Rhythm & Sound, Basic Channel, Maurizio, Radiance, Cyrus, Phylyps, Round One i kilka innych nazw – co je wszystkie łączy? Oczywiście osoby Marka Ernestusa i Moritza von Oswalda, dwóch niepozornych panów, których wszechstronność zdaje się nie znać granic. Założyciele legendarnego już labelu / projektu Basic Channel od lat należą do ścisłej śmietanki artystów kojarzonych z progresywną elektroniką. Poletko nowych brzmień byłoby bez nich o wiele uboższe.
„Rhythm & Sound”, drugie pełnometrażowe wydawnictwo pod tym szyldem, to kolekcja dwunastocalowych singli wydanych przez duet w latach 1997-2001. Czyli właściwie składanka, ale na tyle spójna i przemyślana, że brzmi jak regularny album. Album będący diabelnie intrygującą podróżą po najbardziej hipnotyzujących rejonach współczesnej elektroniki. Gdzieś na styku wielowarstwowego dubu, stechnicyzowanego ambientu oraz gęstego minimalu wytworzył się rhythmandsoundowy styl, zupełnie wyjątkowy i niepowtarzalny. To swoisty tech-dub, którego podstawa tkwi w syntetycznie spreparowanych perkusji i basie. Obydwa elementy charakteryzują się tak perfekcyjną produkcją, że zachodzi wątpliwość, czy za pomocą tradycyjnego instrumentarium udałoby się wypracować równie miażdżące brzmienie. Muzyka Rhythm & Sound, choć w całości wygenerowana cyfrowo, wyposażona jest w duszę, co nadaje jej nieprzeniknionej głębii. Utwory takie jak psychodeliczny „Mango Drive”, mroczny „Outward”, pulsujący „Carrier” czy „Smile” z melodeklamacją Savage’a, wprowadzają w cudowny trans, od którego niezwykłej siły nie potrafię i nie chcę się uwolnić.
Trudno orzec, czy jest to najlepszy album Ernestusa i von Oswalda, jako że w ramach Rhythm & Sound panowie nie odnotowali jeszcze żadnej klęski i właściwie każda pozycja sygnowana tą nazwą gwarantuje porcję ponadprzeciętnych, ekscytujących dźwięków. Genialna, ponadczasowa rzecz.
2001
Muzyka Rhythm & Sound, choć w całości wygenerowana cyfrowo – w calosci to ona jest analogowa,od intrumentow,przez efekty do zapisu..to ze elektronicznie nie znaczy cyfrowo,pan moritz niezle by sie usmial:>
bardzo charakterystyczny album. generalnie świetne na sen. to inny… lepszy świat!
Kiedy pojawiły się pierwsze ep ki z remiksami Rhythm odczuwałem lekką konsternację poziomem prezentowanych produkcji. Myślę że chciałem wtedy, aby remiksy brzmiały w podobnym klimacie jak Rhythm, żeby nic z niego nie naruszyły. W chwili jednak kiedy przesłuchałem złożoną już w całość kompilację, ukazał się przemyślany twór, którego zamiarem było zaprezentowanie szerokiej gamy muzyki tanecznej, której podstawą były numery Rhythm. Jak dla mnie bardzo udana próba.
kamien milowy mistycznego dub u..niewiarygodny owoc rozwoju magicznej formuły spreparowanej przez pionierow heroin-house u (BC/CR). Natchnione ezoterycznym klimatem hymn do wieczności…remixy SMY powaliły rownież! bless!
jak dla mnie to najlepsze dzieło R&S – bez dwóch zdań:)
jedyną porażką choc nie całkowitą jest seria remixów See Mi Yah ale oni to tylko wydali ;]