Wpisz i kliknij enter

Vikki Jackman – Of Beauty Reminiscing


Jedna z perełek 2007, skryta i skromna, zajmuje na długo bogactwem motywów formalnych i treściowych. Wydaje się, że podczas słuchania „Of Beauty Reminiscing” doznaje się przedsionka doświadczeń granicznych kultowych na terenie białych plam antropologii. Szamański magiczny lot, ciało astralne wyzwalane podczas sesji z mandalą, kontrolowane odmiany postrzegania – potencjalne słowa klucze dla tego new ageowego, psychodelizującego ambientu. Zainteresowanie budzi jednakże przystępność tego wszystkiego, klarowność symboli, które rozpatruje się intuicyjnie podczas odsłuchu i zbliża do pozycji płachty, na którą padają slajdy.
Dopiero od niedawna dostępne na cd, nagrania te wyszły pierwotnie na winylu, który rozszedł się w parę dni, czemu trudno się dziwić. Uwodzicielski urok tego albumu wynika bowiem z tych samych rzeczy, które wykorzystują nagrania z Ghost Box (recenzowane już Belbury Poly). Oryginalny temat, chociaż tylko sugerowany, odwołuje się do uniwersalnych skojarzeń potraktowanych technikami tworzenia wynalezionymi w jakichś latach 60 lub jeszcze wcześniej. Poza tym unosi się nad tą krótką płytką przekonanie o osłuchaniu Vikki. Inspiracje są bardzo odległe od tego, co ostatecznie udaje jej się stworzyć, ale jednak majaczą, np. w kwestii filigranowego, ażurowego klimatu Colleen, Amiina, a sekundami też enowskie „My Life In the Bush of Ghosts”, „Power Spot” Jona Hassella, a z nowszych także, wpisane w estetykę silent ballet, Mico Nonet, neoklasyczny minimal grany na analogowych syntkach.
Projektowane po drugiej stronie powiek fragmentaryczne obrazy ewokują archetypiczne wizje ogromnych przestrzeni poznaczonych drogowskazami dla wtajemniczonych. A wtajemniczenie to nie jest żadnym ósmym kręgiem piekła. Minimalistyczne tropy pianina dają się bowiem śledzić, magmowe pasaże wpuszczają do środka. Jackman dostosowuje tę naturalną, intuicyjną muzykę do klaustrofobicznych, ściśle nowoczesnych, miejskich pól interpretacji. To jak mieszkanie w centrum wielkiego, europejskiego miasta z prymitywnymi rysunkami zwierząt totemicznych na ścianie salonu i odciskami dłoni w kuchni.
Przystępność polega być może na podskórnym odczuciu obecności modnych motywów folkowych. Niekiedy przebijające spod gęstej ściółki bardziej konkretne elementy (zazwyczaj opisane na delikatnych, rozproszonych klawiszach) przypominają Zavolokę w wersji „superściszone i ogołocone z rytmu, acz ciągle dające się jakoś nucić”. Produkcja polegała w tym przypadku prawdopodobnie na zdystansowaniu dźwięku od słuchacza, stworzeniu wrażenia oddalenia od instrumentu. Dowodem jest ciekawe wrażenie kontrastu: elektrycznego pianina słucha się jak tradycyjnego field-recordingu. Żywy instrument skrzypi jak winyl albo zryta kaseta, natomiast ambientowe tła opalizują żywo dając definicję myspacowej kategorii acousmatic.
Skutecznie ukryty pod surowością melodyjek z BBC oraz katalogów library music, potencjał Belbury Poly oscyluje w porywach nawet wokół przetrwania próby czasu. Podobnie „Of Beauty Reminiscing”, jak niewiele stricte ambientowych płyt, ma to coś, co pozwala je włączyć na stałe do katalogu nawyków odbiorczych i przez ich pryzmat wartościować wszystko, co później usłyszy się w ramach gatunku, szczególnie jeśli chodzi o oczekiwania co do wywoływanych przez muzykę emocji.
2007







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy