieniem tego, co w muzyce nieprzewidywalne, przerażające, niepokojące, zniewalające i paraliżujące, jest Nurse With Wound- jeden z najoryginalniejszych (jeśli nie ten jedyny) muzycznych projektów w historii muzyki, nie tylko tej współczesnej, nigdy wcześniej bowiem ucho słuchacza nie miało do czynienia z tworem tak groteskowym, tak bardzo odpychającym i pociągającym zarazem.         Tak, jak największe osobliwości i niebezpieczeństwa kryją się w najciemniejszych zakamarkach ludzkiej duszy, tak największe muzyczne dziwadła szeleszczą niepokojąco w gałęziach, gdzieś na obrzeżach niezwykle rozległego i zawiłego przemysłu muzycznego. Uosobieniem tego, co w muzyce nieprzewidywalne, przerażające, niepokojące, zniewalające i paraliżujące, jest Nurse With Wound- jeden z najoryginalniejszych (jeśli nie ten jedyny) muzycznych projektów w historii muzyki, nie tylko tej współczesnej, nigdy wcześniej bowiem ucho słuchacza nie miało do czynienia z tworem tak groteskowym, tak bardzo odpychającym i pociągającym zarazem. Najbliżej Nurse With Wound byli chyba etniczni, plemienni bębniarze, wystukujący dzikie, chaotyczne rytmy w najdawniejszych czasach. Tamci jednak nie znali największej broni, jaką ma w rękach twórca NWW, Steven Stapleton, a mianowicie idei surrealizmu.























        Metaliczne trzaski i zgrzyty, charkot, nawoływania kobiety śpiewającej jakby w starej berlińskiej knajpie gdzieś z przełomu lat 20. i 30. XX wieku, francuskie skrzypce, nerwowy, mechaniczny narastający rytm- tak rozpoczyna się utwór „Creakiness”, otwierający jednen z najważniejszych albumów w rozległej, obszernej niczym encyklopedia szalonej, surrealistycznej wiedzy, dyskografii NWW. Album zatytułowany „Sugar Fish Drink”. Dziwnie? Spójrzmy zatem wstecz, na sam początek historii zespołu- pierwszy album grupy nosi w polskim tłumaczeniu tytuł „Przypadkowe spotkanie maszyny do szycia i parasola na stole prosektoryjnym”, jest to zdanie zaczerpnięte z tajemniczych pism Izydora Ducasse, inspiratora współczesnego surrealizmu i innych eksperymentalnych dziedzin sztuki. Warto opisać bliżej ciekawą i kontrowersyjną historię początków NWW. Zespół „powstał” na kilka dni przed rejestracją pierwszego materiału, Stapleton dostał bowiem propozycję od szefa zaprzyjaźnionego studia: „Jeśli znajdziesz oryginalny zespół, wykonujący niespotykaną nigdzie dotąd muzykę, umożliwię mu nagrania”. Przyszły muzyczny geniusz nie mógł przepuścić takiej okazji. Skrzyknął więc swoich najbliższych znajomych, z którymi zasłuchiwał się albumami z kręgu krautrocka i elektronicznej muzyki improwizowanej. Polecił im wziąść ze sobą jakiekolwiek przenośne źródło dźwięku i stawić się o wyznaczonej godzinie w studiu. Ten, wydawałoby się szalony eksperyment, okazał się strzałem w dziesiątkę. Zarejestrowana muzyka (o ile można tak nazwać zbiór dzikich improwizacji zdających się być dźwiękowym wyrazem paranoi, cierpienia, ekstazy i innych skrajnych doznań), ozdobiona przerażającą, sado-masochistyczną okładką, rozeszła się już w pierwszym tygodniu w nakładzie 500 sztuk. Dla zespołu było to nie lada zaskoczenie- zachęcony sukcesem płyty Stapleton postanowił kontynuować wydawanie albumów własnych, oraz zaprzyjaźnionych wykonawców pod szyldem założonej właśnie w tym celu mini-wytwórni, United Diaries. Od tamtego czasu ukazała się niezliczona ilość albumów, maksisingli, pojedynczych taśm, nagrań, przynoszących za każdym razem szokujący zapis dźwiękowego chaosu, adaptującego na swoje warunki każdy chyba gatunek muzyki, doprowadzający go do totalnego wyeksploatowania formy i treści. Metoda Stapletona to coś na kształt brutalnego muzycznego gwałtu, dokonywanego za pomocą najbardziej radykalnych środków, najbardziej raniących narzędzi, najbardziej perwersyjnych dróg stosowania przemocy. Ofiarą jest dźwięk.

        Muzyczny geniusz rodzi się w samotności- taką teorię wysnuć można z życia Stevena. Od wielu lat tworzący samotnie bądź w niewielkim gronie zaproszonych do współpracy gości, pozwala swojemu talentowi, swoim zdolnościom muzycznego szaleńca dojrzewać, osiągać masywne i drapieżne formy, przyprawiające o zawrót głowy za każdym razem, kiedy tylko ujrzą światło dzienne. Już wcześniej, jako młody człowiek rozpoczynający swoją przygodę z muzyką, zdawał się być kimś jeśli nie wyjątkowym, to na pewno ekscentrycznym i dziwacznym. Zamknięty w swym pokoju, pośród stosów płyt dokumentujących rozwój krautrocka, muzyki improwizowanej, jazzu i elektroniki, odbywał podróże w głąb własnego umysłu, własnej ludzkiej cielesności („masturbowałem się 20 razy każdego dnia”) i własnych pasji. Można przypuszczać, że wizja przepastnej, odrażającej i mrocznej muzyki, którą wypełnił później albumy Nurse With Wound powstała już wtedy. Odległe początki, tajemnicze inspiracje, słowa- klucze (jak wspomniane już cytaty z pism Izydora Ducasse), idee surrealizmu, muzycznego i ogólnego artystycznego chaosu i dezintegracji, sztuka przyszłości, sztuka wychodząca naprzeciw samej siebie, królestwo kontrastów, pierwiastki męski i żeński połączone w jedno- to wszystko i o wiele więcej stało się alchemiczną recepturą Stapletona na zamianę muzyki w czysty skarb. Skarb, który nie każdy jest w stanie udźwignąć.























        Powróćmy do czasów nam bliższych. Rozwijająca się machina Nurse With Wound zjednywała sobie coraz więcej oddanych fanów, atakując ich pojęcie o muzyce, estetyce, wartościach w sztuce i niszcząc namiętnie spokój słuchacza obcującego z muzyką. Wygląda jednak na to, iż propozycje NWW, mimo iż tak bardzo trudne w odbiorze, miały (i mają nadal) wystarczająco dużo swoistego uroku i zniewalającej energii, by sukcesywnie zjednywać uznanie i szacunek ze strony publiczności.

        Warto przyjrzeć się najważniejszym albumom w historii NWW, a są nimi bez wątpienia przerażający w swej treści i formie „Thunder Perfect Mind” oraz pełen muzycznych barw, kolażowy „Sugar Fish Drink”. Historia pierwszego z nich jest co najmniej intrygująca. W roku 1983 Steven Stapleton poznał na industrialnym festiwalu Equinox Davida Tibeta, wokalistę, ekscentryka, człowieka o podobnym, niespotykanym rodzaju muzycznej wrażliwości. Stworzyli wspólny projekt Current 93, w którym Stapleton wraz z nowym współpracownikiem realizował mniej radykalną formę muzyki. Właśnie w roku 1992 oba zespołu nagrały albumy bliźniaczo zatytułowane „Thunder Perfect Mind”. Album ten w ujęciu Nurse With Wound przedstawiać miał muzykę maszyn wyjętych spod władzy i jakiejkolwiek kontroli człowieka. Powstało dzieło niemalże osłupiające. Wypełniła je muzyka wywołująca autentyczny strach, niezwykle gwałtowna, pełna przeróżnych migoczących i powracających dźwiękowych plam, atakująca z niezwykłą siłą, dzika i niesamowicie prymitywna, przerażająca, pozbawiona jakichkolwiek uczuć, wyzuta z piękna, wrażliwości i jakiejkolwiek malowniczości. Techniczna, mechaniczna, niesłychanie mroczna- płyta jest arcydziełem w kategorii nowoczesnej interpretacji krautrocka i artystycznych idei na grunt czysto muzyczny, kamieniem milowym w rozwoju elektroniki i muzyki improwizowanej.























Muzyka, od której z dala powinni trzymać się nawet Ci, którzy chłoną jak gąbka muzykę tak eksperymentalnych zespołów jak King Crimson, Henry Cow, Tangerine Dream czy grupa Franka Zappy. Nikt wcześniej nie stworzył tak ekstremalnego dźwiękowego misterium, zdającego się być kwintesencją dzikości, impulsywności, a nawet czystego zła. Jest to album, który powinien poznać każdy fan krautrocka, elektroniki i rocka progresywnego. Dla każdego z tych gatunków (z progresją Stapleton ma wspólne „posuwanie się wciąż do przodu”) jest to dzieło ważne, a być może nawet kluczowe we wprowadzaniu tych gatunków w XXI wiek.

        Drugim z ważnych albumów NWW jest fenomenalny, pełen zmian, impulsów, twardych rytmów i chorej atmosfery, kolażowy i eklektyczny „Sugar Fish Drink”, jeden z najbardziej cenionych albumów w historii niezależnej muzyki, improwizowanej i undergroundowej. Wspomniany już, rozpoczynający album, porywający i transowy „Creakiness” to dopiero początek burzy, która ma nastąpić później. Rytmiczny „Swamp Rat”, ozdobiony chorym i złowieszczym ambientowym zawodzeniem instrumentów gdzieś w tle; wspaniały „A Piece Of The Sky Is Missing” z rozwinięciem tychże tajemniczych dźwięków, z dodatkiem uderzeń automatów perkusyjnych i kolejnych etnicznych rytmów; jest tu w końcu najlepszy według mnie utwór Nurse With Wound, niemalże przebojowy (choć trwający sześć minut) „Coloorta Moon”, ze zniewalającymi solami saksofonu, pieszczącycm dźwiękiem basu, pohukiwaniami w tle jakby wyjętymi z filmu dla którego tłem jest gęsta dżungla, z „grzechotnikami” w postaci szumiących nieustannie marakasów… Muzyka porywająca swą świeżością, bogactwem muzycznych barw, odcieni, intensywności, zmienności. Zachwycająca głębią i przestrzenią, różnorodnością inspiracji i nawiązań, wspaniałymi sposobami jakich użuwa Stapleton na rozwinięcie każdej muzycznej formuły. Dwa tak różne albumy, portretujące zdwałoby się całkiem odmienne, kontrastujące ze sobą oblicza NWW. A jednak posiadają wspólną cechę i nie jest nią bynajmniej sylwetka oryginalnego i kontrowersyjnego twórcy, a raczej wspomniany już twórczy niepokój i paraliżujący dynamizm dźwiękowy. Bez zapoznania się z nimi wiedza każdego słuchacza o muzyce współczesnej jest po prostu niepełna.























        Muzyczny horror, ekstatyczna orgia, nieprzewidywalność życia wyrażona w dźwiękach, tajemnica, strach i niepewność, zło czające się na każdy kroku w najbardziej przerażających formach formie, chłód mechanicznych miast, ciepło tętniącej życiem dżungli, krew i nasienie niesione przez czerwony smog ponad głowami półżywych manekinów nie będących już ludźmi, śmierć, okrucieństwo, przemoc i delikatność, brutalność i wyrafinowanie, finezja, powaga, anarchia, chaos, czarne ulice ponad którymi górują miasta świecące tysiącem lamp i błękitnych szyb, deszcz uderzający o dachy, roztrzaskujący je- w muzyce Nurse With Wound znaleźć można dźwiękową wizję wszystkiego co nas otacza, wszystkiego co najbardziej fascynujące i co za tym idzie, tajemnicze. Artyści żyjący na przełomie XIX i XX weku byliby dumni ze Stevena Stapletona. Nikt bowiem w dzisiejszym czasach w tak konsekwentny i oryginalny sposób nie kontynuuje tradycji awangardzistów, futurystów, surrealistów i wszystkich tych, którzy będąc na liście wyklętych, tworzyli sztukę wbrew pozorom trwałą, malując na niebie znak czasów ociekających perwersją, skandalem, ogniem pytań stawianych każdemu przez twórcę, człowieka będącego ponad ogółem i ponad prawami tym ogółem rzadzącymi.Stapleton jest bez wątpienia kimś wyjątkowym na dzisiejszej scenie muzycznej. Stworzył potężny zbiór kompozycji i improwizacji, zawierających w sobie ogromne artystyczne i metafizyczne bogactwo. Spontaniczna, pełna wigoru i odwagi sztuka, muzyka, która porusza najwrażliwsze struny ludzkiego odczuwania, a raczej zrywa je. Bo przecież twórca Nurse With Wound jest chirurgiem, który używa bardzo tępych narzędzi. Rani dogłębnie. Rani zastaną kulturę, w której estetyka i forma stały się ważniejsze niż treść. Robi to z dużym dystansem i spokojem, jakby obserwując wszystko z boku, izolując się niejako od otoczki, którą lubią tworzyć media, wokół niespotykanych artystycznych osobowości i ich fanów. I chwała mu za to. Chwała mu za potężną muzykę w której „Jedyną pewnością jest niepewność” i „Jedyną stałą rzeczą jest zmiana”. Ktoś zamawiał drinka z cukrem i rybką? Wystarczy dla wszystkich.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
autor
autor
18 lat temu

Otóż to- zauważyłem swój błąd już po publikacji artkułu a w kolekcji mp3 ściągniętych z sieci, Coloorta Moon na albumie SFD nie jest niestety pierwszy… tak to jest gdy brak funduszy na oryginały 😉 Dziękuję za koementarze!

dilmun
dilmun
18 lat temu

no, uwielbiam NWW:) co do pominietych płyt to już chyba każdy, kto lubi muzykę Stapletona wybrałby coś innego (ja bym dorzucił do wymienionych w artykule spiral insana , obydwie części automating , rock n roll station , salt marie celeste i pewnie jeszcze kilka innych…). natomiast mam pewne wątpliwości, czy płyta sugar fish drink zaczyna się od kawałka creakiness . wystarczy zajrzeć na stronę: http://www.brainwashed.com/nww/ no i moja płyta zaczyna się od cooloorta moon 😉 a poza tym jest w porządku i dobrze, że ktoś napisał o NWW. polecam każdemu!!!

ubunoir
ubunoir
18 lat temu

jesli chodzi o najwazniejsze albumy NWW, to zdecydowanie brak mi tutaj trojki: spiral insana, soliloquy for lilith i rock n roll station (a osobiscie najbardziej cenie sobie an awkward pause). w artykule przydaloby sie mniej kwiecistego stylu, a nieco wiecej blizszego przygladniecia sie wielu ciekawym watkom, na ktorych skupialo sie zainteresowanie stapletona w roznych okresach tworczosci. ale w kazdym razie dobrze, ze temat zostal ruszony 🙂

Polecamy