Wpisz i kliknij enter

Pan American – For Waiting, For Chasing


Za projektem Pan American ukrywa się pan Mark Nelson, przedstawiciel amerykańskiej post-rockowej sceny, jeden z założycieli istotnej dla gatunku formacji Labradford. Artysta solowe albumy nagrywać zaczął w roku 1998, największe uznanie dla swej muzyki zdobył zaś dwa lata później, wydając doskonały, drugi krążek „360 Business/360 Bypass”. To właśnie tym materiałem Nelson najlepiej zdefiniował „klasyczne” brzmienie Pan American, to również od tego albumu nowa płyta oddala się na największe jak dotąd odległości.
„For Waiting, For Chasing” jest piątym regularnym wydawnictwem w solowej karierze Nelsona; krążek posiada własną, dość interesującą historię. „Ten materiał powstawał w czasie, gdy moja partnerka była w ciąży. Chodziliśmy regularnie na badania, podczas których miałem możliwość słyszeć bicie serca nienarodzonego jeszcze syna” – mówi Nelson. Artysta nagrał wszystkie wychwytywane przez lekarza dźwięki i odgłosy, to one stały się potem główną inspiracją podczas prac nad nowym albumem. Nie bez powodu efekt finalny tak bardzo różni się od typowych dla Pan American nagrań. Zamiast pulsujących głucho dubów okraszonych wciągającymi fragmentami melodii Nelson proponuje nam czysty ambient, zbliżający się do późnych prac macierzystego Labradford. Zamiast narastających emocjonalnie kompozycji otrzymujemy spory ładunek różnego rodzaju klików i szmerów.
„Elementy nagrane podczas badań znajdują się w każdym z zawartych na albumie utworów” – deklaruje twórca. W ten sposób „For Waiting, For Chasing” zyskuje niezwykle eksperymentalny charakter, po drodze gubiąc gdzieś czasami ślad jakichkolwiek trwalszych konstrukcji. Nowy album Pan American jest raczej zestawem nakładających się nawzajem dźwięków, dziwacznym zapisem emocji i niepokojów nadchodzącego rodzicielstwa, jednocześnie płytą, której odbiór wymaga maksymalnej dawki cierpliwości. Niestety bowiem – odchodząc w stronę pozbawionych rytmu tekstur, pogłosów, a czasem wręcz psychodelicznych dronów Nelson nie ustrzegł się chwilowych jałowości swoich pomysłów. Osobiście nie zawsze podoba mi się ambient, który już raz słyszałem.
Przy nowej płycie Pan American słynny „360 Business/360 Bypass” brzmi niemal piosenkowo; bez wątpienia fani słynnych nelsonowskich dubów będą rozczarowani. Muzyk opowiada nam tym razem zupełnie inną historię, której zarówno przebieg, jak i zakończenie wydają nam się znane już od pierwszych minut albumu.
2006







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
paide
paide
17 lat temu

Hmmm…

Troche mnie zaskoczyłeś swoim wyznaniem , tak jak zaskoczyła mnie nota dotyczaca inspiracji Pana Nelsona.
Być może różnice tkwiące w naszym [Twoim i moim] odbiorze Pan Americana wynikają z tego że mamy inne ulubione płyty tegoż wykonawcy. Dla mnie dziełem wybitnym jest The river made no sound , a For waiting… gdzieś tę bez-dźwięczną delikatność prze-pływu [pośród nieuformowania i nieregularności dżwięków] udanie zachowuje. Nie uważam też, żeby płyta ta posiadała jakieś słabsze momenty i dziwi mnie jałowość a także przewidywalność od pierwszych minut . Możliwe, że oczekiwania recenzenta wobec Pan Americana spoglądają tęsknym wzrokiem w stronę pulsu i rozmarzenia wcześniejszych produkcji, ale niestety For waiting jest bajką chyba dla innego, jeszcze wtedy nienarodzonego odbiorcy.
Serdecznie pozdrawiam!

Polecamy